„Zabawkowa” broń rani grafficiarzy prosto w serce. SKM Trójmiasto sięga po duży kaliber

(fot. Mirosław Pieślak/PKP SKM)

Malowanie pociągów to nie twórczość, tylko niszczenie mienia – przypomina SKM Trójmiasto. Pociągi tego przewoźnika w 2024 roku były dewastowane prawie 300 razy, a w tym – przypadków zniszczenia mienia odnotowano już dwa razy więcej.

Jak tłumaczy Marcin Józefowicz, rzecznik prasowy SKM w Trójmieście, aby zniechęcić wandali do dewastowania, wymieniane są składy.

– Po pierwsze dlatego, że jazda takim pomalowanym pociągiem to dyskomfort dla pasażerów. Mamy dużo zgłoszeń ze strony podróżnych, którzy narzekają, że wandale pomalowali nie tylko ściany, boki pociągu, ale również szyby, okna. W takim wagonie robi się natychmiast ciemno, niekomfortowo. Po drugie – liczy się czas. Ta farba, świeżo położona przez wandali, im dłużej jest na pociągu, tym mocniej zastyga. Ten czas ma zatem znaczenie w tym względzie, że im szybciej zostanie zmyta, tym będzie to łatwiejsze –  wyjaśnia.

(fot. Mirosław Pieślak/PKP SKM)

Ponadto na zniszczonych pociągach umieszczanie są nalepki z napisem „toy”. W slangu środowiska graffiti, oznacza to, że ktoś wykonuje słabe i nieumiejętne prace.

SKM stara się szybko usuwać zniszczenia. W ubiegłym roku kosztowało to spółkę ponad milion złotych.

Tymon Nieśmiałek/aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj