– Kontener kupiliśmy legalnie, nie mamy sobie nic do zarzucenia- czytamy na stronie londyńskiej galerii Lamberty. To za jej pośrednictwem próbowano sprzedać graffiti Stika, którego prace kosztują tysiące funtów. Artysta stworzył je w Gdańsku na kontenerze, który stał na Dolnym Mieście.
Kontener został pocięty na kawałki, a elementy z rysunkami Stika tzw. patyczakami, trafiły na Wyspy Brytyjskie. Wciąż można je oglądać na stronie londyńskiej galerii Lamberty, jednak sprzedaż jest wstrzymana.
Okazało się, że Kontener pomalowany przez Stika wspólnie z dziećmi został sprzedany do galerii bez wiedzy szefostwa gdańskiego CSW Łaźnia. W oświadczeniu na stronie galerii można przeczytać, że dzieło Stika i dzieci z Gdańska, stworzone podczas warsztatów w 2011 roku ma wrócić na swoje miejsce, czyli na teren Szkoły Podstawowej nr 65 w Gdańsku.
GALERIA OFERUJE ZWROT DLA DOBRA SPOŁECZNOŚCI
„Jeśli artysta potwierdzi fakt usunięcia dzieła sztuki, oferujemy jego zwrot dla dobra lokalnej społeczności” – czytamy na stronie galerii. Pozostaje pytanie: w jakim stanie kontener wróci do Polski, skoro został pocięty na części, z których wyodrębniono poszczególne postaci „patyczaków”. Londyńska galeria Lamberty oświadczyła też, że po zakupie kontenera dostarczyła jego właścicielowi, czyli klubowi UKS Motława, nowy kontener i łódki, z których mogą teraz korzystać jego członkowie.
Dzieło Stika wciąż jest widoczne na stronie Galerii Lamberty
W GALERII DZIEŁO MIAŁO DOBRE WARUNKI
Tyle dobrych informacji. W oświadczeniu galerii są też słowa żalu i krytyki. Lamberty twierdzi, że CSW Łaźnia po pierwsze nie miała żadnego tytułu prawnego do kontenera, na którym Stik i dzieci namalowali „patyczaki”.
Po drugie – jak pisze galeria – nikt z polskiej instytucji aż przez rok nie zauważył, że dzieło zniknęło. Lamberty zwraca uwagę też na to, że dzieło Stika na świeżym powietrzu w chłodnym klimacie było narażone na niszczenie. W galerii zapewniono mu tymczasem bardzo dobre warunki. – Przypominamy też, że żadna inna galeria na świecie nie sprzedała nigdy tylu dzieł Stika, co my – dodają właściciele Lamberty.
W POLSCE TRWA ŚLEDZTWO
W Polsce sprawą zajmują się śledczy. Na razie postępowanie jest w roku. Funkcjonariusze przesłuchują świadków, zabezpieczają materiały, i analizują kto mógł popełnić błąd. Nikomu jednak nie postawiono jeszcze zarzutów. W sprawie odpowiedzialnością przerzucają się przedstawiciele CSW Łaźnia, dyrekcja Szkoły Podstawowej numer 65 oraz władze klubu UKS Motława.
Oświadczenie Galerii Lamberty (oryginał można znaleźć >>> TUTAJ)
„Galeria Lamberty nabyła te kontenery z terenów rekreacyjnych obok kanału (Motławy – przyp. red.) po obejrzeniu ich jesienią 2014 roku. Skorzystaliśmy z pomocy polskiego agenta, żeby być pewnym że wszystko odbędzie się w najlepszym porządku. Zakup negocjowaliśmy z prawowitym właścicielem kontenerów (chodzi o klub UKS Motława – przyp. red.). Niedawno skontaktowali się z nami przedstawiciele instytucji nazywanej “Łaźnią”, która była zaangażowana w tej projekt Stika w 2011 roku. Łaźnia nie zorientowała się, że kontenery zostały usunięte do momentu, kiedy sam Stik się do nich nie odezwał. Zarówno Łaźnia, jak i Stik nie mają umowy pozwalającej na umieszczenie graffiti na tych kontenerach.
Lamberty zdaje sobie sprawę, że teren na którym znajdowały się kontenery jest w trakcie przekształceń. Dlatego zapewniliśmy nowe kontenery, które klub kajakowy może tymczasowo używać dopóki nie stanie ich nowa siedziba. Kontenery zastępcze zostaną następnie sprzedane za kilka tysięcy funtów, a pieniądze trafią na konto klubu (UKS Motława – przyp. red.). Klub dostał już też od nas nowe łódki jako prezent od Lamberty dla lokalnej społeczności.
Galeria Lamberty kupiła te prace legalnie i z pełną dokumentacją. Usunęliśmy je z nieprzyjaznego klimatu, gdzie przebywając na świeżym powietrzu ulegały niszczeniu i przygotowaliśmy je do przechowywania w zamkniętej przestrzeni. Część fragmentów dzieła sztuki jest do obejrzenia w galerii Lamberty. Chcemy dodać, że sprzedaliśmy w swojej historii więcej dzieł Stika z drugiej ręki, niż jakakolwiek inna galeria na świecie.
Andrew Lamberty (właściciel galerii – przyp. red.) spotkał się ostatnio ze Stikiem, żeby porozmawiać o tym, co zrobić z fragmentami jego dzieła. Stik nie był świadomy tego, że Łaźnia nie dostała formalnej zgody na pokrycie kontenerów graffiti i że były one prywatną własnością. Lamberty poprosił Stika, żeby rozpoznał swoje dzieło i potwierdził jego usunięcie. W zamian zaoferowaliśmy jego zwrot w miejsce, gdzie stworzyły je dzieci dla dobra lokalnej szkolnej społeczności.”