– Papryczki chilli z każdym, kolejnym kęsem niosą ze sobą adrenalinę. Jeszcze przed skosztowaniem pojawia się świadomość, że wydarzy się coś niezwykłego. A to wszystko przy jednoczesnym poczuciu, że nie stanie nam się nic złego, mówiła w Radia Gdańsk Katarzyna Bellingham, która opowiadała o różnych odmianach tych kuszących warzyw. Papryczki chilli pojawiły się w radiowym studiu i właśnie na ich przykładzie ogrodniczka opowiedziała historię tych pięknych darów ziemi, które wcale nie muszą być synonimem ostrego smaku. – Niektóre papryczki nie doszły do swojego ostatecznego koloru. Najpierw są one zielone, by z czasem nabrać bardziej żółtawych barw, przejść w tonację pomarańczową i dopiero na końcu stać się tak naprawdę czerwonymi. Dopiero wtedy mają najwięcej wartościowych, a zarazem ostrych składników. W gruncie rzeczy są naprawdę zdrowe, posiadają dużo witaminy C i wszelkich mikroelementów. Po prostu warto je jeść, mówiła ogrodniczka.
Prowadzący audycję Tomasz Olszewski przytoczył wątek wykorzystywania papryczek chilli do walki z nowotworami, który rozwinęła Katarzyna Bellingham. Jej zdaniem coś w tym musi być, zważywszy na intensywność smaku. Poza tym „w samym Meksyku papryczki je się od 7 tysięcy lat i to właśnie stamtąd do nas przywędrowały”.
Ogrodniczka skoncentrowała się także na poszczególnych odmianach papryczek, zaczynając od przedstawienia najmniejszej, nieco większej od dużego palca. „Naga Morich” choć okrągła, wykazuje pewną nieregularność w kształcie tak, jakby chciała uwolnić swoją niesamowitą ostrość. I czyni to z powodzeniem. Ciekawą historię niesie ze sobą „Hungarian Wax”. Węgierska papryczka wydaje się być słodka, ale z czasem potrafi zaatakować kubki smakowe. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ to właśnie „Węgrzy specjalizują się w paprykach, uprawiając je od czasów wczesnego średniowiecza”.
W studiu pojawiła się także budząca przerażenie, powyginana, czeska papryczka o długich strąkach prezentująca różne warianty kolorystyczne. Natura potrafi być jednak zwodnicza: pomimo wzbudzania swoim wyglądem wyraźnego niepokoju, papryczka od naszych sąsiadów okazała się być bardzo słodka. Przewinęła się także „papryczka-dzwonek”, która jest prawdziwym olbrzymem w tym gatunku – osiąga nawet 1,8 m. Ogrodniczka zatrzymała się, by na jej przykładzie podkreślić, że „sama ostrość papryczki zależy od stadium wzrostu”.
– Bardzo polecam papryczkę ozdobną, która nawet nie dostała nazwy zwyczajowej, ale jest bardzo ładna w uprawie. Prezentuje przeróżne odmiany kolorystyczne: pojawiają się owoce fioletowe, ciemniejsze, jaśniejsze, a w ostatniej fazie krwiste. Być może właśnie takie są najbardziej ostre. Wydaje mi się, że nie wszystkie nadają się do spożycia, ale miło na nie popatrzeć, podsumowała przegląd papryczek Katarzyna Bellingham.
Te „ostre” warzywa można serwować na różne sposoby. – Papryczki chilli łączy się z czekoladą, ponieważ oba składniki pochodzą z podobnych klimatów tropikalnych, ale możemy je także zjadać same w sobie, suszyć razem z nasionkami, a następnie ucierać na pył w moździerzu. Taką przyprawę wykorzystujemy później, by dorzucić nieco ostrości do dania. Nie chodzi o to, żeby zabić smak potrawy. Równie popularne jest także mrożenie papryczek w całości – później łatwo je pokroić, wspomniała ekspert przy okazji snucia swojej opowieści o papryczkach.
Uprawiając i przygotowując papryczki należy być jednak bardzo ostrożnym. –Papryczki kroimy w lepszych, nie za cienkich rękawiczkach. Przydatne okazują się być tez maski na nos i oczy, by uniknąć łzawienia i pieczenia. Trzeba bardzo uważać i koniecznie myć ręce, chronić wrażliwe części ciała. Zawsze w pobliżu warto mieć coś mlecznego, Hindusi stosują „lassi” powstające na bazie jogurtu. Sama woda w niczym nie pomaga, radziła Katarzyna Bellingham na antenie Radia Gdańsk.
Posłuchaj całej audycji:
Aleksandra Sieczka/mat