Cztery dni tegorocznych Mistrzostw Polski w żeglarskich klasach olimpijskich na Zatoce Gdańskiej z pewnością zmęczyły nawet najlepiej wytrenowanych zawodników. – Od czwartku do soboty w serii kwalifikacyjnej na którą złożyło się dziewięć ponad godzinnych wyścigów, mieliśmy dużą falę i silny, niestabilny wiatr. Warunki te dały się we znaki niemal dwustu zawodnikom z dziewięciu krajów – komentuje Piotr Kula z GKŻ Gdańsk.
TRUDNY PRZECIWNIK SPORYM WYZWANIEM
Jak mówi, po tej serii ciężko było mu chodzić i przed niedzielnym Wyścigiem Medalowym rozgrzewał się ponad godzinę, żeby pozbyć się bólu mięśni. – A wszystko to dlatego, że wygrałem osiem z dziewięciu wyścigów kwalifikacji. Zapłaciłem za to jednak wysoką cenę, bo przeciwnicy naciskali wyjątkowo mocno – dodaje Kula.
– Przez te trzy dni wypracowałem dziewięć punktów przewagi nad drugim w klasyfikacji, ubiegłorocznym Mistrzem Polski Mikołajem Lahnem – tłumaczy sportowiec.
NIEPRZEWIDYWALNY AKWEN
To cenna przewaga przed Wyścigiem Medalowym dla najlepszej dziesiątki w każdej z klas. Jest bardzo krótki, trwa kilkanaście minut, a punkty liczone są podwójnie. W tych regatach rozgrywany był na rozlewisku Wisły Śmiałej przed samym portem.
Piotr Kula podkreśla, że to bardzo nieprzewidywalny akwen i wszystko może się na nim zdarzyć. – Słaby, kręcący się wiatr spowodował, że próbowaliśmy rozegrać ten wyścig przez niemal dwie godziny. Kilkukrotnie był przerywany w czasie procedury startowej lub już po starcie… Dwa razy gdy byłem na prowadzeniu. Trzymanie emocji na wodzy tak długo, gdy walczy się o mistrzostwo Polski jest wycieńczające – mówi.
W końcu, po kilku próbach odbył się wyścig. – Miałem za zadanie upilnować tylko dwóch najbliższych konkurentów, w szczególności Mikołaja. Wykonałem plan w stu procentach. Zapominając o innych konkurentach trzymałem obu najbliższych przeciwników za sobą i finiszując przed nimi zapewniłem sobie szósty tytuł Mistrza Polski – podsumowuje swój sukces Piotr Kula.
Nie mniej emocji było w pozostałych klasach, bo warunki na akwenie Wyścigów Medalowych dodały rywalizacji niespotykanej dramaturgii. Sukcesy święciło w niedzielę wielu reprezentantów klubów z Trójmiasta. Całe podium klasy 49er stanowią zawodnicy z Gdańska i Sopotu, a na najwyższym jego stopniu stanęli Łukasz Przybytek z Pawłem Kołodzińskim z AZS AWFiS Gdańśk.
Srebro w windsurfingowej klasie RS:X kobiet wywalczyła Maja Dziarnowska z Ergo Hestia Sopot, a brąz Agnieszka Bilska z GKŻ Gdańsk. Srebrne medale zdobywali też: medalista olimpijski w klasie RS:X Przemysław Miarczyński z Ergo Hestia Sopot, w klasie Laser Filip Ciszkiewicz z Arki Gdynia, a w klasie 470 mężczyzn Karol Jączkowski i Artur Baranowski z AZS AWFiS Gdańsk.
W GARNITURZE NA ŁÓDCE
Możliwe, że nie zobaczymy już tych samych łódek w przyszłorocznych Mistrzostwach Polski klas olimpijskich. Rozpoczyna się nowa kampania Tokio 2020 i część klas może opuścić olimpijskie grono. Być może zostaną zastąpione innymi. Klasa Finn startuje w Igrzyskach od 1952 roku, a dziś jest wśród tych, które mogą pożegnać się z ruchem olimpijskim.
– Dlatego też niejako na wszelki wypadek, gdyby to były ostatnie regaty tej rangi dla klasy, w której startuję od jedenastu lat, ubrany w garnitur pożeglowałem swoją łódką po ulubionym akwenie w Górkach Zachodnich. Zdobywałem na nim Mistrzostwo Polski pięć razy. To dość wzruszające, zwłaszcza gdy patrzę na zrobione wczoraj fotografie – dodaje Piotr Kula.
pk/mar