W Gdańsku czasami niełatwo jest dotrzeć pod wskazany adres, nawet jak się ma w ręku mapę czy włączoną nawigację w telefonie. Wszystko przez dość zawiłą numerację budynków. Tematem zainteresowała się autorka Bloga z Miasta. – Są w Gdańsku zwyczaje niezrozumiałe dla osób spoza miasta. I jest jedna ciekawa rzecz, powód częstej dezorientacji turystów i frustracji kurierów. Niektóre ulice mają budynki numerowane kompletnie na opak – pisze na blogu.
GDAŃSZCZANIE MĄDRZEJSI OD NAPOLEONA
Powszechny i dobrze znany system numeracji budynków opiera się na podziale na stronę parzystą i nieparzystą. Został wprowadzony przez Napoleona w 1801 roku. Dzięki niemu łatwo odnajdziemy szukane przez nas miejsce. Można od razu zauważyć, czy będzie po prawej czy lewej stronie. Okazuje się, że zanim ten prosty i czytelny system dotarł do Polski, gdańszczanie wymyślili swój własny. W 1853 roku wprowadzono numerację okrężną. Numery rosły kolejno po jednej stronie ulicy, a po drugiej… rosły dalej. W rezultacie więc, aby dotrzeć do jakiegoś numeru, niejednokrotnie można było zrobić kilka kółek.
STRZAŁKA NA TABLICY Z NUMEREM DOMU?
Jak pisze autorka bloga, nie jest to wyłącznie gdański pomysł. Podobny system był stosowany we Wrocławiu. Tabliczki zawierały numer domu i strzałkę, która informowała, w jakim kierunku rośnie numeracje. Niektórzy myślą nawet, że strzałka oznacza, że na przykład numer 10 to numer budynku obok. – System okrężny ma swoje wady. Przede wszystkim: dużo trudniej odnaleźć konkretny budynek, ciężko bowiem przewidzieć jak daleko jest 3 od 30 i po której będzie stronie. Pojawia się też problem przy chęci skrócenia albo wydłużenia ulicy, pisze autorka bloga.