19 tysięcy pokrzywdzonych czekało na ten proces kilka lat. Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku odbyła się pierwsza rozprawa założycieli Amber Gold. Katarzyna i Marcin P. oskarżeni są o oszustwo znacznej wartości, pranie brudnych pieniędzy i fałszowanie dokumentów. Afera wybuchła latem 2012 roku. Dzień w sądzie rozpoczął się od zgłoszenia o bombie, tuż przed godziną 9:00. Sąd przygotowywał się do rozprawy od kilku dni. Zamknięto boczne wejścia do budynku, szczegółowo kontrolowano każdą osobę, było dużo policji. Budynek zamienił się w twierdzę. Rzecznik sądu Tomasz Adamski powiedział, że każde takie zgłoszenie trzeba potraktować poważnie.
RYZYKO PRZEMYCENIA
– Policjanci powiadomili o takim zagrożeniu. Dyrektor sądu rozważył za i przeciw. Podjął decyzję o ewakuacji. Policjanci prowadzili czynności. Wiem, że sala rozpraw była sprawdzana, ale zawsze jest jakieś ryzyko przemycenia czegoś niewłaściwego do sądu. Mam nadzieję, że znajdą tą osobę, bo to były duże koszty i duża dezorganizacja, która zaburza pracę.
ŁZY W OCZACH OSKARŻONEJ
Rozprawa zaczęła się z ponad dwugodzinnym opóźnieniem. Oskarżeni siedzieli za kuloodporną szybą. Marcin P. pozostał w kajdankach. Na rozkucie nie zgodził się sąd, bo konwojujący mężczyznę policjanci, stwierdzili, że może chcieć zrobić sobie krzywdę. Katarzyna P. ze łzami w oczach opowiadała, że ma 7-miesięczne dziecko. Powiedziała też, że nie pamięta, jakie dochody uzyskiwała jako wiceprezes Amber Gold. Marcin P. wyznał, że zarabiał 200 tysięcy złotych miesięcznie.
PONAD 850 MILIONÓW ZŁOTYCH
Akt oskarżenia liczy 16 tysięcy tomów. Skróconą wersję odczytała prokurator Magdalena Guga z Prokuratury Regionalnej w Łodzi. – Bezpieczeństwo wpłaconych środków nie było w żaden sposób gwarantowane, zaś przekazywane pieniądze rozdysponowywane były dobrowolnie na niezwiązane z treścią kontraktów cele. W ten sposób doprowadzili klientów Amber Gold do niekorzystnego rozporządzenia mieniem o znacznej wartości w wysokości 850 milionów 640 tysięcy 168 złotych i 78 groszy.
NIE BĘDĘ ODPOWIADAŁ NA PYTANIA
Marcin P. nie przyznał się do winy. Chciał zeznawać bez publiczności, dziennikarzy i kamer. Powoływał się na ważny interes państwa. Twierdził, że jego wyjaśnienia mogłyby sprawić, że część świadków zmieni swoje zeznania. – Nie będę składał wyjaśnień, jednakże chcę zaznaczyć, że w toku postępowania na pewno będę składał oświadczenia co do przeprowadzonych dowodów. Nie będę odpowiadał na pytania.
To jedyne słowa Marcina P., które można było zarejestrować. Sąd zabronił dziennikarzom publikowania odczytywanych wyjaśnień Marcina P, które składał w prokuraturze. Obrońca mężczyzny mecenas Michał Komorowski chce, aby sąd przesłuchał wszystkich dziewiętnaście tysięcy pokrzywdzonych. – Taki wniosek jest i jest on podtrzymywany.
PRACOWNICY TEŻ MIELI LOKATY
Prokurator Magdalena Guga twierdzi, że nie ma takiej konieczności. – Świadkowie, którzy zostali wskazani w akcie oskarżenia, są to osoby po pierwsze zatrudnione w spółce, jak również osoby, które bardzo blisko ze spółką współpracowały na przykład świadcząc usługi, jak również inni świadkowie, którzy wnieśli coś ważnego dla tego postępowania. Faktycznie jest tak, że częściowo są to również osoby pokrzywdzone, ponieważ część pracowników Amber Gold również miała tam założone lokaty.
POSIEDZI I GO WYPUSZCZĄ
W sądzie pojawili się poszkodowani klienci. Są rozgoryczeni. Ale wierzą, że chociaż część pieniędzy odzyskają. – 400 tysięcy. To oszczędności całego życia. Jestem rozgniewany na to wszystko. Od 2012 roku nic się nie dzieje. Przerzucają tylko z jednego miejsca w drugie i koniec. To tylko takie umęczenie ludzi. Co to da, jeśli nawet on dostałby 20 lat? Posiedzi, wypuszczą go. 820 milionów zgarnięte. I może po prostu śmiać się w twarz tym nie chcę powiedzieć naiwniakom, bo sam nim jestem. Jakaś gwarancja była. Moja przyjaciółka, mam wyrzuty sumienia do dzisiaj, bo namówiłem ją, przewertowała to w internecie i nie było żadnych wątpliwości. Włożyła pieniądze. Ja mam po prostu ciężar na plecach.
MACHLOJE W MAJESTACIE PRAWA
– Państwo polskie, KNF, rejestr sądowy dopuścił łachudrę, który kilkanaście tysięcy ludzi oszukał, oszczędności życia zdefraudował. To jest niedopuszczalne, by państwo nie miało nad tym nadzoru. Miał 9 wyroków, zanim założył firmę. Czy takie machloje można robić w majestacie prawa? Jeżeli on nie ma swojego majątku, żeby nam to zrekompensować, będziemy skarżyć Skarb Państwa, a następnie jest Europejski Trybunał Sprawiedliwości.
Marcin P. i Katarzyna P. chcą uczestniczyć we wszystkich rozprawach. Kolejna – już w czwartek 24 marca.
FIRMA KUSIŁA WYSOKIM OPROCENTOWANIEM
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 do sierpnia 2012 roku. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji – od 6 do nawet 16,5 procent w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. Równolegle z procesem karnym toczy się postępowanie upadłościowe spółki. Roszczenia wierzycieli to 584 miliony złotych. Jak na razie syndykowi Amber Gold udało się odzyskać 43 miliony.