Apelują o zaprzestanie sporu politycznego i pozostawienie historycznej nazwy przed Muzeum II Wojny Światowej. Grupa gdańszczan zorganizowała nietypowy happening.
Zachęcali mieszkańców do poparcia ich pomysłu, by plac przed muzeum nosił nazwę Wiadrowników.
WIADROWNICY NA ULICY
„Wiadrownicy na ulicy”, „Nie róbmy polityki, róbmy wiadra” – takie hasła padały podczas akcji. Organizatorzy podkreślali, że nie są przeciwko czemuś, ale za tym, żeby utrzymać historyczne i tradycyjne nazwy w Gdańsku.
– Uważamy, że profesor Władysław Bartoszewski czy rotmistrz Witold Pilecki powinni zostać upamiętnieni w muzeum. Ale ten fragment Gdańska od wielu lat nosi nazwę Wiadrownia. Dlaczego tego nie zachować? Jest to neutralna nazwa. Tym bardziej, że jest uchwała rady miasta sprzed 20 lat, że pierwszeństwo w nazewnictwie ulic czy placów w mieście mają właśnie historyczne nazwy. Po co mieszkać w to politykę? – pytają inicjatorzy akcji.
WIADRA DLA RADNYCH
Na happening przynieśli ze sobą wiadra, na których można było się podpisywać. Wiadra zostaną w poniedziałek przekazane radnym podczas sesji. To na niej będzie głosowana sprawa nadania nazwy dla placu. Radni PO i prezydent chcą, by nadać mu imię Władysława Bartoszewskiego, a radni PiS – rotmistrza Witolda Pileckiego.
Jak nieoficjalnie dowiedziało się Radio Gdańsk, w klubie PO ma być dyscyplina partyjna podczas głosowania. Inicjatorzy akcji apelują do radnych, by przełożyli głosowanie w tej sprawie i porozmawiali z mieszkańcami o ich propozycji.
Joanna Stankiewicz/amo