Jacek Łęski, rzecznik ISD Polska, właściciela Stoczni Gdańsk

– Nie będzie upadłości. Podpisaliśmy porozumienie z Agencją Rozwoju Przemysłu na spore dokapitalizowanie i to porozumienie jest realizowane. Na jego mocy, obie strony zaangażowane są w ratowanie stoczni – poinformował Jacek Łęski rzecznik ISD Polska, właściciela Stoczni Gdańsk. Rozmowa ze studia Polskiego Radia w Warszawie.

Agnieszka Michajłow: Dzień dobry. Witamy.
Jacek Łęski: Dzień dobry. Witam. Przepraszam, ale może na początek krótkie uściślenie-  ISD Polska nie ma udziałów w Stoczni Gdańsk. W Stoczni Gdańsk…

AM: No dobrze, ale jest właścicielem. Niech Pan wyjaśni…
JŁ: Wiadomo, że ja mogę mówić w imieniu właścicieli Stoczni Gdańsk…

AM: No właśnie Pan chyba musi mówić… Panie Jacku w imieniu.
JŁ: Cieszę się, że mam taką okazję.

AM: Bardzo trudno jest nawiązać bezpośredni kontakt z zarządem Stoczni Gdańsk. Mam takie wrażenie jakby się troszkę przed dziennikarzami ukrywał. Co się dzieje, że pracownicy nie dostają pieniędzy?
JŁ: Stocznia Gdańsk jest w bardzo trudnej sytuacji finansowej i rzeczywiście jest tak, że ta pensja która powinna być w tym miesiącu wypłacona, będzie wypłacona w ratach. Tak sytuacja zdarzała się już wcześniej. Oczywiście to nie jest nic przyjemnego i pracownicy mają powody być zaniepokojeni. Natomiast wcześniej już takie sytuacje się zdarzały i za każdym razem wszystko dostawali. Więc mam nadzieję, że i tym razem dadzą nam jeszcze ten minimalny kredyt zaufania i poczekają chwilę aż te pieniądze zostaną wypłacone.

AM: Ale słyszymy także, że stocznia nie reguluje składek wobec ZUS, nie płaci kontrahentom, nie płaci między innymi za prąd. To już jest poważna sprawa.
JŁ: Sprawa jest poważna i zaległości w Stoczni Gdańsk są poważne dlatego też…

AM: A jak wysokie?
JŁ: Tego specjalnie nie rozgłaszamy i chyba się Pani nie dziwi dlaczego. To nie jest nic czym się można chwalić. Z tego powodu, to nie jest powód, aby z tym się w mediach obnosić. Sytuacja jest trudna, tak jak mówiłem. Jeśli chciałaby Pani porozmawiać o tym, jak ta sytuacja wygląda i skąd się wzięła, to ja z przyjemnością powiem.

AM: Pewnie powie mi Pan, że dekoniunktura, że kryzys na rynku? Dlatego jest taka trudna sytuacja? Mam w pamięci to co mówił prezes Litwinów, jak był tutaj w Gdańsku. Że to będzie super firma, że tylko oczekuje od pracowników pełnego zaangażowania. Pomylił się?
JŁ: A pamięta Pani kiedy to było?

AM: Pamiętam to był 2007 rok, albo 2008…
JŁ: A pamięta Pani, że to było przed tym kiedy ISD a obecnie już GSG, czyli Gdańsk Shipyard Group, bo tak się nazywa firma, która jest właścicielem stoczni. Że to było zanim się dowiedzieliśmy, że pomoc publiczna jaką należy zwrócić, gdyby chcieć robić sobie w stoczni to, co się chce wynosi nie 60 milionów złotych, a 760 milionów złotych?

AM: No tak, ale przecież wy tej pomocy nie musieliście zwracać. Potem też jeszcze w zeszłym roku słyszałam…
JŁ: Pani Agnieszko ja mam prośbę taką uporządkujmy fakty…

AM: Dobrze.
JŁ: Uporządkujmy fakty, bo bez tego będzie bardzo ciężko rozmawiać… Właściciel, gdy kupował Stocznię Gdańsk był przekonany, że pieniądze jakie są do zwrotu to jest mniej więcej ok 60-70 milionów złotych nominalnie, czyli w przeliczeniu na prawdziwe pieniądze, bo tak to się odbywa, to wychodzi ok. 20-30 milionów złotych i z takim wydatkiem się liczył. Chciał zwrócić pomoc publiczną i wtedy miałby wolne ręce, swobodę w dysponowaniu majątkiem stoczni i kształtowaniu jej profilu produkcyjnego. Kiedy pojechaliśmy pierwszy raz do Brukseli okazało się, że to nie jest 60, w momencie gdy już byliśmy właścicielami w sensie GSG. Kiedy Ukraińcy byli już właścicielami stoczni okazało się, że to nie jest 60, a 760 i w tym momencie zaczął się gigantyczny problem.

AM: No dobrze, ale firma jest w ukraińskich rękach od tylu lat i jeszcze w zeszłym roku słyszałam, że co prawda trzeba będzie się wycofywać z produkcji statków, bo na to nie ma zapotrzebowania i możliwości, ale że wychodzimy z kłopotów. Że będzie będziemy budować wieże wiatrowe. Ciągle to były takie informacje dające nadzieję.
JŁ: Te plany są nadal aktualne…

AM: Tak, ale czy to się uda? Jak słyszę o takiej sytuacji stoczni to myślę sobie, ktoś się zdenerwuje złoży wniosek o upadłość i po stoczni.
JŁ: Tak nie będzie. Po pierwsze w marcu tego roku podpisaliśmy z Agencją Rozwoju Przemysłu, czyli z drugim współwłaścicielem stoczni porozumienie, które przewiduje znaczne dokapitalizowanie stoczni i poprawę jej sytuacji finansowej. To porozumienie jest realizowane w tej chwili. Powodem z zaległościami jest to, że nastąpiły pewne formalne kłopoty z dopięciem kolejnego etapu tego porozumienia, ale jesteśmy na najlepszej drodze, aby w tym tygodniu jeszcze…

AM: A to zatrzymajmy się na chwilę, bo takie informacje do nas docierały również prasowe, że wy większościowy właściciel, nie chcecie aby dokapitalizować, chcecie żeby ktoś, jak rozumiem Agencja Rozwoju Przemysłu, kupiła część terenów, których podobno nikt nie chce? Jest jakiś kłopot z tym dokapitalizowaniem? Nawet wczoraj tutaj w studiu poseł Aziewicz mówił, że każdy musi dokapitalizować wedle swoich udziałów. I jak rozumiem, Ukraińcy nie chcą. To niech Pan powie chcą, czy nie chcą?
JŁ: To jest nieprawda. Dementuję te informacje. Jest mi przykro, że takie informacje w przestrzeni publicznej się pojawiają, że są powtarzane, nawet przez tak poważne źródła jak „Gazeta Wyborcza”, czy tygodnik „Polityka”…

AM: No dobrze, ale jak jest?
JŁ: Jest inaczej. Jest porozumienie, które przewiduje, że właściciele czyli ARP i GSG, czyli ta strona ukraińska, wspólnie podejmują plan ratowania finansów Stoczni Gdańsk. Ten plan przewiduje różne działania. Od prawnych, przez finansowe, przez wprost dofinansowanie za pomocą gotówki Stoczni Gdańsk. Biorą w nim udział obie strony i obie strony proporcjonalnie do tego, jak się umówiły będą ten plan realizować.

AM: No dobrze, to ja Panu zacytuję. Słyszał Pan na pewno tę wypowiedź, rzecznik Agencji Rozwoju Przemysłu? Po pierwsze mówi, że to nie jest żadna umowa, ale ogólne porozumienie. Ale zwał to, jak zwał, mówi: Składaliśmy różne propozycje ukraińskim udziałowcom, ale nie zostały przyjęte. Jak to rozumieć?
JŁ: To nieprawda. Składano dwie propozycje. Pierwsze była złożona formalnie i została przez nas skrytykowana w tym sensie, że jest niewykonalna. My złożyliśmy własną i czekamy na odpowiedź ze strony ARP.

AM: Ale niech Pan powie, czy wy chcecie pieniędzy? Czy Ukraińcy są w stanie też jakieś pieniądze w to włożyć? W jaki sposób ma się odbyć to dokapitalizowanie, ażeby uratować Stocznię Gdańsk? Co trzeba zrobić?
JŁ: Proponuje nie wszystko na raz. Porozumienie przewiduje, że obie strony są zaangażowane w ratowanie Stoczni Gdańsk tak finansowo, jak i w sensie organizacyjno- technicznym. Co to znaczy w praktyce? W praktyce to oznacza na przykład, że Ukraińcy zobowiązali się do dopłacenia do Stoczni Gdańsk kilkudziesięciu milionów gotówką. Część tych pieniędzy, pierwsza transza została przekazana Stoczni Gdańsk w ostatnich tygodniach.

AM: Rozumiem, że tych pieniędzy już nie ma, skoro nie było na pensje?

JŁ: Co to znaczy, że nie ma? Pieniądze zostały wydane na te cele, które z ARP omówiliśmy. Po drugie elementem tego programu jest rzeczywiście sprzedaż części aktywów Stoczni Gdańsk.

AM: No i dźwigi zostały już kupione, prawda?
JŁ: Tak, dźwigi zostały kupione przez Synergię, a pieniądze za te dźwigi wpłynęły do stoczni. Ze swojej strony Ukraińcy wpłacili gotówką kwotę, na którą się umówili z ARP. Ten plan przewiduje działanie z dwóch stron. Z jednej strony sprzedaż majątku stoczni, który nie jest potrzebny do produkcji, a pieniądze z tego uzyskane zasilają stocznię oraz dokapitalizowanie w postaci gotówki ze strony ukraińskich właścicieli.

AM: Jakie jest teraz konkretne oczekiwanie i na jaką odpowiedź, na co czekacie? Żebyśmy wiedzieli, o czym w ogóle rozmawiamy…
JŁ:Czekamy na kolejne elementy tej umowy, których szczegóły są dopinane w ostatnich dniach i będą za chwile gotowe. Jesteśmy z ARP w stałym kontakcie i ten plan jest realizowany. On z różnych powodów natury formalnej, nie ma sensu wchodzić w szczegóły, jakoś się przykleszczył na tydzień, czy półtora i w związku z tym mamy opóźnienie.

AM: ARP ma kupić od stoczni jakieś grunty na Wyspie Ostrów, których podobno nikt nie chce kupić?
JŁ: Nie,…a skąd Pani wie, że nikt nie chce kupić?

AM: Proszę Pana wszystko co wiem, to jest z doniesień… Taki jest problem trochę…
JŁ: Czyli tak, jedna pani drugiej pani a potem ktoś tam na mieście powiedział… Naprawdę nie możemy w ten sposób rozmawiać poważnie… Niestety spotykam się z tym dość często, jak kolega w „Gazecie Wyborczej” pisze tekst i pisze, że nieoficjalnie się dowiaduje z anonimowych źródeł to przepraszam, co to jest za informacja?

AM: Może jak się nie może dowiedzieć oficjalnie, to się musi dowiadywać nieoficjalnie.
JŁ: To niech nie pisze bzdur…

AM: Był Pan dziennikarzem, więc dobrze Pan wie jak to jest.
JŁ: Wiem jak to jest i wiem, że z reguły jak się podaje informacje za anonimowym źródłem, to są to informacje obarczone ryzykiem, że mogą być błędne.

AM: No dobrze Panie Jacku, to nich pan powie co z tym planem restrukturyzacji? Wczoraj tutaj poseł Aziewicz mówił, że wy macie czas do końca czerwca postawiony przez Komisję Europejską, jak rozumiem rozliczenia się z tej restrukturyzacji, która jak poseł Aziewicz twierdzi w ogóle nie jest realizowana, albo prawie w ogóle.

JŁ: To nieprawda. Plan jest zrealizowany w części. W części nie jest zrealizowany ze względu na problemy finansowe, jakie wystąpiły w trakcie realizacji w stoczni. W tej chwili czekamy na szczegóły techniczne i finansowe dalszych kroków które mamy podjąć z ARP i dopiero na tej podstawie będziemy w stanie stworzyć ostateczną wersję tego plany restrukturyzacji, który rzeczywiście należy przekazać Komisji Europejskiej. Czekamy po prostu na ustalenie tych ostatnich szczegółów.

AM: A do upadłości wiele brakuje?
JŁ: Wiele brakuje do upadłości ponieważ…

AM: Właściciel sam nie ma zamiaru postawić wniosku?
JŁ: Nie, dlaczego? Skąd taki wniosek?

AM: To jest pytanie nie wniosek. To pytanie.
JŁ: No nie, Pani pyta: Czy właściciel ma zamiar postawić wniosek o upadłość?

AM: Tak.
JŁ: Skąd podejrzenie, że w ogóle mógłby mieś taki pomysł?

AM: Może to zrobić właściciel i mogą to zrobić wierzyciele…
JŁ: No oczywiście, że nie ma zamiaru.

AM: Pytam, czy właściciel ma taki plan, bo mam okazję rozmawiać z przedstawicielem właściciela. Niech się Pan nie dziwi …
JŁ: No. ale ja się dziwię, bo to jest pytanie kompletnie z księżyca.

AM: Jeśli spółka, jeśli firma jest niewypłacalna, a słyszę, że nie realizuje płatności wobec przeróżnych podmiotów…
JŁ: N, nie… Firma ma kłopoty finansowe i my tego nie ukrywamy. Firma ma rzeczywiście zaburzenia płynności w tej chwili i to się odbija na sposobie wypłaty pensji, ale jednocześnie firma ma dwóch odpowiedzialnych właścicieli, którzy środki i możliwości, aby tę firmę postawić na nogi. I właśnie to się dzieje.

AM: A po stronie ARP jest dobra wola?
JŁ: Mam nadzieję, że tak…

AM: Ale wie Pan, czy ma Pan nadzieję?
JŁ: A skąd to wątpliwość? Pani Agnieszko jeszcze raz zapytam?

AM: To nie Pan pyta, tylko ja pytam…Ten zakup żurawi wskazywał, że to taki zastrzyk dla stoczni, tak? Tak to zrozumiałam miesiąc temu.
JŁ: Nie to nie jest zastrzyk dla stoczni. To jest realizacja wspólnie przyjętego planu. On zakłada sprzedaż części majątku stoczni z jednej strony, z drugiej dopłaty finansowe ze strony ukraińskich właścicieli.

AM: Dobrze. To teraz kiedy i jakie decyzje? Na co powinniśmy teraz czekać?
JŁ: Choćby i dzisiaj my czekamy. Decyzja jest po stronie ARP, jeśli chodzi o ustalenie szczegółów finansowych dalszej realizacji tego wstępnego porozumienia, które mamy z marca. Czekamy. W każdej chwili jesteśmy gotowi do współpracy. Jesteśmy w stałym kontakcie z ARP. ARP doskonale jest zorientowana we wszystkich sprawach stoczni. Chciałbym też zdementować informacje, które pojawiały się między innymi w „Polityce”, że ARP ma kłopot z dostaniem się do dokumentów stoczni. To jest nieprawda. Wszystkie dokumenty stoczni, jakie ARP chce zobaczyć są zawsze do ich wglądu. Nawet przed ostatnią radą nadzorczą z tego co wiem, przedstawiciel ARP poprosił o szczegółową listę dokumentów, z którymi chciałby się zapoznać i je otrzymał. Nic nie mamy do ukrycia.

AM: To taki apel z mojej strony, aby przedstawiciel właściciela z którym właśnie rozmawiam, nas i opinię publiczną informował o tym, co się właśnie dzieje. Żeby nie było tych przekłamań, o których Pan mówi. Dziękuję bardzo.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj