Brązowy medal był na wyciągnięcie ręki, był bardzo blisko. Zresztą potwierdziła to jedna z zawodniczek Karolina Kudłacz, która po meczu w czasie konferencji wyraziła się, że byliśmy blisko tego medalu. Trudno w jednym zdaniu powiedzieć czego zabrakło, powiedział Jerzy Ciepliński, były trener AZS AWFiS Gdańsk i reprezentacji polskiej szczypiornistek. Mariusz Nowaczyński: Dzień dobry Panie trenerze.
Jerzy Ciepliński: Dzień dobry.
MN: Piłka ręczna jest takim sportem powiedziałbym prozawałowym, bo tam szybko wszystko się zmienia i tak mogą się losy meczu odwrócić. Powiem szczerze, że jak kolega redaktor Włodek Machnikowski umawiał mnie na rozmowę z Panem, to byłem prawie pewien, że będziemy mieć ten brązowy medal. No i właściwie do czasu przerwy, czyli w pierwszej połowie meczu wszystko się sprawdzało. A co poszło nie tak, według Pana, w tej drugiej połowie, że musimy cieszyć się z czwartego miejsca, które i tak jest świetne?
JC: Rzeczywiście, ten brązowy medal był w naszym zasięgu, był bardzo blisko. Zresztą potwierdziła to jedna z zawodniczek Karolina Kudłacz, która w czasie konferencji prasowej po meczu wyraziła się w ten sposób, że „byliśmy blisko tego medalu”.
MN: To czego zabrakło, tak okiem trenerskim?
JC: To trudno jednym zdaniem, czy wymienić jedną przyczynę, gdzie zaistniała taka sytuacja.
MN: To jest kwestia koncentracji, nastawienia psychicznego? Gdzie, według Pana tkwiła przyczyna, że to siadło? Jedna Dunka właściwie rozstrzelała całą naszą drużynę.
JC: Przyczyna jest wielokierunkowa. Dunka zdobywa 10 bramek w meczu. Kwestia przyjęcia odpowiedniej taktyki, kwestia wyłączenia tej zawodniczki, kwestia psychicznego podejścia, emocjonalnego podejścia zawodniczek do tego meczu. Jest wiele przyczyn. Tutaj najwięcej mógłby powiedzieć trener Rasmussen, który był na miejscu i reagował odpowiednio.
MN: Pewnie jeszcze powie po powrocie do kraju. A który z tych meczów podobał się Panu? Okiem fachowca, który Pan ocenia najlepiej, z tych, które dziewczyny zagrały na mistrzostwach?
JC: Myślę, że najwyżej trzeba ocenić mecz z Rumunkami, gdzie mimo tego, że te Rumunki prowadziły przez większą część meczu, różnicą często nawet chyba pięciobramkową, Polki potrafiły się zmobilizować, potrafiły zniwelować tę przewagę i wygrały bardzo ważny mecz.
MN: Zrobiły trochę to, co Dunki z nami we wczorajszym meczu, prawda? Podobny scenariusz, tylko odwrotny.
JC: Tak. Scenariusz podobny, bo tutaj też była taka sytuacja. Takie mecze, jak ten z Rumunią, zostają na długo w pamięci.
MN: I budują drużynę, jak to się mówi. Czytałem Pana wypowiedź przed meczem z Francją. Przewidywał Pan, że nasze dziewczyny mogą wygrać. Skąd takie przypuszczenia? W końcu mierzyły się z mistrzyniami.
JC: Mecz z Francją odbywał się już po meczu z Rumunią. Takie mecze wygrane, jak z Rumunią, budują. Wiedziałem, że na tej fali jesteśmy w stanie pokonać praktycznie każdy zespół występujący w tych mistrzostwach.
MN: Panie trenerze, musi Pan być dumny z tych dziewczyn także dlatego, że jak wyliczyłem z kolegami z redakcji sportowej, osiem z nich wyszło spod Pana ręki.
JC: Miałem okazję z nimi pracować, pracując w klubie AZS AWF Gdańsk przez ładnych kilka lat. I rzeczywiście znam je doskonale. A w związku z tym, że one w tej chwili odgrywają znaczącą rolę w polskiej reprezentacji, wydaje mi się, że dobrze wykonaliśmy swoją pracę i te dziewczyny dużo się tutaj nauczyły. Ich poziom sportowy dziś jest bardzo wysoki.
MN: Myśli Pan, że to jest początek pasma sukcesów czy to jednorazowy wyskok? Jak według Pana będzie na igrzyskach, które są niebawem? Czy te dziewczyny mają szanse powalczyć o medale, czy ta czołówka jest tak gęsta i tak wyrównana, że może być trudno?
JC: Rzeczywiście czołówka jest wyrównana, w tej chwili zespoły prezentują podobny poziom. Jak będzie – trudno przewidzieć, ponieważ ten sukces, to jest sukces tych dziewczyn i tego trenera. Natomiast na pewno musi nastąpić jakaś korekta składu tego zespołu. Czy mamy w Polsce zawodniczki, które są w stanie nie uzupełnić a wzmocnić tę drużynę, nadać jej inny charakter, dodatkowe impulsy, trudno powiedzieć.
MN: Porównuję to do piłki ręcznej męskiej, że właściwie było to fenomenalne pokolenie, które wprowadził na światowe wyżyny Bogdan Wenta, a teraz jest wyraźne tąpnięcie. Jest coś takiego, że brakuje w naszym sporcie, w naszych grach zespołowych takiego myślenia systemowego. Pewnie Pana zaskoczył sukces Brazylijek na tych mistrzostwach?
JC: Zaskoczył, ale też widać, że tutaj podejmowane są pewne systemowe rozwiązania pod kątem chyba igrzysk olimpijskich, które w 2016 roku odbędą się właśnie w Brazylii.
MN: A u nas coś takiego w ogóle funkcjonuje, jak systemowe szkolenie, wymiana roczników i budowanie drużyny na konkretne zawody?
JC: Sądzę, że największym problemem jest w tej chwili dobre wyszkolenie młodych zawodniczek w piłce ręcznej. Chyba nie do końca sprawdzają się tutaj koncepcje, czy też prowadzone metody, ponieważ jako reprezentacje juniorek, kadry młodzieżowej nie odnosimy sukcesów na arenie międzynarodowej. Jeżeli tutaj nie odnosimy, to trudno będzie nam utrzymać bardzo wysoką pozycję w kategorii seniorek.
MN: Czyli rozumiem, że chce Pan powiedzieć, że to nie jest do końca sukces np. polskiego Związku Piłki Ręcznej, ten sukces naszych dziewczyn, naszych reprezentantek?
JC: Nie chciałbym się odnosić do pracy związku, natomiast chcę powiedzieć, że to jest przede wszystkim sukces tych zawodniczek i tego trenera. Nie wynika to z pracy systemowej, bo takich sukcesów kadrowych młodzieżowych nie odnosimy.
MN: Obserwuje Pan pewnie cały polski sport. Przez wiele lat mieliśmy posuchę w sportach zimowych, nie wspominając o skokach narciarskich. Pojawił się Adam Małysz i też wszyscy zastanawiali się, czy po Małyszu będzie zaorana ziemia i wszystko wróci do tej poprzedniej stagnacji. Okazuje się, że nie, że z roku na rok jest coraz lepiej. Czemu przypisać ten sukces? Bo teraz i Kamil Stoch wygrywa, i potrafi Ziobro i Biegun. Mamy róg obfitości w skokach.
JC: Każdy sukces w każdej dyscyplinie przyczynia się do olbrzymiej popularności tej dyscypliny, do wzrostu popularności wśród naszego społeczeństwa. Wcześniej można tu wymienić chociażby sukcesy Fibaka w tenisie, gdzie nagle powstało ileś kortów. Tutaj Małysz stał się pewną legendą skoków.
MN: Czy to oznacza, że związek narciarski potrafił wykorzystać te okazje? W czym tkwi tutaj sukces związku? Czy to, że postawili na polskiego trenera Kruczka, którego krytykowano przecież, a któremu się udaje osiągać coraz lepsze wyniki?
JC: Dotyka Pan bardzo newralgicznej sprawy. Ale jak pamiętamy trener Kruczek w pewnym momencie też przestał już być trenerem kadry. Ktoś jednak zdecydował o powierzeniu dalszej pracy właśnie temu trenerowi i dzisiaj mamy wspaniałe sukcesy. Wybór trenera to jest bardzo istotna, ważna sprawa. Nie zawsze każdy Duńczyk może być najlepszym trenerem piłki ręcznej, nie zawsze potwierdzają się pewne popularne sposoby, czy pewna moda na pewne osoby, które prowadzą szkolenie w danym kraju.
MN: Chociaż faktem jest, że Duńczycy od dawna mają swoją szkołę piłki ręcznej. Ponieważ jesteśmy tuż przed świętami, czego by Pan życzył polskiej piłce ręcznej i polskiemu sportowi w ogóle? Oprócz tego prezentu, który już dostaliśmy od dziewczyn, co według Pana byłoby takie najważniejsze dla tego, żeby ten nasz sport, w szczególności piłkę ręczną, bo jest Pan z nią związany zawodowo, zmienić?
JC: Myślę, że żeby uzyskać dzisiaj wyniki na poziomie światowym, trzeba bardzo mocno pracować nad tą bazą, nad fundamentem tego sportu wyczynowego. To jest szkolenie młodzieży, to jest wychowanie fizyczne w szkołach. Jeżeli tutaj poprawilibyśmy to wszystko, to jest szansa, że Polska jako duży kraj przecież, może również odnosić duże sukcesy w sporcie. A wszystkim sympatykom piłki ręcznej życzę dużo wrażeń w kolejnych meczach, które polskie piłkarki ręczne będą rozgrywały.
MN: A jeśli chodzi o wychowanie fizyczne, zdradzę tajemnicę, że pan trener Ciepliński uczył wychowania fizycznego naszych dwóch kolegów redakcyjnych: Pawła Lucińskiego i Roberta Silskiego. Dziękuję Panu serdecznie za rozmowę.
JC: Dziękuję bardzo.