Mała ławka, historyczne kamienie, wielkie nieporozumienie. Niecodzienny konflikt wybuchł w Śródmieściu Gdańska. Chodzi o ławkę, która przez kilkadziesiąt lat stała przy gdańskim oddziale Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego i nagle… zniknęła. Drewniane siedzisko opierające się na dwóch kamiennych, kilkusetletnich rzeźbach – taka była ławka, która jeszcze w drugiej połowie kwietnia stała przy siedzibie gdańskiego oddziału Zrzeszenia Kaszubsko Pomorskiego. Nagle jednak rzeźby zniknęły, a w zamian podrzucono dwa kamienie i ułożono na nich deskę.

– Po prostu nas okradziono, nie owija w bawełnę wiceprezes gdańskiego oddziału ZKP Tomasz Szymański. Jak podkreśla dla osób odwiedzających ZKP nie była to zwykła ławka.

– Miała dla nas wartość sentymentalną. Była związana z członkami stowarzyszenia, których nie ma już między nami. Mowa choćby o Lechu Bądkowskim czy Stanisławie Pestce, którzy lubili na niej siadać. Miała też pewną wartość materialną, bo w 1979 r. ponieśliśmy pewne nakłady na jej budowę, tłumaczy Szymański.

Po krótkich poszukiwaniach znaleziono kamienne rzeźby. Zostały one wykorzystane do muru, który powstaje 50 metrów dalej. Okazało się, że mur powstaje na zlecenie Stanisława Michela, słynnego architekta, który zajmował się odbudową Gdańska po wojnie. On przekonuje, że nie ma mowy o żadnej kradzieży.

– Wskazałem robotnikom tę, nazwijmy ją, imitację ławki, bo stała na terenie miejskim i uznałem, że należy odpowiednio zaopiekować się rzeźbionymi elementami, które były niewłaściwie użyte jako podpory deski. Uznałem, że najlepiej będzie wykorzystać je do kompozycji muru, mówi Michel.

Rzeźby zostały już wmurowane w nowy mur i nie można ich odzyskać. A w miejscu starej ławki powstanie prawdopodobnie nowa. Nie wiadomo tylko kto za nią zapłaci. Stanisław Michel twierdzi, że można to zrobić ze środków Rady Dzielnicy Śródmieście, natomiast jej przedstawiciele twierdzą, że za nową ławkę powinien zapłacić Michel ze swojej kieszeni.