Przed wojną w Polsce było prawie 300 korporacji studenckich. Dziś w Polsce nie są powszechne. Kiedyś studenci zrzeszali się głównie w celach obronnych, bo często byli atakowani podczas podróży. Zakładali korporacje i razem podróżowali, szkolili się w szermierce, opowiadał w Radiu Gdańsk Marcin Wiszowaty, członek jednej ze współczesnych korporacji studenckich – Konwentu Polonia.
Gościem audycji „Co za historia?” był też historyk dr Jan Daniluk z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, członek korporacji Lauda. Tematem audycji prowadzonej przez Wojciecha Sulecińskiego były korporacje oraz inne stowarzyszenia studenckie i ich znaczenie w kształtowaniu się elit.
Czy korporanci rządzą światem? Na to pytanie próbowali odpowiedzieć goście na kilka dni przed rozpoczęciem w Gdańsku 52. Komerszu Narodów Bałtyckich, czyli zjazdu członków korporacji studenckich. Komersz jest organizowany co roku, tym razem po raz pierwszy w Trójmieście. Organizuje go najstarsza polska męska korporacja akademicka Konwent Polonia, założona w 1828 r. w Dorpacie (dzisiaj: Tartu w Estonii), a od 1998 r. działająca w Trójmieście.
Korporacje studenckie mają jednoczyć studentów o podobnych poglądach i wartościach, pracować nad charakterem członków. Zawsze istniała pewna selekcja. Nie można przyjść z ulicy i dostać się do korporacji. Można do niej zostać zaproszonym. – To gwarantuje, że trafią tam ludzie, którzy chcą ze sobą pracować, mówił Marcin Daniluk.
– Nie o wszystkim możemy mówić, bo część rytuałów jest tajna i nie może zostać ujawniona, tłumaczył Wiszowaty. Najpierw kandydat na korporanta jest gościem i podlega obserwacji, potem staje się fuksem, ale nie ma jeszcze prawa brania udziału we wszystkich spotkaniach i piastowania funkcji. Kolejny etap to pełne członkostwo i udział w życiu korporacji. – Jedna rzecz pozostaje na całe życie, rzeczywiste poczucie braterstwa, mówili goście Radia Gdańsk.
Posłuchaj audycji:
mat