Joanna Bartoszewska, Pomorski Ośrodek Adopcyjny

– Na to pytanie nie da się jednoznacznie odpowiedzieć, ale ostatnie wydarzenia wskazują na to, że w Polsce jest nielegalna adopcja – uważa dyrektor Pomorskiego Ośrodka Adopcyjnego Joanna Bartoszewska. W taki sposób odniosła się ona do ostatnich informacji o tym, że były Rzecznik Praw Ofiar Krzysztof Orszagh pośredniczył w nielegalnych adopcjach.

Magda Szpiner: Dzień dobry. Witam Panią.
Joanna Bartoszewska: Dzień dobry. Witam Panią, witam Państwa.

MS: Czy w Polsce handluje się dziećmi?
JB: Jest to pytanie, które podejrzewam od kilku dni nurtuje wszystkich. Nie tylko osoby związane z tą tematyką, ale całe społeczeństwo. Myślę, że odpowiedzi jednoznacznej udzielić też na tę chwilę nie można. Wydaje mi się, że ostatni przykład, który został nagłośniony w mediach, potwierdza ten fakt.

MS: Ten przykład to jest były Rzecznik Praw Ofiar przy MSWiA, który usłyszał już prokuratorskie zarzuty. Miał pośredniczyć w nawiązywaniu kontaktów między kobietami w ciąży, a rodzinami, które poszukiwały dzieci do adopcji. No i miał żądać od tych ludzi po kilkadziesiąt tysięcy złotych w zamian za swoje pośrednictwo. Tyle prokuratura, a sam zainteresowany mówi „Nie robiłem nic złego, pomagałem w organizowaniu adopcji rodzinom, które tego chciały. Pomagałem także dzieciom, bo w ten sposób chroniłem je przed np. „patologiczną rodziną”. Pani dyrektor, nie do końca rozumiem tę sytuację. Bo z jednej strony są rodziny, które chciałyby mieć dzieci, z drugiej strony w wypadku byłego rzecznika, on mówi o dziewczynach, głównie młodych dziewczynach, o trudnej sytuacji finansowej, złych warunkach życiowych, które dzieci chcą oddać. Myślę sobie, że zawsze wydawało mi się, w Polsce jest coś takiego jak adopcja ze wskazaniem. Więc gdzie jest problem? I na czym ta sprawa tak naprawdę polega?
JB: Tak naprawdę, żadna ustawa nie używa takiego sformułowania jak adopcja ze wskazaniem. Jest to określenie zapisu ustawy kodeksu rodzinnego, który mówi o tym, że do przysposobienia dziecka m.in. jest potrzebna zgoda rodziców. Jeżeli są oni w pełni zdolności do czynności prawnych, możemy z nimi nawiązać kontakt, żyją to ta zgoda rodziców jest do przysposobienia potrzebna. I to rozumiemy jako adopcję ze wskazaniem. Bo ja też nie chcę powiedzieć i myśleć o tym w ten sposób, że adopcja ze wskazaniem odbywa się wyłącznie na takiej zasadzie, że ktoś za to dostaje pieniądze. Mówimy wtedy o handlu ludźmi, bo adopcja ze wskazaniem może być również taka, że załóżmy, ja będąc w bardzo trudnej sytuacji mam kuzyna, jakąś świetną przyjaciółkę i wiem, że moje dziecko w tej rodzinie będzie się czuło dobrze, zna tę rodzinę. Może być też dziecko starsze, które pójdzie do takiego przysposobienia. Ale niemniej ta sytuacja, o której mówimy, czyli matka, która jest w trudnej sytuacji poznaje nagle ludzi, którzy chcą przysposobić dziecko. Oni tak naprawdę nie wiedzą nic o tej matce. Ta matka nie wie nic o nich, ani o swoim dziecku, które ma się narodzić. Ona nie wie jakie emocje będą nią targały w momencie kiedy to dziecko urodzi. Dlatego też ustawodawcy wskazali wprost, że dopiero po sześciu tygodniach od porodu matka mogłaby się zrzec praw do swojego dziecka. Bo taka jest też możliwość rozwiązania tej sytuacji.

MS: Proszę mi powiedzieć w takim razie, co ma zrobić młoda dziewczyna, która nie chce dziecka w oknie życia chociażby zostawiać czy pozbywać się dziecka w inny sposób. Tylko znaleźć mu rodzinę. Co ona ma zrobić?
JB: Tak naprawdę może się zwrócić do każdej z instytucji, która zajmuje się ogólnie szeroko pojętą polityką społeczną. Są to ośrodki pomocy społecznej na poziomie gminy, są to powiatowe centra pomocy rodzinnej, ośrodki adopcyjne na poziomie województwa. Bo z zasady, te osoby znajdujące się w trudnej sytuacji życiowej, z tymi instytucjami mają do tej pory do czynienia. I te instytucje są w stanie tym matkom powiedzieć, co mają krok po kroku zrobić. Mogą faktycznie zrzec się legalnie praw do swojego dziecka. To dziecko wtedy rzeczywiście szybko może znaleźć rodzinę, która już jest przygotowana przez ośrodek adopcyjny. Posiada świadectwo ukończenia szkolenia, odpowiednie kwalifikacje. I ta rodzina szybciutko może to dziecko przysposabiać.

MS: Jedną z par, której pomógł Krzysztof Orszak byli 40-kilkuletnia kobieta i 50-kilkuletni małżonek. Oboje obcokrajowcy, w zasadzie bez szans na adopcję z racji wieku. Wczoraj, przygotowując się do tej rozmowy, przeglądałam nowe zapisy ustawy, które od kilku miesięcy obowiązują jeśli chodzi o m.in. adopcję, rodziny zastępcze.
JB: Ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej.

MS: Tak jest. I tam nie znalazłam, szczerze mówiąc, żadnej informacji, która mówiłaby o tym w jakim wieku nie mogą być rodzice np. starsi niż 50 lat od dziecka. Jak to jest? To jest sprawa indywidualna ośrodków adopcyjnych? Jak Państwo to regulują?
JB: Tak naprawdę to jest mit. Bo najprościej jest powiedzieć „nie mają kwalifikacji dlatego, bo są za starzy” kolokwialnie mówiąc. W zasadzie jest to nieprawda, bo czynnikiem na to, żeby osoba czy rodzina nie dostała kwalifikacji jako przysposabiający nie jest wyłącznie różnica wieku. Ustawa nie wskazuje faktycznie wprost granic jasnych w latach. Mówi o tym, że przysposobić może osoba, kiedy występuje odpowiednia różnica wieku. Przez tą odpowiednią różnicę wieku wiele osób, kłaniających się nad tym tematem rozumie to, że ma być jak najbardziej zbliżona do naturalnych różnic wieku w rodzinach naturalnych.

MS: Czyli w jednym ośrodku może to być np. 35 lat, a w innym 40?
JB: Każda sprawa kandydata do przysposobienia tak naprawdę jest indywidualna. Myślę, że to nie jest indywidualna sprawa ośrodka, ale tak naprawdę indywidualna sprawa tego kandydata i jego predyspozycji.

MS: „W każdym większym mieście są dwie lub trzy kancelarie prawne, które przeprowadzają nielegalne adopcje. To dlatego, że ośrodki adopcyjne zniechęcają potencjalnych rodziców zastępczych. Potrzebne są czasem zaświadczenia od proboszcza.” – tak w jednym z wywiadów mówiła Beata Dołęgowska, szefowa fundacji Dziecko – Adopcja – Rodzina. To prawda? Na Pomorzu też mamy kancelarie, które zajmują się nielegalnymi adopcjami?
JB: Przyznam się szczerze, że ja do tej pory nie miałam w swojej karierze. Pracuję dopiero niespełna rok w ośrodku adopcyjnym. Nie miałam takiego przypadku, żeby tutaj rzeczywiście namacalnie stwierdzić, że taka kancelaria sprawą się zajmuje. Trafiły nam się już co prawda dwie sprawy prowadzone przez sądy. Bo tu musimy pamiętać o tym, że tak naprawdę kwestie przysposobienia rozstrzyga sąd, a nie ośrodek adopcyjny. Prowadziły sprawy, gdzie miały swoich pełnomocników, czyli de facto przedstawicieli kancelarii prawnych. Sąd poprosił pracowników o dokonanie analizy więzi istniejących między dzieckiem, a tą rodziną. Ale jeżeli mówimy o więziach, jeżeli dziecko przebywa w takiej rodzinie już 3 lata, to też trudno powiedzieć, żeby tych więzi nie było. Możemy ewentualnie przypuszczać, że tutaj taka sytuacja miałaby miejsce.

MS: Do tej pory w Polsce funkcjonowało 106 ośrodków adopcyjnych, w tym 51 niepublicznych, 55 publicznych, które podlegały powiatom. Teraz po zmianach w ustawie, która kilka miesięcy temu weszła w życie, ośrodki częściowo zostały zlikwidowane. Na ich miejsce powołano nowe. Według danych urzędów marszałkowskich z 16 województw w styczniu zeszłego roku przestało istnieć 35 proc. ośrodków adopcyjnych. Pozostało 68. Przypomnę, że przy likwidacji ustanowiono także limity adopcji dla ośrodków budżetowych. 10 dla prywatnych, 20 w roku 2010.
JB: Najprostsza droga, jakby limit, żeby wyłonić te ośrodki, które rozpoczną w nowych strukturach pracę.

MS: A czy to utrudniło adopcję w Polsce? Czy dzisiaj po tych zmianach, tak twierdzą rodzice na forach, jest zdecydowanie trudniej o adopcję dziecka? Bo ci ludzie od zlikwidowanych ośrodków się skarżą, że trafili gdzieś na koniec listy w państwowych ośrodkach adopcyjnych. Jak to jest na Pomorzu?
JB: Nie ma takiej możliwości tak naprawdę. W województwie pomorskim funkcjonują 2 ośrodki. Nasz publiczny, czyli Pomorski Ośrodek Adopcyjny oraz ośrodek prowadzony przez fundację Dla Rodziny. Te dwa ośrodki realizują zadania na poziomie powiatu. Możemy powiedzieć, że na początku przyszłego roku, kiedy ustawa weszła w życie, zachodziły te wszelkie zmiany może ten proces został lekko spowolniony. Ale na pewno nie jest tak, że właśnie do naszego ośrodka adopcyjnego zostały skumulowane wszystkie osoby, które były kandydatami w całym województwie poza fundacją. Te osoby na pewno nie trafiły na koniec kolejki. Każda sytuacja była analizowana. Mamy swoje rejestry, gdzie osoby były ustawiane w kolejce zgodnie z okresem oczekiwania i zgłaszania się w swoich ośrodkach.

MS: Czy uważa Pani, że organizowanie szkoleń tych przysposabiających rodziców dwa razy w roku w ośrodkach, to jest wystarczająco?
JB: Ale to też jest mit.

MS: Też jest mit?
JB: Na tę chwilę w moim ośrodku kończy się druga sesja szkoleniowa. Rozpoczęliśmy już trzecią. Czyli do połowy tego roku będą to trzy sesje. I w przyszłym półroczu będą kolejne.

MS: Czyli nie jest to ograniczenie. A co z opłatą związaną z adopcją?
JB: Każda działalność ośrodka adopcyjnego jest bezpłatna dla kandydatów. Jeśli mówimy o tym, że jest to odpłatne, to jest to kolejny mit.

MS: Proszę powiedzieć ile dzieci w państwa ośrodku dziś czeka na adopcję?
JB: Czeka to też jest takie szerokie pojęcie. Bo ustawa mówi o tym, że każde dziecko wolne prawnie musi być zgłaszane do ośrodka adopcyjnego, które dokonuje jego kwalifikacji, czyli oceny jego możliwości, nawiązania więzi itd. W tym roku zostało zgłoszonych do naszego ośrodka na ten dzień 284 bodajże. Z czego tak naprawdę, analizując zeszłoroczne realizacje ustawy, wynika, że tak naprawdę około 30 proc. dzieci jest gotowych do przysposobienia, czyli możemy je zakwalifikować.

MS: A kolejka oczekujących?
JB: Kolejka też tak naprawdę się skraca. W zeszłym roku dokonało się w naszym ośrodku 81 adopcji. W tym roku już 28 dzieci zostało przysposobionych. Kolejnych 56 czeka już w okresie preadopcyjnym. Na koniec zeszłego roku przewidywaliśmy, że gotowych osób do przysposobienia jest około 60. Mówiąc o tym, że na tę chwilę już kolejne dzieci są w procedurze, tak naprawdę osób oczekujących może być też w granicach 40. Tych gotowych, po całym procesie kwalifikacji. Reszta jest w procesie.

MS: Wiem, że jednym zdaniem pewnie nie do końca da się odpowiedzieć. Czy w Polsce trudno adoptuje się dzieci? Czy to jest droga przez mękę, jak niektórzy rodzice mówią?
JB: Ogólnie, to nie jest prosta sprawa i myślę, że to nie chodzi o to czy to jest w Polsce czy w jakimkolwiek innym kraju. To jest po prostu proces, w którym musimy przygotować kandydatów do tego, żeby stworzyli odpowiednie warunki do przyjęcia dziecka, które chcą przysposobić.

MS: Dziękuję za wizytę w studiu Radia Gdańsk.
JB: Dziękuję.


Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj