Próby stworzenia horroru w polskim świecie filmowym zazwyczaj kończyły się klęską. Nie dziwi, więc że tak rzadko sięgano po ten gatunek. Demon w reżyserii Marcina Wrony zaskakuje. To filmowa uczta dla oczu i uszu.
Piotr (zagrany przez izraelskiego aktora Itaya Tirana) przyjeżdża na jedną z polskich wsi, aby ożenić się z Żanetą (w tej roli Agnieszka Żulewska). Młodzi planują zamieszkać w starym domu otrzymanym w prezencie z ojca dziewczyny. Przyszły pan młody dzień przed weselem znajduje zakopane w pobliżu posesji ludzkie szczątki. Nocą dochodzi do wypadku. Następnego dnia mężczyzna odkrywa, że szkielet zniknął. Co więcej, ma problem z przypomnieniem sobie ostatnich wydarzeń. Tuż po rozpoczęciu się wesela, goście zauważają dziwne zachowanie Piotra. Wkrótce dochodzi do serii niepokojących zjawisk.
Wrona bawi się stylistyką horroru, mieszając go z groteską. Czerpie ze znanych motywów i wykorzystuje je w sposób oryginalny. Dopełnienie stanowi warstwa audiowizualna. Intrygująca muzyka Marcina Macuka, doskonale współgra z przytłumionymi zdjęciami mglistej polskiej prowincji i rozległych surowych krajobrazów, które na taśmie utrwalił operator Paweł Flis. Oba elementy w subtelny sposób tworzą atmosferę napięcia, która towarzyszy widzom do samego końca.
– Określenie „polski horror” sprawiło, że do obrazu Marcina Wrony podszedłem z nieufnością. Pomyślałem, że to się nie może udać. Niepotrzebnie się obawiałem, mówił widz Kamil Nowak. – To chyba jeden z najlepszych filmów prezentowanych na tegorocznym festiwalu w Gdyni, oceniał.
Kolejną zaletą Demona jest obsada. Itay Tiran, Agnieszka Żulewska i Tomasz Schuchardt doskonale sprawdzają się w swoich rolach. To jednak nie oni zostają w pamięci widza na dłużej. Tutaj prym wiodą dwie postaci poboczne. Pierwszą z nich jest lekarz zagrany przez Adama Woronowicza. Ten niepijący alkoholik to chodząca obłuda. Jego przerysowane zachowanie podnosi tylko absurdalność sytuacji. Drugim z bohaterów jest ojciec panny młodej. Andrzej Grabowski zachwyca w roli pana na włościach, któremu słoma wychodzi z butów.
– Znakomicie poprowadzone role i dopracowany w najdrobniejszych szczegółach scenariusz. Nic dodać nic ująć, komentowała po gdyńskiej projekcji uczestniczka gdyńskiego festiwalu Anna Wojtal.
W swoim dziele Wrona nie postawił tylko na stworzenie historii pełnej grozy. Sięgnął głębiej. Pełna zabobonów i hipokryzji polska wieś to niemy świadek polsko-żydowskich relacji. To miejsce, w którym niepisaną zasadą jest milczenie. Nie wystarczy ono jednak, żeby nie ponieść konsekwencji dawno zapomnianych czynów. Rozliczenie z przeszłością nadchodzi niespodziewanie. I tak, to umiejscowiony w żydowskim folklorze dybuk wymierza swoją wersję sprawiedliwości.
Demon to powiew świeżości w polski kinematografii. Dobrze zrealizowany pomysł nie wymaga dużych środków wyrazu. Marcin Wrona udowodnił, że potrafi bawić się konwencją. Czy to wystarczy, aby otrzymać statuetkę podczas Festiwalu Filmowego w Gdyni? Wszystko pozostaje w rękach tegorocznych jurorów.
Joanna Borowik/dr