Jarosław Wałęsa, europoseł PO m.in. o sytuacji lotniska w Gdyni-Kosakowie

– Dwa lata temu Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów sugerował w liście do magistratu w Gdyni, że lotnisko w Kosakowie, ta inwestycja może być postrzegana jako nielegalna, czy niedopuszczalna pomoc publiczna. Już wtedy należało się zastanawiać co w takiej sytuacji zrobić. Teraz nie mam dobrych rozwiązań. Prezydent Szczurek z prezydentami Gdańska i Sopotu powinni się spotkać z marszałkiem województwa i znaleźć rozwiązanie, powiedział w Rozmowie kontrolowanej Jarosław Wałęsa. Agnieszka Michajłow: Dzień dobry Panie pośle, witamy.
Jarosław Wałęsa: Dzień dobry.

AM: Będzie negatywna decyzja Komisji Europejskiej w sprawie pomocy publicznej dla lotniska w Kosakowie. Podobno tę informację Komisja ogłosi w poniedziałek. Chociaż ona pojawiła się już wczoraj, ponieważ zamieszczono taki komunikat na stronie Komisji Europejskiej. Ta decyzja może oznaczać, że spółka która buduje lotnisko będzie musiała zwrócić pieniądze. Pewnie upadnie. No nie obronił Pan w Brukseli tej drogiej, dużej i ambitnej inwestycji.
JW: Dowiedziałem się, że mam bronić tej inwestycji dwa dni temu.

AM: Z listu?
JW: Tak, z listu prezydenta Wojciecha Szczurka. Może nie wyprzedzajmy faktów, poczekajmy na tę oficjalną decyzję, ona jest raczej przesądzona. W tej chwili nie ma dobrego rozwiązania co należałoby zrobić, żeby pomóc nie tylko Gdyni. Przecież Kosakowo też dało jakieś gwarancje bankowe. Musimy się zastanowić, jak z tego wybrnąć. Przypomnijmy, że dwa lata temu UOKiK w liście do gdyńskiego magistratu sugerował, że ta inwestycja może być postrzegana jako nielegalna, czy niedopuszczalna pomoc publiczna. Już wtedy trzeba było zastanawiać się co zrobić w takim wypadku. Teraz ja nie mam pomysłów, co trzeba zrobić. Na pewno prezydenci Gdańska, Sopotu i Gdyni, razem z marszałkiem województwa muszą się spotkać i znaleźć jakieś rozwiązanie. Pytaniem jest co należałoby zrobić. Czy stworzyć jeden zarząd dla dwóch lotnisk. Pytanie jest dodatkowe, nie można przecież działać na szkodę spółki. A wiadomo jest, że jeżeli Rębiechowo przejmie Gdynię, to będzie musiało dokładać do interesu.

AM: Pan uważa, że takie lotnisko powinno być?
JW: Tak. Jeżeli cofniemy się jeszcze dalej w czasie pamiętamy, że był list intencyjny włodarzy naszego regionu w którym zdecydowano, że takie lotnisko ma sens. Następnie była analiza PricewaterhouseCoopers, która oceniła że w perspektywie czasowej takie zapasowe lotnisko naprawdę się przyda. W tej chwili mamy lotnisko, które powstaje, które stara się być lotniskiem równorzędnym i nie ma uzasadnienia.

AM: Na początku pomysł był dobry, tylko został źle zrealizowany?
JW: Oczywiście, że tak. List intencyjny sugerował, że takie lotnisko się przyda. Wstępne analizy sugerowały, że takie lotnisko jest potrzebne. W kolejnych krokach trzeba uważać jak to robimy. Jeżeli patrzymy na rozwój lotniska w Rębiechowie widzimy, że dojdziemy do możliwości tego lotniska już w niedługim czasie. W zeszłym roku mieliśmy przepustowość trzech milionów, to możemy mieć pięć milionów. Jeszcze jest pole do popisu. W pewnym momencie lotnisko zapasowe się przyda. Do tych lotów mniejszych, charterowych, biznesowych i tak dalej. Czy to jest perspektywa pięciu, dziesięciu, czy piętnastu lat, niech pokażą jakieś dobre wyliczenia. W tej chwili wiemy, że to lotnisko w Gdyni jest całkowicie niepotrzebne.

AM: Cytat z Wojciecha Szczurka: „Kocham Gdynię i Polskę i gdyby obecne regulacje wprowadzone były przez Komisję Europejską osiemdziesiąt lat temu, nigdy nie powstałby port i miasto Gdynia, które stało się symbolem polskiego myślenia i działania strategicznego”.
JW: Dziwię się prezydentowi, bo przecież jest postrzegany przez mieszkańców bardzo wysoko, jako dobry gospodarz, że używa takich argumentów populistycznych. On na oślep uderza w Komisję Europejską i w europosłów.

AM: Nie, on wszystkich prosi, co prawda tam pada takie pytanie: „Czy nasi reprezentanci są tylko klientami wiszącymi u klamki?
JW: Oczekiwałbym wyższych standardów od pana prezydenta. Pokazał, że jest dobrym gospodarzem, niech w tej chwili nie rzuca takich oskarżeń. Proszę, panie prezydencie, jeżeli mógłby pan przyjść do swoich kolegów z Sopotu i Gdańska, pójdźcie razem do marszałka i rozwiążcie tę sytuację razem. Takie oskarżenia nie są konstruktywne, nic dobrego nie przyniosą tej sytuacji i tylko pogarszają możliwość konstruktywnego dialogu.

AM: No zobaczymy. Prezydent chyba na wakacjach, drugi prezydent też gdzieś w podróży, więc może przyszły tydzień. Panie pośle, chciałam zapytać się jeszcze o Pańskie zaangażowanie, o Pańskie poglądy na homofobię. Pan z jednej strony często deklaruje, że jest Pan tolerancyjny a ostatnio głosował Pan przeciwko takiemu sprawozdaniu ws. planu przeciwdziałania homofobii i dyskryminacji.
JW: Dziękuję za to pytanie, trochę oczekiwałem, że mnie Pani o to zapyta. Dwa dni temu rzeczywiście głosowaliśmy. Ale pamiętajmy, że tylko dlatego, że jakiś dokument czy jakieś działanie nazywa się walką z homofobią, to nie znaczy, że taki dokument zawiera coś takiego.

AM: To było ważne, czy nie?
JW: Przede wszystkim ja głosowałem przeciwko takiemu raportowi ponieważ uważam, że on narusza zasadę subsydiarności. Na czym ta zasada polega? W głębokim uproszczeniu, jeżeli kraj członkowski może poradzić sobie z jakąś sytuacją, z jakimś wydarzeniem społecznym, to Unia Europejska nie ma prawa w to ingerować. Pod tym względem uważam, że Parlament Europejski nie ma prawa decydować się co dzieje się w danym państwie.

AM: Parlament Europejski chciał coś w tej mierze narzucić?
JW: Tak, można powiedzieć, że to jest narzucenie i przekroczenie kompetencji. Bo jeżeli mamy prawo wspólnotowe to je przestrzegajmy. Jeżeli to prawo mówi o tej zasadzie pomocniczości to też ją zachowujmy. Ja nie głosowałem przeciwko temu, żeby realizować związki partnerskie, bo moje stanowisko jest jasne.

AM: Pan jest za?
JW: Jestem jak najbardziej za. Ale o takich rzeczach niech głosują polscy posłowie w Sejmie. Niech zmieniają polskie prawo i wtedy będzie to miało ręce i nogi. Ja głosowałem przeciwko temu, żeby łamano prawo wspólnotowe. W tej kadencji to się oczywiście nie wydarzy. Mam nadzieję, że moja argumentacja dotrze do moich przyjaciół innej orientacji seksualnej, bo ja już od kilku dni próbuję przekonać, że moją intencją było coś innego.

AM: Są jakieś ataki na Pana?
JW: Na Facebooku i innych portalach społecznościowych musiałem tłumaczyć. To mnie boli, że nie widzimy pewnych zależności. Nie można oczekiwać od posła od Parlamentu Europejskiego, że będzie zmieniał polskie prawo, bo nie zasiadamy w polskim Sejmie i vice versa. Zajmujemy się swoimi sprawami. Jeżeli taka kwestia jest poruszana w Parlamencie Europejskim, gdzie nie powinna być poruszana to jest jednak rozmywanie tego tematu, populistyczna zagrywka. Ja będę walczył z takimi zagrywkami, bo one przynoszą więcej szkody niż pożytku.

AM: Słyszał Pan, że gender to jest takie zło wcielone?
JW: Gender, gender. Wie Pani, ja mówię po angielsku już kilka dekad i znam to słowo już od dawna. Teraz się okazuje, że to jest jakaś ideologia. Ta cała histeria napędzana przez Kościół jest całkowicie niepotrzebna. Przez hierarchów przede wszystkim. Zastanówmy się najpierw co tak naprawdę kryje się za tym słowem. Jeżeli mówmy o równouprawnieniu, o tym że każdy może decydować o swoim życiu, tak jak uważa za stosowne. Nieważne co to jest. Żyjmy tak jak uważamy, że to jest dla nas najlepsze. To jest chyba nadrzędną zasadą tej ideologi, chociaż ja nie chcę tego tak nazywać.

AM: Decydować o życiu a płci to dla wielu jest zupełnie coś innego. Oto dziś Jarosław Wałęsa stwierdzi, że jest kobietą.
JW: Nie stwierdzę tego. Ale pozwólmy żyć każdemu tak, jak uważa to za stosowne. I to jest najważniejsza zasada tej nauki, czy jak to zwać. Naprawdę nie zapędzajmy się w kozi róg. Jeżeli pomyślimy, że takie konserwatywne podejście jakie prezentuje w tej chwili Kościół katolicki w Polsce, to kobiety nie powinny wychodzić z kuchni, nie powinny się realizować zawodowo, nie powinny mieć praw wyborczych.

AM: Niech Pan za daleko nie galopuje.
JW: Ale taka jest prawda. To jest progresja naszej cywilizacji, to jest postęp za którym nie nadążamy. Zmieniamy się, nasza kultura się zmienia, nasze przyzwyczajenia się zmieniają. Zmienia się to jak postrzegamy swoje role kulturowe i płciowo-kulturowe. To wszystko się zmienia z postępem cywilizacji. Jeżeli tego ludzie nie chcą dostrzec, to należy ich spokojnie przekonywać.

AM: Na razie się straszymy nawzajem.
JW: O to właśnie chodzi. Nie straszmy się, tylko spokojnie uzasadniajmy. Na spokojnie, bez tej niepotrzebnej histerii.

AM: Dziś rozpoczynają się igrzyska w Soczi. Myśli Pan, że Putin, który będzie się popisywał i chwalił tymi igrzyskami. Z drugiej strony świat zapomni o Ukrainie?
JW: Nie, mam nadzieję, że nie zapomni. Wydarzenie olimpijskie to jest coś niezwykłego, to jest takie miejsce, gdzie spotykają się narody, żeby walczyć w pokojowy sposób. Może tam można, chociaż komitet olimpijski stara się tego nie robić, ale tam można pewne deklaracje wygłaszać. Można zwracać uwagę na pewne rzeczy. Może nie sportowcy, ale politycy przy tej okazji powinni zwracać uwagę na prawa mniejszości w Rosji, zwracać uwagę na to co dzieje się na Ukrainie. Nie zapominajmy o tym ważnym wydarzeniu, o tych zmianach, które dzieją się na Ukrainie. To jest ważne żebyśmy my Polacy starali się być mediatorami. Ja nie mówię, żeby opowiadać się za którąś ze stron, nie mówię tym żeby zmieniać Ukrainę tak jak my uważamy, że ona powinna się zmieniać, bo to nie od nas zależy. Ale my Polacy powinniśmy pomagać każdemu narodowi w samodecydowaniu.

AM: Wybory do Parlamentu Europejskiego przed nami. Rozmawiał Pan już z Donaldem Tuskiem? Ostatnie miejsce ma pan zapewnione tak, jak ostatnio?
JW: Nie rozmawiałem, na razie będę starał się o rekomendacje mojego koła w Oliwie. Mam nadzieję, że ona będzie pozytywna. Następnie będzie to przedstawione w zarządzie regionu i zarząd regionu przygotuje propozycje, które będą wysłane do Warszawy i tam będzie zdecydowane jakie ma być moje miejsce i to, jak ta lista będzie wyglądała. Staram się nie emocjonować ponieważ to jest niepotrzebne.

AM: Ale inni się emocjonują, bo miejsc jest teoretycznie mniej niż chętnych. Tak jest zazwyczaj w wyborach.
JW: To się wiąże, powiedzmy uczciwie z różnicą w zarobkach.

AM: No tak. Krajowy poseł około dziesięciu tysięcy a tam.
JW: …Też około dziesięciu, tylko to jest inna waluta. Jeżeli pominiemy jednak ten aspekt. Ja uważam, że mam swoją pracę do wykonania. Do maja mam dwa ważne raporty, które muszę przedstawić. Jednym z nich jest sprawozdanie z działalności Komisji Petycji, innym jest raport dotyczący wolności prasy w Turcji. Poza tym jestem sprawozdawcą w umowie o handlu z Japonią. Także ja pracy mam naprawdę bardzo dużo. Poza tym kończymy pracę nad Europejskim Funduszem Morskim i Rybackim. Także koncentruję się nad tym i to jest dla mnie najważniejsze.

AM: Dużo ma Pan pracy, ale też przed Panem duża rzecz. Szanuję to, że nie chce Pan za wiele mówić o dziecku, które jest w drodze, ale porozmawiajmy trochę o emocjach. To jest strach, takie oczekiwanie? Co to jest?
JW: Strach na pewno jest, ale przede wszystkim strach przed samym sobą. Zastanawiałem się nad tym wczoraj, czy będę miał wystarczająco dużo cierpliwości, żeby temu młodemu człowiekowi pokazać dobrą drogę. Czy będę dla niego tym światełkiem, czy będę go potrafił nauczyć odróżniać dobro od zła? To są takie kwestie, które mnie w tej chwili nurtują.

AM: Myśli Pan sobie czasem „będę lepszym ojcem niż Lech Wałęsa”?
JW: Mam wspaniałego ojca, także nie mogę prosić o lepszego ojca. Na swojej drodze życiowej spotykałem wiele osób, które stawiałem na piedestale, które uważałem za kogoś kim chciałbym się nawet stawać. Mam nadzieję, że ja dla swojego syna też będę takim człowiekiem. Ale przede wszystkim mam nadzieję, że będę miał dużo cierpliwości, bo chyba tego ta praca najbardziej wymaga.

AM: Wybraliście już imię dla syna?
JW: Jest. Mam nadzieję, że to ostateczna decyzja. I już więcej nic nie powiem.

AM: Dziękuję bardzo.
JW: Dziękuję, pozdrawiam.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj