Przy świecach, muzyce i publiczności. Nie, to nie biesiada. To… sekcja zwłok w nowożytnym Gdańsku
Zapalcie świece, muzycy niech zaczną grać, proszę się zbliżyć do stołu! Rozpoczynamy! Tak w nowożytnym Gdańsku mogły wyglądać… publiczne sekcje zwłok.
Zapalcie świece, muzycy niech zaczną grać, proszę się zbliżyć do stołu! Rozpoczynamy! Tak w nowożytnym Gdańsku mogły wyglądać… publiczne sekcje zwłok.
Nowożytny system komunikacji na polskich okrętach składał się z jednej osoby. Zresztą, jak wyjaśnia Aleksandra Litwinienko z Kompanii Kaperskiej, było to bardzo prestiżowe zajęcie.
Kilka lub kilkaset kilogramów srebra – tyle kosztowała informacja w średniowieczu. I to nie byle jaka, bo np. ta dotycząca umocnień i załóg zamków. Do tego spektakularne wpadki, krzyżacki James Bond i podwójni agenci w sutannach. To nie scenariusz filmu, to średniowiecze na Pomorzu.
Święta wielkanocne dawnych gdańszczan mogą wydać się nam lekko zaskakujące. Okazuje się, że przez setki lat zmieniło się niewiele, chociaż na wielkanocnych stołach mogliśmy spotkać dawniej coś, czego byśmy się nie spodziewali.
Wysoko nad naszymi głowami, na dwóch wieżach w Gdańsku, wiszą dwa zestawy dzwonów. Jedyne takie instrumenty, które towarzyszyły gdańszczanom przez setki lat.
Brzydka, ale dobra ryba, czyli węgorz, uznawana była za najsmaczniejszą w czasach państwa krzyżackiego. Rybą był też… bóbr. Rarytas trafiający na królewskie i komturskie stoły. Jak wyglądały średniowieczne „firmy” rybackie, jak dzielono wody, na których wolno było łowić i kto łowić mógł – między innymi o tym opowiada Andrzej Gierszewski z Muzeum Gdańska.
Czarna śmierć, czyli dżuma zdziesiątkowała Europę i Pomorze w średniowieczu. Jeśli wydaje się wam, że zaraza pojawiła się i zniknęła w średniowieczu właśnie, to jesteście w błędzie. Wracała co jakiś czas przez setki lat. Nawiedzała przy okazji gród nad Motławą.
© 2024 - Radio Gdańsk