W programie „Co Za Historia” gościem historyka Wojciecha Sulecińskiego był dr Jan Szkudliński, historyk wojskowości z Muzeum Gdańska. W audycji poruszono temat 80. rocznicy inwazji III Rzeszy Adolfa Hitlera na Związek Radziecki, która przypadała 22 czerwca.
Na wstępie audycji rozmówcy zastanawiali się nad przyczynami i okolicznościami konfliktu. Przywoływano opinie o tym, że być może atak Hitlera jedynie uprzedził atak Związku Radzieckiego na zachód i III Rzeszę.
– Geneza wojny to trudny temat. Archiwa Armii Czerwonej i ZSRR otworzyły się w latach 90., ale później ponownie przymknęły. Powróciliśmy do nurtów narracyjnych, którym musimy uwierzyć na słowo – podkreślił na wstępie audycji dr Jan Szkudliński, historyk wojskowości z Muzeum Gdańska.
Gość programu wskazał na sytuację w obecnej Rosji, która nie ułatwia badań historycznych wokół wojny z 1941 r.
– Mamy do czynienia z sytuacją, w której pewne państwo stara się redefiniować własną historię i kształtować to, jak wolno o niej pisać, a jak nie wolno o niej pisać. Czyni to poprzez ograniczanie dostępu do archiwów i stosowanie realnych szykan prawnych wobec naukowców. Wiele narracji jest z gruntu niewiarygodnych, nawet jeśli częściowo mówi prawdę. Prawdopodobnie nigdy nie będziemy w stanie stwierdzić czarno na białym, że np. Stalin próbował uderzyć i Hitler ubiegł go o 20 dni. Istnieje wiele poszlak na potwierdzenie tej tezy. Niektórzy wskazują na ofensywne ugrupowanie sowieckich armii. Ale mamy za sobą doświadczenie kilkudziesięciu lat zimnej wojny, w trakcie której armia ZSRR też była ugrupowana ofensywnie, a jednak wojna nie wybuchła – zaznaczył dr Jan Szkudliński.
Prowadzący podkreślił niuanse i szczegóły inwazji III Rzeszy na ZSRR 22 czerwca 1941 r. Przywołał wiele wątpliwości wśród historyków co do stanu Armii Czerwonej. Z jednej strony armia Związku Radzieckiego była określana jako kolos na glinianych nogach, z drugiej strony była najpotężniejsza na świecie.
Historycy przyznali, że niejasności te wywołane są tym, że armia ZSRR miała bardzo dużo sprzętu, jak czołgi i samoloty, ale jednocześnie brakowało części zamiennych, mechaników, ciężarówek i lokomotyw do ich transportu.
– Nawet zastraszony żołnierz jest bardziej zainteresowany tym, żeby chronić własne życie, niż żeby umrzeć. To nie jest tak, że Niemcy zniszczyli kilkanaście tysięcy czołgów i samolotów Armii Czerwonej. Nie mieli na to wystarczających sił. Ten sprzęt porzucali czasem radzieccy żołnierze przy próbach ucieczki. Była historia pewnego korpusu pancernego, który, mimo że nie brał jeszcze udziału w walkach, stracił prawie wszystkie swoje czołgi. Z 1000 czołgów jego stan zmniejszył się do kilkudziesięciu, a w pewnym momencie nawet 30 urządzeń – zauważył dr Jan Szkudliński.