Adam Waczyński, koszykarz Trefla Sopot, laureat Pick’n’Rolla RG 2014

– Nie uważam się za gwiazdę, myślę, że stać mnie jeszcze na bardzo dużo i chciałbym to jeszcze udowodnić podczas koszykarskiej kariery, powiedział Adam Waczyński podczas rozmowy z Włodkiem Machnikowskim w Radiu Gdańsk. Włodzimierz Machnikowski: Najlepszy koszykarz Pomorza, laureat radiowego Pick’n’Rolla. Pick’n’Roll to pojęcie koszykarskie. Wyjaśnijmy może na początek co oznacza.
Adam Waczyński: Pick’n’Roll to jest gra dwójkowa, małego zawodnika z dużym. Polega na postawieniu odpowiedniej zasłony na przeciwnika i zrolowaniu, bądź też wbiegnięciu na pozycję rzutową.

WM: Zrolowanie czyli przebiegnięcie się po przeciwniku?
AW: Nie, przebiegnięcie pod kosz po postawieniu zasłony, jak najszybciej, żeby mógł dostać piłkę od niskiego zawodnika, bądź na obwodzie. Ale to może być również możliwość rzutu dla tego niskiego gracza, jak duży zawodnik postawi tę zasłonę w odpowiedni sposób.

WM: Masz 199 cm wzrostu, czyli jesteś tym niskim?
AW: Tak na mnie mówią.

WM: Niski skrzydłowy, czyli gracz na pozycji numer trzy, ewentualnie dwa, czyli rzucający obrońca – to właśnie Adam Waczyński. Człowiek, który urasta do rangi jednego z najlepszych koszykarzy w historii Pomorza, bo nie wiem czy wiesz, że wśród laureatów naszych radiowych Pick’n’Rolli mamy tylko Gorana Jagodnika, który zdobył trzy trofea, a potem jest kilku graczy z dwoma. Jest wśród nich Filip Dylewicz – człowiek, który odszedł do Zgorzelca, i Adam Wójcik, który także zapisał piękną kartę, jeśli chodzi o naszą koszykówkę. I jesteś ty, Adam Waczyński. W związku z tym, że jeszcze grasz dla nas i jesteś młody możesz ustanawiać rekordy. Masz takie ambicje?
AW: Co będzie w przyszłości, to dopiero zobaczymy. Na pewno mi niezmiernie miło, że mogę być pośród takich zawodników jak Adam Wójcik czy Filip Dylewicz. Na pewno ambicje mam jeszcze większe i chciałbym pokazać na co mnie stać.

WM: Chętnie wracam do naszego pierwszego spotkania, twojego radiowego debiutu. Pamiętasz kiedy to było?
AW: Dokładnie nie pamiętam.

WM: Ja też nie pamiętam daty, natomiast pamiętam ile punktów zdobyłeś. To był finał Młodzieżowych Mistrzostw Polski, rzuciłeś 43 punkty, i to było za mało, żeby zostać mistrzem Polski. Trefl przegrał wtedy z Polonią Warszawa.
AW: No niestety, to był bardzo pechowy mecz dla nas, po dogrywce. Na pewno zostanie w pamięci do końca życia.

WM: Potem okazało się, że nie ma dla Ciebie miejsca w seniorskiej koszykówce tutaj w Trójmieście i ruszyłeś w świat. Przypomnij którędy te drogi wiodły.
AW: Po przygodzie tutaj, w liceum i tych wszystkich rozgrywkach juniorskich poszedłem na rok do Górnika Wałbrzych. Niestety zespół spadł do pierwszej ligi. Stamtąd udałem się do Poznania, gdzie również grałem rok. Warunki były zdecydowanie lepsze, walczyliśmy o play-offy, ostatecznie nie udało się do nich załapać i wróciłem na Pomorze.

WM: A w którym momencie udało Ci się poderwać atrakcyjną blondynkę, Natalię Niewrzawę? Chyba w 2008 roku oboje dostaliście Pick’n’Rolle dla najzdolniejszej pomorskiej młodzieży.
AW: To prawda. Poznaliśmy się w liceum i tak to się wszystko zaczęło. Koszykówka nas połączyła.

WM: Połączyła, a potem sprawiła, że Natalia musiała zakończyć karierę.
AW: No niestety. Poświęciła się dla mnie, musieliśmy być razem. Była możliwość, żeby grała jeszcze w koszykówkę. Ja szedłem wtedy do Poznania, ona mogła grać w Odrze Brzeg. Rok wcześniej grała w Jeleniej Górze, a ja w Wałbrzychu, widywaliśmy się raz na tydzień i jednak potrzebowaliśmy tego kontaktu znacznie częściej. Zrezygnowała.

WM: Są wiązane kontrakty. Jak ktoś jest znanym sportowcem i nowemu pracodawcy zależy, żeby go zatrudnić, to kontraktuje się razem z osobą towarzyszącą, w różnym charakterze. Nie było takiej możliwości?
AW: Chcieliśmy po prostu być razem. Tak się złożyło, że nie było dla niej miejsca w poznańskiej koszykówce, choć były tam dwa zespoły, niestety nie miała szansy tam zaistnieć. Skończyło się tak, jak się skończyło.

WM: Bo wówczas jeszcze nie byłeś gwiazdą. Twoja pozycja nie była na tyle mocna, żeby dyktować warunki?
AW: Dokładnie. Ale dalej nie uważam się za gwiazdę. Myślę, że stać mnie jeszcze na bardzo dużo, chciałbym to jeszcze udowodnić w swojej koszykarskiej karierze i na pewno do tego dążę.

WM: Nie deprecjonuj naszej radiowej nagrody. Skoro dostałeś drugiego Pick’n’Rolla, to już gwiazdą – przynajmniej w naszym plebiscycie – na pewno jesteś. W związku z tym, że Natalia przestała grać w koszykówkę mogliście utworzyć rodzinę. Jedno dziecko już jest, drugie w drodze?
AW: Tak.

WM: Wiemy już coś na temat przyszłości? Chłopczyk czy dziewczynka?
AW: Mamy już córeczkę, Julię. Co będzie następne, jeszcze do końca nie wiadomo, lekarz pozostawia nas w niepewności, ale mówi, że na 80% to będzie córeczka.

WM: Po Julii widać już, że będzie godną następczynią mamy? Dziewczątko zdradza talent?
AW: Na pewno jak na swój wiek Julka jest bardzo wysoka, sprawna i inteligentna. Może ja nie jestem obiektywnym ojcem, ale…

WM: Jesteś zakochanym ojcem.
AW: Na pewno jestem zakochanym ojcem. Uważam jednak, że ma w sobie talent i krew sportowców. Co dokładnie będzie uprawiała, to ciężko powiedzieć. Mój tata i dziadek grali w koszykówkę – ja gram w koszykówkę.

WM: Czyli odpowiedź jest prosta.
AW: To z mojej strony. A od strony żony: teściowa była lekkoatletką, teść był piłkarzem ręcznym, brat Natalii również jest piłkarzem ręcznym.

WM: Andrzej Niewrzawa?
AW: Tak. Teraz jest trenerem piłki, wcześniej sam grał. Natalia grała w koszykówkę.

WM: Ile lat ma córeczka?
AW: Dwa i pół roku.

WM: To jeszcze mamy czas, żeby się rozwinęła. Życie koszykarza jest klawe, jeżeli ma się oferty. Grasz dla Trefla, odkąd wróciłeś tu po tych wojażach krajowych, osiągasz sukcesy. Walczycie o Mistrzostwo Polski – prezentujecie się więcej niż przyzwoicie. Ale pojawiają się na pewno oferty z innych krajów, są piękne miejsca i piękne ligi, przy okazji bardzo solidne i lepiej płacą niż w polskiej, np. w hiszpańskiej czy włoskiej. Telefonują menadżerowie innych klubów, albo Twój menadżer telefonuje, bo ktoś zainteresowany pojawił się na horyzoncie?
AW: Nie ukrywam, że były takie możliwości, nawet i w tym sezonie. Jestem bardzo związany z Treflem, spędzam tutaj już czwarty sezon, ten klub wiele dla mnie zrobił. Przed tym sezonem rozmawiałem z prezesem, mówił, że będą stawiali na mnie, że będę w roli lidera tego zespołu. Staram się mu za to odwdzięczać. Dostaję swoje minuty i staram się robić co w mojej mocy, żeby wygrywać każde kolejne spotkanie. Jesteśmy w czołówce ligi. Turów i Stelmet mają bardzo dobry i szeroki skład, z dobrymi Polakami i zagranicznymi, więc myślę, że to trzecie miejsce to jest przyzwoity wynik. Będziemy bili się o jak najlepsze wyniki jeśli chodzi o play-off.

WM: Tylko, że w naszym kraju system emerytalny jest bardzo niepewny. Nie wiadomo czy w ZUS czy OFE, warto mieć konto odpowiednio zasobne, żeby być spokojnym o przyszłość dzieci i o pogodną starość, więc w sytuacji, gdy w polskiej lidze zarabia się marnych kilkanaście, najwyżej kilkadziesiąt tysięcy, a za granicą tyle samo w dolarach lub euro, to odpowiedź jest prosta.
AW: No jest zdecydowana różnica, jeśli chodzi o finanse. Kariera sportowa niestety jest krótka. Człowiek, który nie ma nic wspólnego ze sportem zazdrości sportowcom tego, że tak dużo zarabiają, ale niech sobie zada pytanie ile lat on będzie zarabiał tę pensję, którą ma, a ile my będziemy zarabiać. My poświęciliśmy się sportowi, wykształcenie mamy takie, jakie mamy…

WM: A jakie masz?
AW: Ja akurat mam średnie.

WM: Matura zdana?
AW: Tak. Nie miałem okazji wykazać się na studiach. Profesjonalna koszykówka niestety zajmuje bardzo dużo czasu. Mam 24 lata, moja kariera na takim poziomie albo wyższym będzie trwała, powiedzmy, dziesięć lat. Trzeba z tego odłożyć i jakoś żyć.

WM: Nie żałujesz, że rozminąłeś się trochę z tymi rekordowymi kontraktami w polskiej lidze? Był taki czas w Prokomie Trefl, kiedy rocznie gwiazda zagraniczna zarabiała milion złotych, licząc na nasze. Takie były stawki. Ty w tym czasie musiałeś pojechać na koszykarską prowincję i grać za troszkę mniej.
AW: To prawda. Aczkolwiek tyle zarabiały zagraniczne gwiazdy. Wiadomo, zagranicznych koszykarzy zawsze traktowało się zupełnie inaczej. Poza tym to był dobry sezon dla Prokomu jeśli chodzi o finanse. Mogli ściągać naprawdę bardzo solidnych zawodników, którzy zasługiwali na te pieniądze, które mieli. Te czasy minęły, mamy trochę mniejsze budżety, ale nie narzekamy.

WM: Pomówmy teraz o tym co sympatyczne, czyli o świętach. Właściwie to sympatyczne i niesympatyczne, bo za chwilę wyjeżdżasz na drugi koniec Polski rozgrywać kolejny mecz. Nie będzie z Ciebie żadnego pożytku w Wielką Sobotę, nie będzie komu pójść ze święconką.
AW: Na pewno wrócimy po meczu nad ranem w niedzielę. Już wiemy, że niedzielę będziemy mieli wolną, więc jeden dzień świąt na pewno spędzimy w domu. Jeśli chodzi o poniedziałek, to prawdopodobnie pół dnia, więc powiedzmy, że w miarę będziemy spędzali te święta rodzinnie. Ale we wtorek już znowu jedziemy, więc trzeba być cały czas skoncentrowanym, może nawet w te dni wolne trochę potrenować i się poruszać, bo zastać się i tylko jeść nie wypada, jeśli chodzi o profesjonalną koszykówkę.

WM: Jesteś łasuchem, masz problemy z wagą?
AW: Problemów z wagą nie mam, ale łasuchem jestem. Lubię jeść i czasem podjadać wieczorem. Ale staram się jeść zdrowe jedzenie, żona mi bardzo dobrze gotuje, na pewno nie mogę na to narzekać, i wagę trzymam.

WM: Może słucha nas teraz teściowa albo mama, to będzie sposobność, żeby im przypomnieć Twoje ulubione danie. Mówisz, że są takie momenty, że nie możesz się opanować. Gdy co widzisz przed sobą? Bigos? Schabowego? Golonkę?
AW: Golonkę nie, bo jest bardzo tłusta i nigdy mi nie podchodziła. Ale bigos, biała kiełbasa to oczywiście są jedne z moich ulubionych dań. Tych dań jest dużo, nie da się tak do końca określić, co.

WM: Żurek? Makowiec? Mazurek? Z tych dań świątecznych.
AW: Wszystkiego po trochu. Trzeba tego wszystkiego spróbować, na święta stół jest pełen znakomitych rzeczy. Mamy w rodzinie wyborne kucharki.

WM: A fast food? Gdy w ostatniej chwili gdzieś dojeżdżacie i już nie zdążycie zamówić rozsądnego dania?
AW: W ostateczności. Staramy się tego nie robić, wiemy, że to jest bardzo niezdrowe. Pootwierali nawet takie fast foody, jak Salad Story w jednym z centrów handlowych w Gdyni, więc tam też można zjeść zamiast w KFC. To dużo zdrowsze.

WM: Wierzysz w zajączka, że przyniesie Ci skarpetki albo dezodorant?
AW: Nie wiem. Teraz mam dzieci i świat wywrócił mi się do góry nogami. Już nie zależy mi na żadnych prezentach, najchętniej bym tylko dawał.

WM: Co w przyszłości chciałbyś ofiarować światu poza punktami zdobywanymi dla Trefla Sopot? Widzisz już swoją przyszłość? Myślisz o tym? Będziesz trenerem czy zaczniesz biznes, będziesz inwestował te miliony, które zarobiłeś podczas kariery?
AW: Ciężko powiedzieć. Myślę czasami nad tym co będę robił po karierze. Na razie nie znalazłem jakiejś takiej rzeczy, którą mógłbym po karierze robić w tej koszykówce. Jeśli chodzi o bycie agentem, nie jestem jakiś taki super wygadany, więc będzie ciężko. Może trenerem, zobaczymy. Czas pokaże.

WM: To jeszcze pytanie o te nasze Pick’n’Rolle. Wiemy co to jest na boisku, wiemy także, że to są statuetki. Gdzie one stoją u Ciebie? Masz już dwie, to trzeba trochę więcej miejsca.
AW: No tak, trochę więcej miejsca się przyda. Niedawno przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania i czekamy na specjalnie zrobioną półeczkę i postawimy tam wszystkie Pick’n’Rolle i statuetki, jakie przez naszą całą koszykarską karierę, łącznie z żony karierą, uzyskaliśmy.

WM: No i jeszcze czekacie na drugą, najprawdopodobniej, córeczkę. Kiedy?
AW: W połowie września jest termin. Także gdzieś tak na początku nowego sezonu.

WM: Kibicujemy w takim razie także tym rodzinnym sukcesom.
AW: Bardzo dziękuję.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj