Stany Zjednoczone na początku XX wieku dopiero stawały się światową potęgą. Między USA z tamtego okresu a USA z XXI wieku zachodzi sporo analogii, jednak – jak mówi gość programu Co za Historia – „różnica jest fundamentalna”.
Gościem Wojciecha Sulecińskiego w audycji Co za historia był Piotr Zaremba, publicysta tygodnika „W Sieci” oraz autor książek o prezydentach USA, takich jak „Uzbrojona demokracja. Theodore Roosevelt i jego Ameryka” oraz „Demokracja w sanie wojny. Woodrow Wilson i jego Ameryka”.
W dyskusji na temat obecnego kształtu Stanów Zjednoczonych jest sporo analogii z USA sprzed stu lat. Powracają tematy imperializmu czy antyimperializmu amerykańskiego, angażowania się w politykę europejską, izolacjonizm, spory wewnętrzne, protekcjonizm gospodarczy – zauważył prowadzący audycję.
– Donald Trump jest w jakiś sposób wyjątkowy, bo jest historii USA prezydentem spoza polityki. Był wcześniej tylko biznesmenem, który podbił partię Republikańską mechanizmem prawyborów – mówi Piotr Zaremba. Historyk dodaje, że swoimi hasłami Donald Trump bezpośrednio czerpie z idei amerykańskich prezydentów z początku XX wieku. – Użył hasła „America first” (z ang. – Ameryka pierwsza), które było hasłem republikanów na początku lat 20. Użył go Warren Harding, który wygrał wybory. To się odnosiło do takich tematów jak ograniczenie dopływu imigrantów, ochrona własnej gospodarki i do polityki zagranicznej.
FUNDAMENTALNA RÓŻNICA
Na początku poprzedniego stulecia Stany Zjednoczone rywalizowały gospodarczo z Niemcami oraz Wielką Brytanią, która była wtedy światową potęgą gospodarczą. USA dopiero stawały się wtedy światowym mocarstwem. Mimo analogii ze współczesnością, zdaniem Piotra Zaremby „różnica jest fundamentalna”. – W roku 1926 znany dziennikarz Walter Lippmann (późniejszy doradca prezydenta Franklina Roosevelta – przyp. red.) napisał artykuł, z którego wynika, że Amerykanie nie mają poczucia, że są potęgą. Oni byli już wtedy potęga gospodarczą, ale nie byli potęgą polityczną i militarną. Dziś jest zupełnie inaczej.