– Miała być to wojna dżentelmenów, którzy na jakiejś łące rozwiążą swoje sprawy. Wyszła z niej jednak bardzo krwawa i długa wojna – mówił w Radiu Gdańsk dr Jan Szkudliński z Muzeum II Wojny Światowej.
Dr Jan Szkudliński jest między innymi autorem książki o bitwie pod Chancellorsville z 1863 roku, stoczonej w czasie amerykańskiej wojny domowej. Audycję Co za Historia, poświęconą właśnie wojnie secesyjnej, prowadził Wojciech Suleciński.
NIEWOLNICTWO OD ZAWSZE BUDZIŁO EMOCJE
– Ta wojna musiała trwać długo. Obie strony były bardzo zdeterminowane – podkreślił dr Jan Szkudliński. – Kwestia tego, co było powodem wojny secesyjnej nie znajduje prostej odpowiedzi. Niewolnictwo było najważniejszą rzeczą, o którą ludzie się spierali. Ten temat od zawsze budził emocje – dodał historyk.
WOJNA O ZASADY
W rozmowie z Wojciechem Suleciński dr Jan Szkudliński zwrócił uwagę, że strony walki traktowały się z szacunkiem i nie lekceważyły się nawzajem. – Zaciekłość nie wiązała się z nienawiścią. To była wojna ludzi, którzy walczyli o zasady, kiedy walka się kończyła, jeńców traktowano dobrze. W 1862 roku jeden z oddziałów otoczył fort. Obaj dowódcy nie znali się. Jeden z nich nie miał wykształcenia wojskowego. Poprosił wojskowego, by ten powiedział czy honorowe jest poddanie się. Ten mu odpisał, że kapitulacja nie jest czymś, co w tej sytuacji uwłacza honorowi tego wojska. Nikt później tego oficera nie potępiał.
WIELKA BRYTANIA PORADZI SOBIE BEZ BAWEŁNY
Początek wojny secesyjnej to sukcesy Południa. – Południowe stany nie musiały robić nic. Zależało im na uznaniu mocarstw, szczególnie Wielkiej Brytanii i Francji. Gospodarka Południa była nastawiona na eksport, głównie bawełny. Myślano, że bez południowej bawełny przemysł na Wyspach stanie. Okazało się jednak, że można sprowadzać bawełnę z innych krajów – powiedział gość audycji Co za Historia.
NAUKA WOJSKOWEGO RZEMIOSŁA
Zdaniem historyka, wojsko było przygotowane na wojnę podobną do napoleońskiej. Obrót spraw spowodował, że dowódcy musieli przeorganizować pracę i uczyć się na bieżąco. – Tak naprawdę armii nie było. Obie strony musiały więc te armie sformułować. Nagle pod dowództwem oficerów znalazło się kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Musieli uczyć się wojennego rzemiosła. Pierwsza bitwa była szokiem, bo armia zostaje odparta. Widać to nawet w serialu „Północ-Południe”, gdzie widzowie z Waszyngtonu, którzy przyjechali oglądać bitwę, muszą po prostu uciekać – opowiadał gość Wojciecha Sulecińskiego.
POPKULTURA OCENIŁA WOJNĘ
– Popkultura podsumowała wojnę secesyjną. Pierwsze spojrzenie to „Przeminęło z wiatrem”. Widać tam kompletną destrukcję Południa. „Wzgórze Nadziei” to z kolei obraz konfederackiej prowincji, która cierpi od wojny. Mężczyzn nie ma, a żony i dzieci są na farmie. Te dwa filmy pokazują ogrom zniszczeń w Ameryce. Pojawiły się też problemy ekonomiczne – inflacja i wzrost cen. Do tego spadek wartości dolara i brak możliwości eksportu. Żyło się coraz biedniej – podsumował w Radiu Gdańsk dr Jan Szkudliński.
Posłuchaj audycji: