Nauczyciele domagają się nowego systemu wynagradzania. „Chcemy, żeby nasze płace przynajmniej nie traciły na wartości”

NSZZ „Solidarność” pracowników oświaty „nie wyklucza żadnej formy protestu” włącznie ze strajkiem. To odpowiedź na propozycje zmian warunków pracy i wynagrodzeń, przedstawionych we wtorek przez Ministerstwo Edukacji i Nauki. Oświatowa „Solidarność” domaga się od rządu realizacji porozumienia  podpisanego w 2019 roku, a w szczególności powiązania płac nauczycieli z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce. – Nie może być tak, że rząd nie realizuje podjętych zobowiązań – mówi rzecznik Rady Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Monika Ćwiklińska.

Jej zdaniem, nie wywiązując się z podpisanego porozumienia, rząd okazuje brak szacunku dla nauczycieli.

Monika Ćwiklińska podkreślała, że protest nauczycieli zdecydowanie jest uzasadniony. – Jeśli chodzi o Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”, to od ponad dwóch lat dopominamy się o realizację porozumienia z 2019 roku, które rząd podpisał z naszym związkiem, zobowiązując się do wprowadzenia do 2020 roku takiego systemu wynagradzania nauczycieli, który będzie powiązany z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej – tłumaczyła.

Rzeczniczka podała w wątpliwość informacje Ministerstwa Edukacji i Nauki o rzekomych konsultacjach zapowiadanej podwyżki z dyrektorami i nauczycielami. – Nie mamy wiedzy, którzy dyrektorzy i nauczyciele mieli takie pomysły. Może pomysły różnych nauczycieli, pracujących w różnych warunkach są różnorodne, ale nie słyszeliśmy o takim związku zawodowym czy innej grupie nauczycieli, która chciałaby wyeliminowania części swoich kolegów z pracy i uzyskania za to podwyżki. Tak to wygląda. Nie widzimy dodatkowych nakładów finansowych na oświatę, nie ma takich dodatkowych środków w ustawie budżetowej, a tak zwane podwyżki chce się sfinansować tym, że część nauczycieli straciłaby pracę lub pełne zatrudnienie. Dodatkowo chce się zabrać nam pewne świadczenia, na przykład z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych. Nauczyciele, którzy w tej chwili nie mają nadgodzin, zyskaliby je, ale niektórzy by stracili. Krótko mówiąc, taką samą ilość pieniędzy dzieli się na mniejszą liczbę osób i w ten sposób ma być sfinansowana podwyżka. Nie możemy się na to zgodzić – podkreślała.

SYTUACJA NAUCZYCIELI WPŁYWA NA SYTUACJĘ UCZNIÓW

Monika Ćwiklińska wskazywała, że pogorszenie warunków pracy wpłynie negatywnie na sytuację nie tylko nauczycieli, ale również uczniów. – Zwiększenie czasu pracy zawsze będzie wiązać się ze zmniejszoną wydajnością nauczyciela. Poza tym jedynym przyczynkiem do zwiększenia wynagrodzenia ze strony ministerstwa jest zwiększenie długości pracy „przy tablicy”, a nie słyszymy nic o warunkach pracy, w jakich nauczyciele muszą pracować – wskazywała.

Rzeczniczka podkreślała, że oświatowej „Solidarności” chodzi o reformę całego systemu płac nauczycieli. – Cały czas, od kilku lat, dopominamy się o taki system wynagradzania, który zapewni nam waloryzację płac. Po jakiejś podwyżce, ostatnia była 1 stycznia 2020 r., następuje czas, kiedy nie myśli się już o waloryzacji płac ze strony rządowej, a jak wiadomo, z roku na rok mamy coraz większą inflację i siła nabywcza naszych pensji maleje. Co roku mamy ten sam problem: gonimy za inflacją i dopominamy się o podwyżki. Chodzi nam o to, żeby zawód nauczyciela był doceniony i chcielibyśmy przynajmniej, żeby nasze wynagrodzenia nie traciły na wartości, żeby w taki sposób, w który rośnie przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej, rosły nasze wynagrodzenia. W przeciwnym razie dochodzi do spięć i niepokojów – mówiła.

Strajkiem grożą także ZNP i Forum Związków Zawodowych. Także te centrale związkowe opowiadają się za powiązaniem wynagrodzenia nauczycieli ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce. Przypomnijmy, rząd planuje przeznaczyć na podwyżkę pensji dla nauczycieli prawie 8 mld zł. Dzięki czemu, jak informuje resort przeciętne wynagrodzenie dla nauczyciela wchodzącego do zawodu ma wzrosnąć o 1 412 zł.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj