– Nie mam żadnej satysfakcji z tego, że Kiszczak przetrzymał dokumenty TW „Bolka”. O agenturalnej przeszłości Wałęsy wiedziałem już dawno i zdążyłem się z tą wiadomością oswoić – mówił na antenie Radia Gdańsk Piotr Walentynowicz.
Gdański radny Prawa i Sprawiedliwości, a prywatnie wnuk Anny Walentynowicz, był gościem Rozmowy Kontrolowanej. Wywiad przeprowadziła Agnieszka Michajłow.
„SZKODA, ŻE BABCIA NIE DOŻYŁA”
Walentynowicz zapewniał, że nie ma żadnej satysfakcji z tego, że Kiszczak przetrzymał dokumenty TW „Bolka”. – O agenturalnej przeszłości Wałęsy wiedziałem już dawno i zdążyłem się z tą wiadomością oswoić. Przykro mi jednak, że babcia nie dożyła tego momentu. Gdy o tym mówiła, nazywali ją wariatką – mówił.
ROZPOZNAWANIE ZDJĘĆ
Gość przytoczył również historię o Lechu Wałęsie, którą opowiadała Anna Walentynowicz. – O jego działaniach babcia opowiadała niejednokrotnie. Najbardziej w pamięci utkwiło mi jedno wspomnienie: z Andrzejem Gwiazdą przycisnęli Wałęsę do muru, gdy zobaczyli, jak wychodził z budynku MO. Okazało się, że rozpoznawał ludzi na zdjęciach, które zrobiła bezpieka.
Według radnego to nie koniec sprawy TW „Bolka”. – Ujawnione dokumenty to kropla w morzu jeśli chodzi o jego akta. Mamy tu do czynienia z o wiele większą sprawą, myślę, że trzeba znaleźć jak najwięcej dokumentów. To, co mieliśmy do tej pory, było zbudowane na kłamstwie. Czym jest naród, który nie zna swojej historii? Takim narodem można zbyt łatwo manipulować – mówił.
ZMIANA NAZWY LOTNISKA
Po upublicznieniu dokumentów TW „Bolka” zaczęto mówić o zmianie nazwy lotniska w Gdańsku, którego patronem jest Lech Wałęsa. – Uważam, że powinniśmy ją zmienić. Mamy dużo więcej patronów, którzy na to zasługują. Wśród nich są Żołnierze Wyklęci. Czy moja babcia jest dobrą kandydatką? Trudno powiedzieć, bo nigdy nie aspirowała po zaszczyty. Przez dziesięciolecia była usuwana z pamięci ludzkiej, więc osobiście zależałoby mi na jakimś uhonorowaniu jej nazwiska. Ale czy to będzie lotnisko, czy ulica: nie wiem – tłumaczył Walentynowicz.
Wiktor Miliszewski