Grzegorz Kuleta z Fundacji im. Arkadiusza Rybickiego

– Katastrofa smoleńska, tak jak wiele innych spraw, dzieli Polaków i będzie dzielić. Cały czas jest kwestia tego, czy Polska sprzedała się po ’89 roku, czy powinna być rewolucja, czy rozliczyć komunistów. Tak też będzie w tym przypadku. Dla wielu osób tam był zamach. Jeżeli prokuratorzy po badaniach potwierdzają, że nie było zamachu, to ja przyjmuję to jako informację sprawdzoną, powiedział Grzegorz Kuleta.

Agnieszka Michajłow: Dzień dobry.
Grzegorz Kuleta. Dzień dobry.

AM: Arkadiusz Rybicki, historyk, działacz Solidarności, twórca pamiętnej tablicy z postulatami, polityk i poseł. Do końca walczył o wpisanie dźwigów stoczniowych na listę zabytków. Dla znajomych po prostu Aram. Aram zginął w katastrofie smoleńskiej. On chciał pojechać na te uroczystości, to było dla niego ważne?
GK: To było dla niego bardzo ważne. On był historykiem z wykształcenia. Rozumiał i znał powagę Katynia. Bardzo się ucieszył, że dostał taką możliwość.

AM: To miała być jego pierwsza wizyta w Katyniu?
GK: Chyba tak. Wiadomo, że kolejka chętnych do prezydenckiego samolotu była długa i bardzo się ucieszył, kiedy nadarzyła się taka okazja.

AM: Rozmawialiście o tym?
GK: Ja nie, ale dotarła do mnie informacja, że bardzo się cieszył. Ja w tym czasie, kiedy samolot leciał do Smoleńska, jechałem na Kongres Obywatelski.

AM: Jak się dowiedziałeś, że doszło do tej katastrofy?
GK: Jechałem SKM-ką i zadzwoniła do mnie asystentka z biura. Ścięło mnie z nóg. Trudno sobie wyobrazić, co czułem.

AM: W kolejce dowiedziałeś się jako pierwszy?
GK: Nie, ta informacja już krążyła w mediach.

AM: A jak się dowiedziała o tym rodzina Arama?
GK: Nie wiem, ale to nastąpiło bardzo szybko. Ja nie dojechałem na kongres. Wysiadłem we Wrzeszczu, poszedłem do mieszkania Arama. Tam byli już przyjaciele rodziny.

AM: Co potem się działo? Tego dnia i następnego.
GK: Cały czas szok i niedowierzanie, ale też olbrzymia ilość ciepła i wsparcia, która docierała do nas wszystkich. Można powiedzieć, że to jest piękne w ludzkich losach, że wielka tragedia może ludzi zniszczyć, ale można przez to przejść i coś pozytywnego zbudować. Mam takie poczucie, że w tym przypadku się udało.

AM: Pracowałeś z Aramem kilka lat. Co było dla niego ważne? Polityka, rodzina, syn? Nie jest tajemnicą, że syn miał autyzm i oni oboje z żoną Małgosią o tego syna walczyli.
GK: Do dziś pamiętam taką scenę, kiedy Aram powiedział mi, młodemu wilczkowi, który chce sięgnąć szczytów, żebym pamiętał, że najważniejszy jest człowiek. Powiedział to człowiek, który był jednym z najbliższych współpracowników Lecha Wałęsy, wiceministrem, ważnym politykiem, społecznikiem, jedną z ikon opozycji w Trójmieście. Do takich słów dorasta się z czasem. Wszystkie funkcje, które pełnił nie przysłoniły relacji z rodziną. Taki był przez całe życie.

AM: Aram miał jakieś plany, których nie zrealizował?
GK: Myślę, że całą masę. To był człowiek-pasja. Miał prawie 60 lat i grał w piłkę. To też pokazuje charakter człowieka. Tych celów naprawdę miał dużo. Bardzo się cieszył, że postępują prace w tematyce autystycznej. Cieszył się, że powstaje ECS. Cieszył się z tego jak się zmienia i modernizuje  Polska. Miał też krytyczny stosunek do rzeczywistości, ale cieszył się, że to idzie w tym kierunku, cieszył się, że brał w tym udział i było widać radość z tego co robi.

AM: A skąd wziął się pomysł żeby chronić stoczniowe dźwigi?
GK: Stocznia dla Arama to takie podwórko. Był przy tej stoczni kiedy się uczył, widział wydarzenia w roku ’70. Już wtedy był w opozycji. Znał tę stocznie także z sierpnia ’80 roku. Jako gdańszczanin, cały czas przy tym był. Miał świadomość, że stocznia nie jest tworem, który musi się za wszelką cenę utrzymać. Widząc te ruchy ekonomiczne, dzielenie na spółki, wiedział że ważne jest to dziedzictwo, które tam było. Zdawał sobie sprawę, że dźwigi i hale trzeba zacząć chronić. Wiedział, że gospodarz może się zmienić, że trzeba coś z tym zrobić i podjął ten trudny temat. Dziś wiemy, że miał rację. Gdańszczanie i coraz więcej osób ma świadomość, jak ważny jest ten teren. Ten teren będzie się zmieniał, ale to idzie w dobrym kierunku.

AM: Co myślisz o śledztwie smoleńskim, o tym co się wokół tego dzieje?
GK: To jest trudne. Jest wiele kwestii, które dzielą Polaków. Na przykład to, czy Polska sprzedała się w 1989 roku, czy rozliczyć komunistów, czy nie. Tak samo będzie w tym przypadku. Dla wielu osób tam po prostu był zamach i tyle, i nie można ich przekonać. Ja osobiście wiem, że samolot spadł, bo zawiodło państwo. To był skutek pewnej liczby przyczyn i takim, a nie innym zachowaniem pilotów. Jeżeli po śledztwach prokuratorzy potwierdzają, że nie było zamachu, to ja to przyjmuję jako informację sprawdzoną i pewną. Będą ludzie, którzy będą w to wierzyć, będą politycy, którzy będą o tym mówić i będą środowiska, które będą to wspierać.

AM: Po Arkadiuszu Rybickim pozostała fundacja jego imienia, ale także salony, które organizujecie.
GK: Po Arkadiuszu Rybickim została cała masa pozytywnych inicjatyw i różne osoby to kontynuują. Przykładem może być stocznia, którą zainteresowały się inne podmioty łącznie z Europejskim Centrum Solidarności, z ministerstwem, z panem prezydentem i innymi podmiotami.

AM: Nic nie mówicie o pomniku Arama, tylko prowadzicie salony i spotkania. Czemu nie postawicie mu pomnika?
GK: Jest już tablica. Ja wychodzę z założenia, że ważniejsze są żywe pomniki. Żywym pomnikiem jest to, co robi pani Małgosia, żona Arama, czy to, co się dzieje w stoczni. Żywym pomnikiem jest fundacja i te debaty, które Aram zaplanował. Pierwsza debata salonu młodopolskiego miała dobyć się na koniec kwietnia 2010 roku. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, ale wydarzenia 10 kwietnia to przerwały. To było naturalne, że od tego zaczynamy. Fundacja zbudowała taki pomnik, jak te debaty. Im więcej będzie takich inicjatyw, tym bardziej będę się z tego cieszył. Taki pomniki chciałbym budować, ale nie wykluczam, że taki pomnik niepowstanie.

AM: Drugim takim pomnikiem ma być całodobowy dom pomocy dla dorosłych osób z autyzmem. Jak już mówiliśmy, nie jest tajemnicą, że Aram ma dorosłego syna z autyzmem i stąd jakby działanie całej rodziny. Dziś ma być premier Donald Tusk na uroczystości wmurowania kamienia węgielnego.
GK: Ten przykład pokazuje niezwykłą siłę rodziny Arama. Urodziło im się autystyczne dziecko w czasach, kiedy o autyzmie niewiele wiedziano. Wziął się do roboty z Małgosią, zbudowali podmiot uczący o autyzmie, zbudował bardzo silny ośrodek w kraju i to dalej się toczy. To jest piękne, że po wielkiej tragedii można budować coś wielkiego, coś ważnego. Ten dom jest kolejnym etapem rozwoju tego projektu i mam nadzieję, że to będzie się rozwijać dalej.

AM: Dziękuję za rozmowę.
GK: Dziękuję.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj