– Europosłowie powinni współpracować z naszymi parlamentarzystami. Powinniśmy dostosowywać prawo do środków unijnych, które przychodzą do Polski, powiedziała Dorota Gardias. Mariusz Nowaczyński: Dzień dobry.
Dorota Gardias: Dzień dobry Panu, Dzień dobry Państwu.
MN: Wie Pani ile osób ten słynny post ze strzykawką gdzie wyciąga Pani pieniądze i wpompowuje w mapę Polski, widziało?
DG: Dużo, słyszałam że na samym YouTube obejrzało ten spot ponad 70 tysięcy osób.
MN: Słyszałem, że liczba wyświetleń idzie w miliony.
DG: Po to jest spot Panie redaktorze, żeby wzbudzać emocje.
MN: A kto go wymyślił?
DG: No wszyscy razem.
MN: Myślałem, że sam Palikot jak oglądałem ten spot.
DG: To był spot pielęgniarski, tak jak tam jest wszystko przedstawione.
MN: Ale zna Pani opinie większości?
DG: Oczywiście, że wiem, że jest kontrowersyjny. Gdyby nie był, zaprosiłby mnie Pan do Radia Gdańsk?
MN: No pewnie! Niezależnie od spotu. Gdyby nie było tego postu to jako „jedynka” swoje miejsce by Pani znalazła. Powiem szczerze, że internauci pastwią się nad Pani postem. Żałuje Pani?
DG: Nie ja wymyśliłam PR i nie ja wymyśliłam przekaz.
MN: A jaki jest przekaz?
DG: Ten przekaz miał być krótki i był. Wywołał emocje, bo po to jest spot.
MN: Jak jest przekaz?
DG: Przekazem jest przedstawienie jak mamy wprowadzić do Polski środki unijne i powinniśmy pilnować tych pieniędzy. Dziś eurodeputowani nie mają nad tymi środkami kontroli. Pieniądze przychodzą do samorządów. Uważam, że eurodeputowani powinni w ramach własnego województwa, współpracować z naszymi parlamentarzystami. Powinniśmy wypracować prawo, aby bardziej kontrolować środki, które wpływają z Unii Europejskiej.
MN: Może problemem nie jest to żeby te środki wypompować i wpompować tylko to, że 95 centów z jednego euro z powrotem wraca na zachód. Może właśnie to jest problemem unijnych funduszy?
DG: Jesteśmy już w Unii Europejskiej 10 lat, wiele rzeczy udało się już załatwić, już wiemy jak tymi pieniędzmi gospodarować. Mamy wyszkolonych ludzi, którzy potrafią tymi środkami dysponować. Proszę zobaczyć taki przykład. Rozdajemy po 20 tysięcy złotych ludziom, którzy chcą założyć własną działalność gospodarczą. Mamy takich przypadków bardzo dużo, bo oni dostają te pieniądze. Mam koleżankę, która jest artystką, zajęła się wypalaniem garnków. Dziś ZUS za nią płaci jej mąż.
MN: Chce Pani powiedzieć, że te środki są źle wykorzystywane?
DG: Wydaje mi się, że one chodzą nie tak jak należy. Gdyby było to prawo to byłoby łatwiej. Dziś mąż za nią płaci ZUS. Co z tego, że wzięła te dwadzieścia tysięcy, skoro dalej nie może funkcjonować.
MN: Ale wie Pani, z tego spotu to w ogóle nie wynika. Ten spot według mnie ma taki prosty przekaz, że trzeba robić to co się robi do tej pory. Czyli pompować pieniądze stamtąd i pompować tu. Jaki będzie przekaz kampanii Twojego Ruchu w ogóle?
DG: Europa to my.
MN: Proszę rozwinąć co się za tym kryje. Chciałbym żeby przemówiła Pani do moich emocji a z tym spotem tak nie jest. On rozśmiesza ludzi, ale chyba do nich nie trafia.
DG: Taka jest rola spotu. Wszyscy musimy zdać sobie z tego sprawę. My dziś nie zajmujemy się młodymi ludźmi. Proszę zauważyć, że milion osób wyjechało z Polski. 27% młodzieży nie ma pracy. Siedem milionów europejskiej młodzieży nie ma żadnej pracy. Trzeba inwestować w młodych ludzi.
MN: Co to znaczy?
DG: Trzeba uaktywniać tych ludzi, bo oni mają dziś dużo energii, dużo wiedzy i nie ma dla nich miejsc pracy. Chodzi o to żeby te środki, które otrzymujemy, żeby przekładały się na miejsca pracy. Dziś nie rozwija się gospodarka. Trzeba myśleć o młodzieży.
MN: Szczyci się Pani tym, że ma doświadczenie w Brukseli. Proszę powiedzieć jakie są to doświadczenia.
DG: Poznałam pewne mechanizmy. Pracuję tam już od czterech lat, w Europejskim Komitecie Społeczno-Ekonomicznym. W dwóch komisjach, w stosunkach zewnętrznych i komisji do spraw socjalnych. To jest najbliższa mi komisja. Od czterech lat walczę o uznanie kwalifikacji polskich pielęgniarek. Po 2004 roku, polska pielęgniarka w Unii Europejskiej została asystentką. Już teraz, od 2013 roku, kiedy udowodniłam to razem z Marią Brzezińską, polskiemu rządowi i w Komisji Europejskiej, że nasza pielęgniarka od początku była pielęgniarką a nie asystentką. Walczyłam o to osiem lat, żeby licealistki mogły pracować i być uznawane jako pielęgniarki. Po 2004 roku polskie pielęgniarki, w świetle przepisów europejskich stały się asystentkami. Jeździłyśmy do Komisji Europejskiej mimo, że związki zawodowe nie miały takiej możliwości, ale przy udziale deputowanych, przy udziale sprzyjających nam ludzi miałyśmy możliwość żeby się tam kontaktować i wyjaśnić nasze kwalifikacje. Oprócz tego w Brukseli załatwiłam środki na studia dla pielęgniarek.
MN: To może nie trzeba zostawać eurodeputowanym tylko nadal działać w ten sposób w Polsce.
DG: Proszę mi wierzyć, że ja muszę wtedy pokonać dużo więcej barier.
MN: Ale może w tym jest Pani dobra? Kiedy kierowała Pani słynnym protestem pielęgniarek też musiała pokonywać wiele barier. Widać, że to się udawało. Jest taka dyrektywa ministra zdrowia, która pozwala decydować dyrektorom placówek o liczbie zatrudnionych pielęgniarek. To już się przełożyło na rzeczywistość?
DG: To jest proces Panie redaktorze. To się nie przełoży jutro, czy od pierwszego kwietnia. To jest proces taki mocno liberalny, czyli przekształcamy szpitale w spółki, wprowadzamy kontrakty dla pielęgniarek. To rozporządzenie jest bardzo niekorzystne w momencie kiedy szpitale będą w spółkach prawa handlowego. Dyrektorzy na razie nie będą tego robić, bo wokół tego jest szum. Tak jak wokół tego, że nie wszystkie pielęgniarki przeszły na kontrakty. To jest proces, który jest kolejnym elementem w układance. My wiemy, że zabraknie pielęgniarek, wiemy że nie będzie opieki pielęgniarskiej. Wiemy, że pacjent będzie w niebezpieczeństwie, bo mówimy, że muszą być teamy, zespoły a nie pielęgniarki na kontaktach.
MN: Kiedy to się według Pani stanie? Kiedy ziści się czarny scenariusz?
DG: W momencie kiedy skończą się wybory samorządowe. Tak jest ułożonych siedem ustaw, że w momencie kiedy wszystkie szpitale przejdą w spółki prawa handlowego…
MN: Pielęgniarki zaczną tracić pracę?
DG: Tak jak było w Opolu. W województwie opolskim, w 2010 roku, w momencie przekształcenia szpitala w spółkę prawa handlowego, z dwustu dwudziestu pielęgniarek zatrudniono sto, reszta poszła na bruk.
MN: W jakich jest Pani relacjach z inną słynną pielęgniarką, która kandyduje do Parlamentu Europejskiego tylko z listy PiS?
DG: W bardzo dobrych. Nas tylko różni światopogląd. Z Jolą Szczypińską zaczynałam pracę w szpitalu. Przyszłam na oddział, w którym pracowała. Ona mnie wdrażała do pracy jako starsza koleżanka. Pracowałyśmy razem parę lat. Ona wtedy zajmowała się działalnością mocno opozycyjną i miała z tego powodu duże problemy. Szanuję ją jako kontrkandydatkę.
MN: Jest Pani ciągle pełnomocnikiem pacjentów w Słupsku? Czytałem taką historię, że dziewczyna z epilepsją, która miała chory ząb i nikt nie chciał się nią zająć, szukała u Pani pomocy i nie dodzwoniła się.
DG: Jestem tak umówiona z dyrekcją, że na czas tej kampanii jestem na urlopie, bo mam dość dużo tego urlopu.
MN: Ktoś Panią zastępuje?
DG: Tak, jest dyrektor i wicedyrektor, tak jesteśmy umówieni.
MN: To chyba słabi pomocnicy?
DG: Nie są słabymi pomocnikami, bo te sprawy są rozwiązywane. Pomimo tego, że jestem na urlopie jestem pod telefonem. Trudno jest pogodzić pracę z wyborami, będąc fair z pacjentami jestem na urlopie, ale odbieram telefony i kieruję pacjentów, bo wiem jak jest im w tym systemie trudno. Mogło się tak zdarzyć, ale ta pani się do mnie w końcu dodzwoniła.
MN: Rozumiem, że jeżeli uzyska Pani mandat to z tej pracy Pani zrezygnuje.
DG: Inaczej tego sobie nie wyobrażam, bo jak fizycznie by to było. Na moje miejsce na pewno ktoś się znajdzie.
MN: Dziękuję za rozmowę.
DG: Dziękuje.