Broniąca się przed spadkiem Lechia wygrała niespodziewanie na własnym stadionie z Jagiellonią 1:0 (0:0) w meczu 26. kolejki piłkarskiej ekstraklasy. Zwycięską bramkę w 65. minucie zdobył Ukrainiec Bohdan Wjunnyk. Tym samym gdańszczanie przerwali serię pięciu porażek, natomiast drużyna z Białegostoku zanotowała pierwszą przegraną po trzech kolejnych zwycięstwach.
Lechia rozpoczęła bardzo odważnie, przez pierwszy kwadrans nie schodziła z połowy rywali, ale nie stworzyła sobie dogodnej sytuacji. Jedynie w 6. minucie niewiele brakowało, aby Tomas Bobcek ubiegł bramkarza gości Sławomira Abramowicza, który zbyt długo zwlekał z wybiciem piłki.
W 24. minucie obrońcy tytułu mogli objąć prowadzenie po fatalnym piąstkowaniu golkipera biało-zielonych. Lechię, przy dużej dozie szczęścia, uratował Miłosz Kałahur, który wybijając piłkę z linii bramkowej trafił w poprzeczkę. Ostatecznie wylądowała ona w rękach Bohdana Sarnawskiego.
W 34. minucie po błędzie Enzo Ebosse z dystansu uderzył Tomasz Neugebauer, ale Abramowicz obronił na raty. Za chwilę Maksym Chłań strzelił za lekko i wprost w bramkarza Jagi.
Goście nie mogli zaliczyć pierwszej połowy do udanych (nie oddali w niej celnego uderzenia), ale mogli zejść na przerwę wygrywając 1:0. W 42. minucie, po rzucie rożnym, Darko Churlinov główkował obok słupka.
PROWADZENIE W DRUGIEJ POŁOWIE
Po wznowieniu gry zawodnicy wicelidera nadal nie kwapili się do bardziej zdecydowanych ataków. Tymczasem w 65. min gdańszczanie objęli prowadzenie. Po centrze z rzutu rożnego Rifeta Kapica podanie przedłużył głową Bujar Pllana, a Bohdan Wjunnyk z bliska, ale jednocześnie z ostrego kąta, umieścił ją w siatce.
Dopiero po stracie gola ekipa z Podlasia wzięła się solidniej do pracy, jednak nie zdołała doprowadzić nawet do remisu. Bliski szczęście był w 81. minucie Mateusz Skrzypczak, ale w dogodnej sytuacji posłał piłkę obok bramki.
W tej rundzie Lechia pokonała u siebie już drugi zespół z czołówki. Wcześniej także 1:0 zwyciężyła Lecha Poznań.
PROTEST KIBICÓW
Do sensacyjnych scen doszło też podczas spotkania w Gdańsku. W 75. minucie meczu zagorzali kibice opuścili trybunę w ramach protestu przeciwko Paolo Urferowi – właścicielowi Lechii. Później pojawili się w sekretariacie klubu, ale nie doszło do eskalacji sytuacji.
PAP/IAR/hb





