Lekko nie było, ale Trefl wygrał ze Startem. Z Lublina trzeba przywieźć co najmniej jedno zwycięstwo

(Fot. PAP/Piotr Matusewicz)

W pierwszych minutach koszykarze Trefla prezentowali swą wersję mistrzowską. Po czterech minutach prowadzili 13:2. Dodatkową okolicznością motywującą były dwa efektowne bloki na rywalach, autorstwa Nicka Johnsona i Geoeffa Groselle’a.

Gości prowadził do boju związany z Trójmiastem Filip Put, który trafił z dystansu, a potem dołożył kolejne punkty z faulem. Po kolejnych dwóch minutach przewaga sopocian stopniała do zaledwie jednego punktu, a goście objęli prowadzenie po wolnym Browna. Dzięki efektownym indywidulanym akcjom Witlińskiego i Schenka ostatecznie pierwsza kwarta zakończyła się minimalnym prowadzeniem Trefla 23:21.

SOPOCIANIE ŁAPALI ZADYSZKĘ, ALE…

Drugą kwartę sopocianie zaczęli z impetem porównywalnym z tym z pierwszych minut. „Trójka” Besta i dwie udane akcje Zyskowskiego pozwoliły odskoczyć na 10 punktów. Znacznie lepiej niż w środowym meczu grał Jakub Schenk, który tamto spotkanie zakończył z „evalem” – 9. Jednak sopocianie nie potrafili utrzymać równego poziomu, kolejny raz seryjnie tracili punkty i w połowie kwarty prowadzili już tylko 36:34.

Na szczęście dla gospodarzy obudził się Johnson, pod koszem zaczął zarządzać Witliński i częściowo udało się odbudować przewagę. Dwie „trójki” tego pierwszego dały rekordowo wysoką przewagę 13 punktów. Nastąpiła jednak kolejna zadyszka i po pierwszej połowie sopocianie prowadzili 53:43. Z tego 19 punktów zapisał na swym indywidulanym koncie Johnson.

GOŚCIE NIE REZYGNOWALI

Po udanych akcjach Johnsona i Witlińskiego na początku trzeciej kwarty Trefl prowadził 58:43. Goście jednak nie rezygnowali i wkrótce wrócili do gry odrabiając 10 punktów. Jednak w takich momentach gospodarze nie opuszczali głów, odzyskiwali inicjatywę i odbudowywali przewagę. Dużo dobrej energii wnosił Marcus Weathers, który imponował przede wszystkim… siłą. Jednak po trzeciej kwarcie przegranej przez sopocian 17:20 wynik był wciąż otwarty.

Z LUBLINA TRZEBA PRZYWIEŹĆ PRZYNAJMNIEJ JEDNO ZWYCIĘSTWO

W czwartej kwarcie kilka razy błysnął Groselle, co pozwoliło odbudować przewagę na poziomie dwucyfrowym. Lublinian dobił Jarosław Zyskowski, który rzutem z dystansu na 4,5 minuty przed końcową syreną poprawił wynik na 83:69 i definitywnie podciął rywalom skrzydła. Trefl wygrał ze Startem 95:79, wyrównał stan rywalizacji play-off na 1:1 i, by pozostać w grze o mistrzostwo, z Lublina musi przywieźć minimum jedno zwycięstwo.

Włodzimierz Machnikowski/ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj