Płatne parkingi w Brzeźnie są nielegalne. Odcinek ulicy Hallera to droga publiczna, a zarządza nim prywatna firma. Być może wystąpię z powództwem – tak w Radiu Gdańsk sprawę parkingów w Gdańsku Brzeźnie ocenił szef Prokuratury Regionalnej w Gdańsku Andrzej Golec. O parkingach w Brzeźnie, wielkiej wodzie i Gdańsku i jej skutkach z prokuratorem rozmawiała Agnieszka Michajłow.
PARKINGOWY HORROR. TRZEBA ZROBIĆ Z TYM PORZADEK
Od 1 lipca, kiedy na miejskich terenach zaczął działać prywatny, całodobowy parking, dzielnica jest zastawiona samochodami. Na dziko swoje auta zostawiają nie tylko turyści, ale też mieszkańcy, którym odebrano zwyczajowy parking wzdłuż alei Hallera. Cena na prywatnym parkingu to trzy złote za godzinę i to przez całą dobę.
Szef Prokuratury Regionalnej w Gdańsku powiedział na naszej antenie, że wystąpił do wojewody pomorskiego z pismem w sprawie parkowanie w Brzeźnie. – Widzę tu pewne nieprawidłowości. Drogi publiczne są drogami, na których funkcjonowanie stref płatnego parkowania jest opisane i wskazane w ustawie. Parkingi w Brzeźnie są nielegalne, jeśli chodzi o odcinek drogi na Hallera. Zarządza tym, w mojej ocenie, nielegalnie jakaś firma. Rozważam wystąpienie z powództwem. Przeczytałem, że wojewoda też pochyla się nad tym tematem, więc najpierw czekam na wyniki jego działań.
Fot. Radio Gdańsk/Rafał Nitychoruk
Andrzej Golec opowiedział też, że romawiał juz o tym z prezydentem Gdańska, Pawłem Adamowiczem. – Powiedziałem, że pas drogi jako parking to sprawa nielegalna. Pracowałem przez pięć lat przy ulicy Hallera, widziałem co się dzieje w wakacje. Horror samochodowy. Rzeczywiście trzeba było zrobić porządek, ale zgodnie z prawem. I tu jest rola prokuratora.
DLACZEGO NIE ZALAŁO GDYNI I SOPOTU? ODPOWIEDŹ W STYLU MISIA
O prokuratorze Golcu zrobiło się głośno, gdy kilka temu, zaraz po powodzi wysłał list do prezydenta Gdańska. „Po raz kolejny obudziliśmy się z ręką w nocniku. Dlaczego w Sopocie czy Gdyni skutki deszczu nie były aż tak odczuwalne? Może system kanalizacji, system odprowadzający wodę w Gdańsku jest niedrożny, niesprawny, źle zaprojektowany… Nie wiem, dlatego proszę prezydenta Adamowicza o wyjaśnienia w tej kwestii”.
– Prezydent Adamowicz odpowiedział na moje pismo. Opisał, jakie przedsięwzięcia zostały podjęte, by stan melioracji działał poprawnie. Nie do końca jestem zadowolony, bo odpowiedź była w stylu filmu „Miś”. Przypomina to słowa do pani kierowniczki, że jak jest zima, to musi być zimno, więc jak pada, to musi być powódź – skomentował gość Radia Gdańsk.
PROKURATOR MOŻE WSZĄĆ ŚLEDZTWO W KAŻDEJ SRAWIE
Zdaniem prokuratora, powodzi można było zapobiec. Problemem jest coraz większa zabudowa Gdańska. – Wiem, że opady były bardzo duże. Ale można było się spodziewać, że takie sytuacje będą miały miejsce. Mieszkam w Gdańsku od zawsze. Widzę w jaki sposób nasze miasto jest zabetonowywane. W każdym wolnym miejscu, buduje się wielkie budynki, woda nie ma gdzie się wylać i gdzie się rozejść. Chcę się dowiedzieć, jak miasto uwzględniało te sprawy i przyjrzeć takim inwestycjom. Nie będę sam stwierdzał, czy mi się coś podoba czy nie. Będę po prostu trzymał rękę na pulsie i przyglądał się, czy rozwój miasta był harmonijny. Prokurator to nie tylko człowiek śledczy, ma prawo do wszczęcia postępowania w każdej sprawie.
– Być może to się przerodzi w jakieś śledztwo. To zależy od tego, jak przeanalizujemy wszystkie sprawy – dodał prokurator.
Gdynia i Sopot znacznie mniej ucierpiały podczas ulewy. Największe szkody odnotowano w Gdańsku Wrzeszczu. – W tamten czwartek wracałam od kolegi wieczorem zza obwodnicy. Widziałem co się działo, musiałem przed wodą uciekać. Na alei Grunwaldzkiej powstało Morze Egejskie. Rano jechałem do pracy i okazało się, że jedyna wolna droga to Tunel pod Martwą Wisłą. Tam obok nie ma tyle betonu, wyjeżdża się na pola i łąki. To są naturalne rozlewiska. Działy się już takie rzeczy, teraz pytanie dlaczego to się znowu stało. Mamy bardzo dobry samorząd, czemu takie rzeczy się dzieją? Należałoby przestrzegać przepisów i temu zapobiec – podsumował Prokurator Generalny.
SMRÓD W SZADÓŁKACH
Idąc tym tropem może powinien Pan zapytać o smród w Szadółkach – zapytała Agnieszka Michajłow. Prokurator Golec przyznał, że rzeczywiście warto byłoby pochylić się nad tym tematem. – Ilekroć jadę do sądu, zastanawiam się nad tym. Może trzeba tam wyczyścić i zrobić tak, żeby nie śmierdziało? Jestem tylko jeden, a świat jest wielki. To jest sprawa dla prokuratora. Tam dochodzi do zanieczyszczeń powietrza. Jeśli badania wykażą, że wszystko jest w porządku, tylko śmierdzi, to wtedy zostawimy ten temat – zakończył prokurator.
Posłuchaj audycji: