– W 1997 roku ryby skażone iperytem rozeszły się po Polsce. Gdy o tym się dowiedziano, radzono się mnie czy robić szum w mediach i informować o tym, by ludzie tych ryb nie jedli. Odradziłem to. I co się stało? Ludzie zjedli i nic im nie było. To dlatego, że nikt nie je surowej ryby, a tylko w takim wypadku mogłoby stać się coś złego – mówi Andrulewicz.