– Wspólnie, z mieszkańcami Słupska, zrobiliśmy bardzo dużo. Udało nam się zlikwidować marginalizację miasta, którą Gdańsk promował, powiedział prezydent Słupska Maciej Kobyliński.
Agnieszka Michajłow: Zaczniemy nie od referendum, a od tej informacji, która dzisiaj do nas dotarła. Zmarł Tadeusz Mazowiecki. Co by Pan powiedział? To chyba nie był Pański bohater.
Maciej Kobyliński: Tu się Pani myli. To był mój bohater. Znałem go, oczywiście nie blisko. Dwa razy zamieniliśmy paręnaście zdań, ścięło mnie to z nóg. Wydawałoby się, że on jest wieczny, a przecież miał prawie 90 lat. A dlaczego to nie miał być mój bohater to nie powiemy, to już pani tajemnica.
AM: Dobrze, to już tak to zostawmy. Panie Prezydencie, Pańskim przeciwnikom drugi raz nie udało się Pana odwołać. Co by Pan powiedział tym, którzy uważają, że Pan powinien odejść, którzy wczoraj za tym głosowali?
MK: Ja myślę, że wynik referendum świadczy sam za siebie. Tym bardziej, że starczała dużo mniejsza ilość niż np. w Warszawie. Chcę im powiedzieć, że nie mają racji. To chyba byłoby najprostsze, a to wynika z faktu, że wspólnie przez tyle lat, ja już jedenaście od rząd plus cztery, a w międzyczasie piastowałem też różne stanowiska, ze Słupszczanami zrobiliśmy bardzo wiele. Udało nam się zniwelować marginalizację, którą Gdańsk dosyć mocno promował. Udało nam się skupić wszystkich razem. Jak się okazuje nie wszystkich, ale jakby tak się przyjrzeć po kolei tym osobom, które to robiły, to zrozumielibyśmy ich intencje, które nie zawsze były czyste.
AM: No właśnie, bo pojawiały się przed tym referendum takie hasła: „SOS dla Słupska”, „Ratujmy Słupsk”. To taka atmosfera dosyć wojenna, bo Pan mówi, że razem, a ja mam takie wrażenie, że właśnie nie razem.
MK: Pani wie tylko naskórkowo co się dzieje w Słupsku, pani nie mieszka w tym mieście. Gdyby było tak jak pani mówi, to by mnie już dawno odwołano. A przede wszystkim by mnie nie wybierano trzy razy pod rząd.
AM: Panie Prezydencie, a Pan wyciąga jakieś wnioski z tych wniosków o Pańskie odwołanie?
MK: Oczywiście.
AM: Proszę powiedzieć jakie.
MK: Bardzo proste. Żeby jednak spróbować i zrobić wszystko, że jeżeli będzie trzecie referendum, żeby nikt już nie przyszedł. Oczywiście, ja trochę żartuję, ale wie pani, właśnie mi mija czterdzieści lat pracy. Tylko w Słupsku pracuję dosyć ciężko. Bardzo się staram. Dla mnie Słupsk jest wszystkim, jest moją partią. Cóż tu powiedzieć, po rodzinie jest na drugim miejscu. Stąd też bardzo źle odbieram te wszystkie zarzuty. Zarzuty były właściwie straszne.
AM: No właśnie, że źle Pan zarządza finansami miasta, że w sposób nieprzejrzysty sprawuje Pan władzę, że ukrywa Pan informacje w sprawie budowy aquaparku. No i w ogóle ten aquapark to chyba poważny zarzut, że nieskończony…
MK: Powiem pani anegdotycznie, jeśli pani pozwoli. Przed ratuszem stoi naczepa z moim zdjęciem, bardzo głupim, i jest napisane: „Aquapark to moja największa zasługa w tej kadencji.” Miałem masę telefonów, rozbawiło mnie to. Dobrze, że Pan nareszcie im napisał, że to jest najważniejsze, my tyle czekamy, ale co Pan takie głupie zdjęcie dał. Nie spodziewano się zupełnie, ci ludzie na przykład nie odebrali tego jak ja. I ci, którzy to zafundowali, że to jest przeciwko mnie. Myśleli, że to jest moja obrona przed referendum.
AM: No dobrze, ale aquapark to chyba nie jest Pański sukces?
MK: Oczywiście, że sukces. Pani redaktor, proszę wpaść do Słupska, porozmawiać z ludźmi, pójść do aquaparku. On ma 70%. Dwudziestego ogłaszamy kolejny przetarg i jestem przekonamy, że tym razem będzie wygrany. Dlatego, że jest głośno, wiemy kto się najprawdopodobniej zgłosi, bo przyjeżdżają bardzo poważne firmy. Jeżeli przyjeżdża firma z Gdańska i ona jest dziesięć razy na budowie tylko po to, żeby się dowiedzieć jakie są warunki i nie traci nadziei, że wygra przetarg, no to ja też nie tracę nadziei, że już na przetargu nie zjawi się hochsztapler. Także to jest sukces, żeby była jasność.
AM: Trzeciego referendum to myślę, że nie będzie, ale ma Pan przed sobą dosyć trudny rok do wyborów samorządowych. Jak Pan zamierza do tych wyborów samorządowych pracować, współpracować, czy współpracować z radnymi? Czy tam jest jeszcze jakaś możliwość porozumienia? Czy z Pańskiej strony jest jakaś wola tego porozumienia?
MK: Moja wola cały czas jest dobra. Natomiast mam nadzieję, że to w tej radzie jest literalnie sześć osób, którzy po prostu ciągną za sobą innych, czy to strasząc, czy opowiadając im niestworzone rzeczy. Ja wiem, bo to są w końcu też Słupszczanie, więc rozglądając się nerwowo za mną na wszystkie boki mówią: No każą nam, musimy, dyscyplina partyjna. Znaczy się, moi przeciwnicy, ta szóstka, o której mówię, twierdzą, że to nieprawda, że oni wszyscy tak nie znoszą tego Kobylińskiego.
AM: Jak Pan zamierza sobie z tym oporem w radzie poradzić? Pan mówi sześć osób, ale…
MK: Ja już nie będę chodził na sesję. To im z resztą zapowiedziałem dużo wcześniej.
AM: Jak to?
MK: Normalnie. Mam zastępców, mam dyrektorów i ś.p. pan Kaczyński też w ogóle nie chodził na sesje, może czasami. Ja też chodzę, ale jeżeli oni sami twierdzą, że wprowadzam złą atmosferę, co nie jest prawdą, warto żeby ktoś się pokusił i był uprzejmy to przejrzeć, bo wszystko jest nagrane. Nigdy pierwszy nie zaczepiłem nikogo, na żadnej sesji, tylko zorientowawszy się w miarę szybko, że ja jestem choleryk, że się strasznie czuję urażony, jak się atakuje Słupsk, nie mnie tylko Słupsk. A odzywki typu: „Tymi papierami to pan się może podetrzeć, to są fakty i nie ma żadnej reakcji ze strony pana przewodniczącego” jakby Pani odebrała? Prawda?
AM: No tak, ale ja też słyszę, że Pan mówi do ludzi: Zamknij się baranie. To cytat, więc tam chyba nie pozostajecie sobie dłużni.
MK: Proszę powiedzieć gdzie Pani to słyszała i od kogo? Po co pani powtarza te plotki? To są plotki.
AM: Od radnych. Czyli ja rozumiem, że bez takiej dobrej woli, że nie będzie się Pan już z radnymi spotykał, żeby nie zaostrzać tego konfliktu.
MK: Tak, oczywiście. Na komisję już nie chodzę, żeby się te komisje mogły odbywać. Teraz powiedziałem, że nie będę chodził na sesję, co ich zresztą bardzo ucieszyło. Wyraźnie zadeklarowali swoją radość. To jest walka nie tylko ze mną. To jest walka niespełnionych ludzi, z tej szóstki dwie osoby przegrały ze mną. Pan przewodniczący PO dwa razy ze mną przegrał, boi się trzeci raz przegrać, nie przegra, bo ja nie startuje. Gdyby oni wzięli pod uwagę, że przegrali dwa referenda, a ze mną trzy razy wybory, czyli pięć razy. A ja będę tylko rok, to niech się zastanowią, czy dalsza walka szkodzi komu? Myślę, że Słupskowi i im najbardziej.
AM: No właśnie, bo to już jest Pańska ostatnia kadencja. Pan nie zmieni zdania i nie będzie startował jeszcze raz?
MK: Nie zmienię zdania.
AM: Dobrze, a kto Pana zdaniem powinien dalej rządzić Słupskiem, żeby Słupsk się rozwijał i żeby nie było już takich konfliktów, jakie są dotychczas?
MK: Pani uważa, że Słupsk się nie rozwija? Nie zrozumiałem pytania.
AM: Nie, ja chcę żeby Słupsk dalej się rozwijał.
MK: Dobrze, tak jak teraz, dziękuję. Ja już wyznaczyłem swojego, nieśmiało, ale niemniej mojego pierwszego zastępcę pana Andrzeja Kaczmarczyka. Bo powiem pani ciekawostkę, rozmawiałem z wszystkimi, z całą górą PO w Gdańsku. Jak mówiłem, że bardzo proszę, wymyślcie kogoś, a ja go bardzo chętnie wprowadzę, opowiem wszystko, będę pomagał.
AM: A w jakim sensie wymyślcie? Pan miał przecież zastępcę z Platformy Obywatelskiej.
MK: Oni ciągle nie mają kontrkandydata. Dlatego jak są wybory, to się rzuca ośmiu naraz.
AM: Zbigniew Kamiński, poseł Platformy przecież jest kontrkandydatem.
MK: Nie, proszę pani. Na moje wyraźnie pytania, bez nazwisk wszystkich szefów też w Warszawie nie padło nigdy jego nazwisko, mimo że słyszał te moje pytania. Nie wiem, pewnie uważają, że powiedzenie już teraz to jest spalenie człowieka i to jest znowu nasza słupska, a właściwie narodowa specjalność, że nie ma gabinetu cieni, że nie ma namaszczonego wcześniej, zdecydowanie wcześniej następcy. Tak jak to się wszędzie odbywa.
AM: Dobrze Panie Prezydencie, to pomińmy te partyjne i polityczne układanki. Niech Pan powie Słupszczanom, jak zamierza Pan przez ten rok z korzyścią dla nich rządzić?
MK: Bardzo się cieszę, że udzieliła mi pani głosu i że mogę się zwrócić do Słupska. Jesteście pierwszym radiem, za co bardzo dziękuję. Pani imiennie i radiu też. Chciałem za waszym pośrednictwem bardzo serdecznie podziękować Słupszczanom, okazali się mądrzy. Oni są moją siłą. Te referenda mnie wzmacniają i nie na zasadzie, że ja teraz wam pokażę, tym sześciu plus innym moim przeciwnikom. Tylko, że ja teraz dalej będę robił wszystko, żeby było wspólnie. Przecież ludziom bardzo zależy na Słupsku. Ludzie mnie znają od 1949 roku, więc gdyby tak było źle, to już dawno by się Kobyliński skończył.
AM: Dziękuję bardzo za rozmowę. Do usłyszenia.
MK: To ja pani dziękuję. Kłaniam się.