Naród, który nigdy nie skapitulował. „Westerplatte kojarzy się Polakom z II wojną światową, stąd siła tego mitu”

– Westerplatte jest i zawsze było tym miejscem, które kojarzy się właśnie z II wojną światową – w 77. rocznicę kapitulacji Westerplatte gościem Wojciecha Sulecińskiego w programie „Co za Historia” był dr Jan Szkudliński z Muzeum II Wojny Światowej.
Prowadzący pytał o dwie białe flagi na Westerplatte.

– Ja wiem o jednej. Na temat drugiej nie ma wiarygodnych źródeł i póki ktoś ich nie pokaże, to tego wydarzenia nie można uznać za fakt historyczny. Westerplatte jest i zawsze było tym miejscem, które przeciętnemu Polakowi kojarzy się właśnie z II wojną światową, stąd siła tego mitu. Wszystkie wydarzenia, które tam miały miejsce są analizowane i osądzane czasami bardzo radykalnie, a nie powinno się ich traktować w oderwaniu od reszty tej wrześniowej rzeczywistości. Major Sucharski szans na dalszy opór nie widział i chciał swoich żołnierzy ratować. Jego oficerowie się temu sprzeciwili. To nie jest nic dziwnego, w warunkach września ’39 odnajdujemy mnóstwo tego typu przypadków, że podwładni chcą opór kontynuować, dalej walczyć. Pamiętajmy, że to są sytuacje niezwykle emocjonalne, stresogenne i rolą historyka, nie jest osądzanie, a wyjaśnianie – powiedział dr Szkudliński.

WOLA WALKI

Prowadzący pytał też historyka czy opinia „narodu, który nie skapitulował” jest ważnym elementem polskiej spuścizny drugiej wojny światowej.

– Jestem przekonany, że tak – odpowiedział dr Szkudliński. – Sama kapitulacja nie musi oznaczać, że żołnierz lub oficer wypada zupełnie z działań. Do oficerów, którzy kapitulowali we wrześniu ’39 zalicza się również przyszły gen. Sosabowski, który wziął udział w kapitulacji, potem ukrył się w Warszawie i przedostał się na Zachód. W każdym przypadku mamy do czynienia z wolą walki. Pamiętajmy tez, że ci wszyscy, którzy przedostali się na Zachód i później w Polskich Siłach Zbrojnych wzięli udział, musieli pokonać liczne niebezpieczeństwa i przeszkody, żeby móc dalej walczyć, ale była istotna różnica z wrześniem ’39. Walka u boku aliantów zachodnich dawała rozsądną szansę na skuteczność.

NAJWAŻNIEJSZE POŚWIĘCENIE

Czym tłumaczyć takie wydarzenia jak Wizna, to co zdarzyło się na Kępie Oksywskiej? Takie dramatyczne decyzje oficerów, którzy nie idą do niewoli i odbierają sobie życie? Pytał Wojciech Suleciński przytaczając postacie Władysława Raginisa, Stanisława Dąbka.

– Jest to najwyższe poświęcenie. Tu bym dopisał majora Dobrzańskiego „Hubala”, który co prawda sobie życia nie odebrał, ale też do końca nie chciał zaprzestać walki. Jest to wola wali, decyzja oficera. Miała swoje wymierne koszty – wyjaśniał historyk. – Wielu oficerów tej decyzji nie chciało podjąć i dziś nie ujmuje to im niczego. Admirał Unrug też skapitulował na Helu, a traktujemy go dziś jak bohatera.

ŻOŁNIERSKI HONOR

Zdaniem historyka, tradycja wojskowa nakazuje dochować żołnierskiego honoru. – Zupełnie inaczej wygląda kapitulacja rejonu umocnionego, inaczej oddziału polowego, a jeszcze inaczej okrętu wojennego. Generalnie od oficera dowodzącego oczekiwano wykonania zadania, zapewnienia swoim żołnierzom szans na odniesienie sukcesu. Kiedy sytuacja staje się beznadziejna, honor żołnierski zostaje dotrzymany, opór stawiony, wówczas dowódca podejmuje decyzję o kapitulacji, bądź zwołuje radę wojenną – podsumował dr Jan Szkudliński.

Posłuchaj audycji:

Rafał Mrowicki/mich
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj