– To był ewenement. Podczas pierwszej edycji Święta Morza do miasta, które wówczas liczyło 30 tysięcy mieszkańców przyjechało ponad trzy razy więcej osób. Mogło ich być nawet 100, 120 tysięcy – tak na antenie Radia Gdańsk o początkach Święta Morza w Gdyni opowiadał Sławomir Kitowski, znawca i miłośnik Gdyni. Pierwsze Święto Morza, którego pomysł wyszedł z szeregów Ligi Morskiej i Kolonialnej, obchodzone było w Gdyni w 1932 roku. – To było największe ogólnopolskie wydarzenie od 1910 roku, czyli od obchodów 500. rocznicy zwycięstwa nad Krzyżakami pod Grunwaldem. Wtedy odzyskiwaliśmy terytoria lądowe, a tu podkreślano odzyskanie dostępu do morza i szczególne zasługi gdyńskich pionierów. Tych, którzy budowali port i miasto.
POMYSŁODAWCA ŚWIĘTA
Wśród zasłużonych wyróżniał się Julian Rummel, jeden z pomysłodawców budowy portu w Gdyni. W swoich wspomnieniach relacjonuje, jak zorganizowano uroczystość. Pisze: „Myślałem o urządzeniu wielkiego święta, takiego jak urządza się w portach katolickich, które ściągają tam setki tysięcy osób. Składają się na nie uroczystości religijne, święcenie morza i statków, przy czym demonstrowane jest całe bogactwo folkloru”.
Głównym organizatorem święta był Andrzej Wachowiak, prawa ręka Rummla. Konsultował się on także z miejscowym dziekanem i biskupem morskim. „Po obfitej korespondencji otrzymaliśmy zgodę na urządzenie po wsze czasy święta 29 czerwca, w Dniu Świętych Apostołów Piotra i Pawła, patronów rybaków. Data była bardzo dogodna, ponieważ nad morzem jeszcze nie panował tłok, który rozpoczynał się w pierwszych dniach lipca” – pisał dalej Julian Rummel.
ŚWIĘTO GDYNI CZY RUMMLA?
Kitowski podkreślał, że Rummel był bardzo charyzmatyczną osobą. Niemiecka prasa, pisząc o święcie morza, nazywała je niekiedy „świętem Rummla”. – Po to, by zjawiło się więcej osób, Rummel zaproponował, by kolej dała jednorazową zniżkę 65 proc. To zadziałało. Do miasta, które miało wtedy 30 tysięcy mieszkańców przyjechało trzykrotnie więcej osób.
Znawca historii Gdyni tłumaczył, że święto udało się również dzięki doskonałej organizacji. – Miasto nie miało infrastruktury hotelarskiej. Na miejsca noclegowe zaadaptowano szkoły, urzędy, a nawet szopy i stodoły. Zdarzały się także noclegi na plaży. Nikt nie narzekał.
– W organizację święta zaangażowana była cała Polska – wspominał miłośnik Gdyni. – O to chodziło Lidze Morskiej i Kolonialnej, żeby w głowach młodzieży i zasiewać dobrą propagandę – umiłowanie morza. Przyjechała cała polityczna świta – prezydent Ignacy Mościcki, marszałek Sejmu Kazimierz Świtalski, marszałek Senatu Władysław Raczkiewicz i wielu innych.
GOŚCIU, UŚMIECHNIJ SIĘ
Liga sformułowała również odezwę do odwiedzających. Wtedy do uczestników napisano: „Drogi Gościu, jeśli nie wszystko w Gdyni wypadnie tak, jak zaplanowałeś, to nie złorzecz, nie irytuj się, tylko się uśmiechnij. Uśmiechnij, bo musisz zapamiętać, że byłeś w najmłodszym mieście w Polsce. Wybacz drogi Gościu niewygody, na które jesteś narażony i uśmiechnij się”. Gdynia dziś także wita wjeżdżających do miasta tym historycznym hasłem „Uśmiechnij się, jesteś w Gdyni”. – Tylko w przeciwieństwie do pierwszych lat mamy pięknie urządzone, wygodne miasto – zauważa Sławomir Kitowski.
Posłuchaj audycji: