Sensacja w Gdańsku. Niepokonana Lechia Johna Carvera ogrywa lidera z Poznania

(fot. PAP/Marcin Gadomski)

Na taki mecz kibice Lechii czekali od początku sezonu. Wielokrotnie byli przez piłkarzy rozczarowywani, ale nie tym razem. Lechia z Lechem zagrała odważnie, wysokim pressingiem i z imponującym pomysłem. Miała też trochę szczęścia i niespodziewanie słabego przeciwnika. Biało-zieloni z liderem wygrali 1:0.

Kolejka cudów w piłkarskiej PKO BP Ekstraklasie. W Mielcu przegrała druga Jagiellonia, u siebie GKS-owi uległ trzeci Raków, a bez punktów z Gliwic wróciła Legia. W tę sensacyjną serię wpisał się też lider, Lech, który poległ w Gdańsku. Poznaniacy zrobili dużo, by przegrać, ale przede wszystkim trzeba docenić to, w jaki sposób zagrała Lechia, która murowanego faworyta ograła w pełni zasłużenie.

GOL PRZY BŁĘDZIE SĘDZIEGO?

W pierwszej połowie trudno było ocenić, która z drużyn jest liderem ekstraklasy, a która desperacko broni się przed spadkiem. Lechia miała optyczną przewagę, którą udokumentowała w 44. minucie. Do siatki, przy sporej pomocy obrońcy gości Antonio Milicia i bramkarza Bartosza Mrozka, trafił Tomáš Bobček. Ten gol wywołał też spore kontrowersje, bo zdaniem wielu ekspertów Tomasz Neugebauer, który był na pozycji spalonej, utrudniał grę bramkarzowi i trafienie nie powinno zostać uznane.

VAR tę sytuację sprawdził i ocenił, że interweniować nie trzeba, Lechia wyszła na prowadzenie, na które mocno zapracowała. Trzeba jednak przyznać, że Lech od początku ułatwiał Lechii prowadzenie gry. W niespełna kwadrans dwie żółte kartki obejrzał Alex Douglas i od 14. minuty gospodarze grali z przewagą jednego zawodnika. Jeden z lepszych stoperów ligi zupełnie bezmyślnie faulował przeciwników i szybko mógł udać się pod prysznic. Lechia nacierała, ale Mrozka pokonała przed przerwą tylko raz.

BEZZĘBNY LECH

Wiadomo było, że Lech w drugiej połowie będzie musiał mocniej ruszyć do przodu. Spodziewali się tego pewnie wszyscy na stadionie, ale poznaniacy długo grali bardzo pasywnie. Lechia miała swoje kolejne sytuacje, najlepszą chyba Anton Tsarenko, którego powstrzymał efektownie Mrozek, a inicjatywę oddała dopiero w ostatnim kwadransie. Lech próbował atakować, ale mimo sporego zamieszania, ostatecznie żadnej klarownej sytuacji nie wypracował.

Lechia pod wodzą Johna Carvera nie przegrywa. Trzy mecze angielskiego trenera to siedem punktów dopisanych do dorobku biało-zielonych, czyli ponad 1/3 całej sumy uzbieranej w tym sezonie przez biało-zielonych. Do bezpiecznej lokaty brakuje już tylko jednego oczka.

Lechia Gdańsk – Lech Poznań 1:0 (1:0)

Bramka: Bobček 44′

Tymoteusz Kobiela/mrud

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj