Władze Sopotu chcą uregulowania wynajmu krótkoterminowego. Noclegi turystyczne stały się uciążliwe dla mieszkańców kurortu i spowodowały wzrost cen nieruchomości. Regulacje, nad którymi pracuje Ministerstwo Sportu i Turystyki, mają wprowadzić między innymi rejestr mieszkań na wynajem terminowy.
Jak podkreślił Adam Gil, radny Koalicji dla Sopotu, plusem wynajmu krótkoterminowego jest to, że przyjeżdżają turyści, którzy ożywiają sopocką gospodarkę. – Z drugiej strony, są mieszkańcy, którzy chcą w spokoju wypocząć po pracy – powiedział radny.
„POWSTAŁA DYREKTYWA UNIJNA”
Adam Gil przekazał, że Unia Europejska wydała dyrektywę, by w każdym państwie członkowskim zostały wprowadzone normy regulujące najem krótkoterminowy.
– Taka ustawa ma unormować obowiązki osób, które wynajmują nieruchomości. Ponadto właścicielom oraz zarządcom lokali regulacje umożliwią egzekwowanie różnych zachowań – wyjaśniał.
„CZEKAMY NA PROJEKT RZĄDOWY”
Magdalena Czarzyńska-Jachim, prezydentka Sopotu, zaznacza, że regulacja najmu krótkoterminowego jest konieczna do wprowadzenia w wielu miastach turystycznych w Europie, również w Sopocie.
– Kwestie nieuregulowane powodują uciążliwości dla mieszkańców, wzrost cen nieruchomości czy wyludnianie najbardziej atrakcyjnych części miasta. W tę stronę idą również przepisy unijne, które nakładają dużo większe obowiązki na platformy rezerwacyjne. Muszą one przekazywać dane dotyczące właścicieli apartamentów na poziom lokalny i krajowy. Uważamy, że kwestia najmu trochę wymknęła się spod kontroli. Nikt nie chce całkowicie likwidować tej formy noclegów turystycznych, ale musi być to uregulowane – wyjaśniała prezydent.
– Czekamy na projekt rządowy, który będzie efektem konsultacji strony samorządowej i turystycznej. Liczę, że najpóźniej po sezonie letnim będą się odbywać rozmowy w tej sprawie – dodała.
KTO ZARABIA NA TURYSTACH?
Według Jakuba Świderskiego, sopockiego radnego PiS, doszło do sytuacji, w której 70 procent przychodu z turystyki nie zostaje w Sopocie.
– Prawie wszystko idzie do inwestorów, korporacji międzynarodowych takich, jak Booking czy Airbnb albo firm spoza Sopotu, które zajmują się kwaterami. Czym innym jest możliwość zarabiania dla mieszkańców, którzy dbają o to, aby dobrze żyć z sąsiadami, sami sprzątają, często mają tych samych gości od lat – nie ma z tym żadnego problemu. Czym innym jest jednak korporacja, która kupiła w pakiecie kilka mieszkań i traktuje je tylko jako „fabrykę”, która jest źródłem dochodu – wskazał.
Jak dodał, kiedyś 100 procent przychodu z turystyki zostawało w Sopocie – 90 procent trafiało do właścicieli i 10 procent do tak zwanych „naganiaczy”.
Tymon Nieśmiałek/aKa





