Tak powinno reagować się na tydzień naznaczony dwoma niepowodzeniami. Arka w meczu z Wisłą Płock zagrała znakomicie, kontrolowała przebieg od pierwszej do ostatniej minuty. Brakowało może tylko skuteczności, ale i tak skończyło się pewnym zwycięstwem 2:0.
Dużo walki, strat i rwanej gry, to pierwsze rzeczy, które rzucały się w oczy podczas pierwszej połowy meczu. Na drugi rzut oka widać było jednak dużą jakość Arki. Gdynianie grali z mocnym rywalem, a bez problemów kontrolowali mecz. I z piłką, i bez niej czuli się komfortowo. Długo brakowało konkretów, ale i te się pojawiły. Najbliżej gola był Tornike Gaprindasziwli. W 42. minucie uderzył zza pola karnego, ale Maciej Gostomski obronił końcówkami palców. Piłkę zgarnął Szymon Sobczak i jeszcze raz wystawił do Gruzina, który tym razem uderzył nad bramką.
Szczęścia sprzed szesnastki szukał też Joao Oliveira. Nieznacznie, ale jednak się pomylił. Gostomskiego przetestował również Hide Vitalucci, bramkarz efektownie odbił piłkę. Wszystko wydarzyło się w ostatnich 10 minutach pierwszej połowi. Goli zabrakło.
ŚWIETNY POCZĄTEK DRUGIEJ POŁOWY
Drugą Arka rozpoczęła podobnie, szukała kolejnych szans i w końcu ofensywnie pokazał się Alassane Sidibe. Wpadł w pole karne, oszukał Andriasa Edmundssona, który chciał tylko odprowadzić piłkę poza boisko. Do akcji dołączył Gostomski, rzucił się pod nogi, by złapać piłkę. Sidibe ją trącił i został staranowany, sędzia podyktował rzut karny. Sobczak podszedł do piłki i spokojnie umieścił ją w bramce.
Kolejny kluczowy moment nastąpił w 76. minucie. Jakub Szymański pomylił się w ocenie lotu piłki i przed polem karnym zatrzymał ją ręką. Sędzia podyktował rzut wolny i pokazał obrońcy żółtą kartkę. Po podpowiedzi z wozu VAR decyzję zmienił, Szymański obejrzał asa kier i udał się do szatni. Marc Navarro uderzył z wolnego, ale piłkę zablokował mur.
Wspominaliśmy już o nieskuteczności, prawda? W 86. minucie Karol Czubak mógł pokonać Gostomskiego, a z dobitki też Vitalucci. Pierwszego zatrzymał bramkarz, drugiego – obrońca. Ale minutę później problemów już nie było. Po rozegranym na krótko rzucie rożnym Vitalucci dostał piłkę ponad 20 metrów od bramki. Przyjął i potężnie uderzył, a Gostomski był bez szans.
Ten strzał zamknął mecz. Wisła już wcześniej nie miała wielu argumentów, a przegrywając 0:2 w 85. minucie i grając w osłabieniu, musiała liczyć na cud. Cud, który się nie wydarzył. Arka w pełni zasłużyła na zwycięstwo i je odniosła, świetnie reagując po dwóch porażkach.
Tymoteusz Kobiela