– Palenie e-papierosów jest mniejszym złem, ale nadal złem. Jeżeli to ma być metoda na wyjście z nałogu to można to zaakceptować. Pod warunkiem, że nie zastąpi to na lata prawdziwego nałogu, powiedział profesor Jacek Jassem.
Agnieszka Michajłow: Dzień dobry Panie profesorze. Walczyć z wszelkim paleniem to Pańska życiowa misja?
Jacek Jassem: Tak, oprócz mojej pracy jako lekarza, jako nauczyciela akademickiego i naukowca uważam, że moją powinnością jest działanie na niwie zdrowia publicznego. I ostrzeganie ludzi, że mogą zachować zdrowie nie paląc papierosów.
AM: To jest efekt tego, że Pan przez wiele lat ogląda przeżarte przez raka płuca, tchawice i gardła?
JJ: Tak, mogę patrzeć na te nieszczęścia dalej, ale jeżeli mam możliwość reagowania i mam możliwość dotarcia do społeczeństwa, wytłumaczenia im, że zabijają się, że rak płuca jest nowotworem na życzenie, że mogłoby go prawie nie być gdyby ludzie nie palili papierosów. Jeśli mam możliwość dotarcia do społeczeństwa to robię to, bo w ten sposób można uratować tysiące ludzi.
AM: W Polsce coraz mniej ludzi pali papierosy. To akurat jest dobra wiadomość.
JJ: Tak, to jest bardzo korzystne zjawisko, ale w większości dotyczy to mężczyzn, niestety kobiety nadal palą dużo. Traktują to jako wyraz równouprawnienia, nowoczesności, dorosłości. Niektóre uważają, że w ten sposób schudną, co jest absurdalnym pomysłem. Musimy jakoś dotrzeć, szczególnie do młodych kobiet i wytłumaczyć im, że to jest zabójcze. Płeć nie broni przed cancerogennym wpływem papierosów.
AM: Coś się jednak w tej kampanii, przeciwko paleniu papierosów w miejscach publicznych zmieniło, bo faktycznie większość z nas jakoś to zaakceptowała. Pan teraz podjął nową krucjatę przeciwko e-papierosom. Powiedział Pan, że to nowa moda. Skoro to moda to nam może przejdzie?
JJ: Ja nie walczę z e-papierosami. Ja mówię, że powinny być wprowadzone pewne regulacje. To nie jest bezpieczny nałóg. Przypomnę, że e-papierosy zawierają nikotynę, silnie neurotoksyczną substancję. To jest pierwszy argument, który ludzie powinni zrozumieć. To nie jest bezpieczny nałóg. Po drugie zawierają jakieś substancje, nie do końca wiadomo jakie, które inhalujemy do płuc. Jakie będą następstwa tego nałogu, nie wiadomo, bo takich badań nie przeprowadzono. Ja proponuję żeby palenie e-papierosów było objęte regulacjami, które zwiększą bezpieczeństwo ludzi. Po pierwsze tych papierosów nie powinno się sprzedawać dzieciom i młodzieży. W tej chwili nie ma żadnych uregulowań. Zdarzają się przypadki, że dzieci szpanują w szkole paląc te papierosy. Sami sprzedawcy przyznają, że bardzo dużo młodzieży przychodzi i pyta o e-papierosy. Po drugie proponuję żeby nie można było palić tych papierosów w miejscach publicznych, podobnie jak prawdziwych papierosów. Powody są dwa. Nie wiemy jakie jest ich bezpieczeństwo. Para wydychana przez palacza zawiera nikotynę. Po drugie stwarza to społeczne przyzwolenie na palenie samo w sobie.
AM: Jest takie przyzwolenie, że ten kto pali nas nie truje może robić co chce.
JJ: Dorosłemu człowiekowi nie można zabraniać zachowań, które jemu szkodzą, ale szkodzą innym, czyli palenia i picia alkoholu. Ale możemy chronić społeczeństwo przed wpływem tych właśnie nałogów na ludzi, którzy są ofiarami tego nałogu. Dlatego tak bardzo walczyłem żeby wprowadzić zakaz palenia prawdziwych papierosów w miejscach publicznych. Na szczęście Polska dołączyła do grupy rozsądnych krajów, które taki zakaz wprowadziła. Wiele osób uważało,że tego się w Polsce nie da wprowadzić i trudno sobie wyobrazić, że wchodzimy w tej chwili do restauracji gdzie jest pełno dymu. Myślę, że całe społeczeństwo to zaakceptowało.
AM: To nie jest tak, że z dwojga złego nie lepiej palić takie papierosy niż zwykłe?
JJ: Z dwojga złego. Bardzo dobrze to Pani ujęła. Jest to mniejsze zło, ale nadal jest złem. Jeżeli to ma służyć jako metoda wyjścia z nałogu to można to zaakceptować pod warunkiem, że nie zastąpi to prawdziwego nałogu. Bezpieczeństwo inhalowania się nikotyną i innymi substancjami może okazać się toksyczne. My naprawdę nie wiemy jakie będą następstwa tego typu nałogu, bo takich badań nigdy nie przeprowadzono. Nawet jeśli teraz zaczęlibyśmy te badania to wyniki mielibyśmy za wiele lat. W związku z tym lepiej nie ryzykować.
AM: To, żeby nad tym rynkiem władałby przemysł farmaceutyczny to dobry pomysł?
JJ: Propozycje są takie żeby e-papierosy objąć takimi samymi przepisami jak inne wyroby medyczne. Nie dlatego, że są wyrobem medycznym, bo nie ma żadnych dowodów, że one mogą służyć do leczenia. Wyroby medyczne mają wysoki pułap bezpieczeństwa. Żeby były sprzedawane, muszą przejść odpowiednie badania. Każdy z tych wyrobów musi być oddzielnie rozpatrywany. E-papierosy są produkowane przez wiele firm, każda z nich ma pewnie swoją technologię i trudno powiedzieć, że są mniej toksyczne.
AM: Ostatnio osiągnął Pan sukces. Przekonał Pan polityków, że onkologia to jest taka dziedzina medycyny, która nie powinna być ograniczana. Minister Zdrowia i premier mówi, że limitów już nie będzie.
JJ: Oprócz tego, że kieruję kliniką, prowadzę działalność naukową, publiczną, jestem także zwyczajnym lekarzem. Przyjmuję w przychodni chorych i widzę ich nieszczęście. Proszę wyobrazić sobie sytuację, że mówimy choremu, że ma nowotwór i jednocześnie mówimy mu, że musi poczekać kilka miesięcy na rozpoczęcie leczenia ponieważ właśnie skończył się limit. My jako lekarze nie możemy brać na barki takiego doświadczenia, musimy reagować. Możemy chodzić do mediów, możemy nagłaśniać, możemy się złościć, ale ja starałem się działać konstruktywnie. Mam możliwości działania jako prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego i jako prezes tego towarzystwa napisałem list otwarty do ministra i premiera prosząc o możliwość zniesienia tych limitów, ale równocześnie wskazując możliwości pomocy w tej dziedzinie. Zdajemy sobie sprawę, że to jest odmienna rzecz. Takie limity obowiązują w wielu dziedzinach medycyny. My nie chcemy wykoleić tego systemu zwłaszcza finansowego wskazując możliwości przesunięcia środków, racjonalizacji pewnych decyzji tak aby tych limitów w onkologii uniknąć.
AM: W środowisku medycznym pojawiają się głosy, że to jest segregacja pacjentów. Mówią, że skoro nie będzie limitów w onkologii to będzie mniej pieniędzy innych dziedzinach.
JJ: Limity są zawsze złe. Trzeba zrobić wszystko żeby tych limitów nie było, bo limity to jest oczekiwanie na świadczenie, które ratuje życie. My z onkologii zaapelowaliśmy o zniesienie tych limitów. Nowotwór nie czeka, on progresywnie się rozwija. Strata czasu jest rzeczą szalenie dramatyczną co nie oznacza, że chcemy odebrać fundusze z innych dziedzin. Wskazaliśmy obszary gdzie pieniądze się marnują w onkologii, gdzie marnujemy miliony złotych zupełnie niepotrzebnie. Na przykład na nadmierną hospitalizację, która naprawdę niczemu nie służy, ponieważ współcześnie wiele rzeczy można zrobić w trybie ambulatoryjnym lub bardzo krótkiej hospitalizacji. Jeżeli te pieniądze przeniesiemy na procedury, które rzeczywiście służą chorym naprawdę będzie można skrócić te kolejki. My nie wyciągamy rąk po pieniądze z innych dziedzin. Pokazujemy gdzie te pieniądze są w onkologii.
AM: Od zapowiedzi ministra zdrowia do wdrożenia programu musi minąć dużo czasu. Czy dziś nie jest tak, że to w dużej mierze poprawa funkcjonalności placówek, zależy od osób, które je prowadzą? Czy to nie jest tak, że procedury są narzucone przez NFZ, że inaczej się robić nie da?
JJ: To jest wyzwanie dla wielu podmiotów. Przede wszystkim dla tych, które regulują rynek. Żeby poprawić tę sytuację muszą być dobre regulacje i musi być uczciwość ludzi, którzy wykonują te procedury, czyli nas lekarzy i całego systemu zdrowia. Oczywiście ma Pani absolutną rację. Nigdy choremu nie odmówiłem pomocy tylko dlatego, że skończył mi się limit. Narażam się na pewne nieprzyjemności i swoją jednostkę na straty finansowe. Na szali trzeba położyć dobro chorego i ewentualne ryzyko finansowe. Jest wiele szpitali i podmiotów medycznych, które bardzo ściśle przestrzegają tych limitów tworząc kolejki i nie możemy ich zmusić do tego aby łamali narzucone limity. Trzeba zrobić wszystko aby regulacje były lepsze, a z drugiej strony żebyśmy my, jako wykonawcy, jak najlepiej wykorzystywali te środki.
AM: Czy naprawdę jest tak, że coraz więcej ludzi choruje na raka?
JJ: Niestety chorób nowotworowych jest coraz więcej. W Polsce to jest druga przyczyna zgonów, za kilkanaście lat wyprzedzi choroby sercowo naczyniowe, których jest coraz mniej. Żyjemy coraz dłużej, dożywamy tej choroby nowotworowej. Wcześniej ludzie umierali z powodu innych chorób. W tej chwili, człowiek dożywa siedemdziesięciu i osiemdziesięciu lat ma ogromnie zwiększone ryzyko tych chorób nowotworowych. Liczba zachorowań na choroby nowotworowe w skali świata wszędzie rośnie. Nie ma ani jednego kraju, w którym ta liczba się zmniejsza. Do tego dokładają się czynniki środowiskowe, nasze zachowania, palenie tytoniu o którym mówiliśmy, niezdrowa dieta, mniejszy ruch fizyczny, znacznie mniej się ruszamy niż nasi przodkowie. Mamy wygodne życie, mamy samochody. To wszystko niestety niekorzystnie wpływa na nasze zdrowie.
AM: Pan doktor bada się regularnie?
JJ: Tak, jako lekarz muszę przechodzić badania kontrolne raz w roku. Ale generalnie dbam o swoje zdrowie. Nie palę, nie nadużywam alkoholu, jestem bardzo aktywny ruchowo, staram się zachować racjonalną dietę. To są rzeczy, które są w zasięgu każdego człowieka.
AM: Dziękuję za rozmowę.
JJ: Dziękuję.