– Andrzej Duda – nasza duma! krzyczeli ludzie w prezydenckim przemarszu pod historyczną bramę Stoczni Gdańskiej. Wokół można było wyczuć przyjazną atmosferę.
Tym razem zabrakło tak popularnego ostatnio buczenia. Prawie zabrakło, bo „obuczano” prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Z jednej strony głosy niezadowolenia były znikome. Z drugiej znaczyły wiele, bo można je było usłyszeć w trakcie mszy świętej. Z całkowicie innym podejściem spotkał się prezydent Andrzej Duda. Za każdym razem, gdy jego nazwisko było wymienione, ludzie tłumnie klaskali i wiwatowali.
Obchody 35-rocznicy Solidarności rozpoczęły się od mszy w kościele św. Brygidy. Tam Andrzej Duda zajął miejsce w pierwszej ławce. Tuż obok usiadł nieodłączny tego dnia szef Solidarności Piotr Duda. Miejsca wokół nich zajęła śmietanka Prawa i Sprawiedliwości w postaci takich polityków jak Beata Szydło, Janusz Śniadek, Jarosław Sellin i Dorota Arciszewska-Mielewczyk. Nie zabrakło również prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego i córki zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego – Marty.
Mszę odprawił abp Sławoj Leszek-Głódź. Podczas kazania mówił, jak ważną rolę dla wolnej Polski odegrała Solidarność. Zwrócił też uwagę na intencje prezydenta. – Wiem, że Pańska obecność nie wynika tylko z prezydenckiej powinności, ale z powinności serca, mówił metropolita gdański.
Oficjalną część obchodów kończyły dwa przemówienia. Najpierw na mównicy stanął Piotr Duda. Przewodniczący Solidarności zaznaczał, jak ważne jest, by walczyć o wolność pracowników. To ma zapewnić specjalna umowa programowa podpisana z prezydentem. Ma ona zobowiązywać Andrzeja Dudę do starania się o obniżenie wieku emerytalnego i zmiany w prawie pracy.
Prezydent przemawiał jako ostatni. Zwrócił uwagę, że „bez Solidarności nie ma przyszłości”. Wielokrotnie też mówił, jak ważna była Solidarność w walce o wolność kraju. Prezydent podkreślał, że wizyta w historycznej sali BHP, gdzie podpisywano Porozumienia Sierpniowe, wywołała u niego silne wzruszenie.
Wiktor Miliszewski/mat