– Nowoczesne stadiony mamy dopiero od trzech lat, tego warsztatu dopiero się uczymy. Jak na tak krótki czas, nie jest źle. Oczywiście czujemy niedosyt, ale on motywuje nas do jeszcze lepszej, wydajniejszej pracy, powiedział w Radiu Gdańsk Paweł Adamowicz. Prezydent Gdańska był gościem Rozmowy Kontrolowanej.

Paweł Adamowicz zauważył, że gdański stadion jest elementem infrastruktury, do którego trzeba dopłacać, podobnie jak do opery, filharmonii czy teatru. Wyjątkami są jedynie lotnisko i port morski. – Tu jest większa komercja, rozbudowany sektor prywatny. Są przepływy pieniężne, które wystarczają, by utrzymać obiekty. Dodał jednak, że Gdańsk ma pomysł na zagospodarowanie stadionu tak, by zaczął przynosić zyski. W planach jest m.in. rewitalizacja terenów wokół. – Te miejsca czekają na aktywizację. Jeśli je połączymy i stworzymy magnes przyciągający mieszkańców i turystów siedem dni w tygodniu, to przepływ pieniędzy będzie na tyle duży, że nie trzeba będzie dopłacać z podatków.

Gość Rozmowy Kontrolowanej odniósł się też do kwestii finansowania Europejskiego Centrum Solidarności. – To inwestycja miasta Gdańska, wspomagana jest z trzech źródeł: Ministra Kultury, który przekazuje największą kwotę, miasto Gdańsk i Marszałka Województwa Pomorskiego. Oczywiście koszty wzrosną, bo budynek trzeba ogrzać, eksploatować. W opinii prezydenta, budowa ECS była potrzebna. – Miałem 15 lat, kiedy wybuchły strajki, widziałem jak ówczesny wolny świat patrzył na Gdańsk i naszą stocznię, czułem że dzieje się historia przez duże H. Moralnym zobowiązaniem było dla mnie zrobienie wszystkiego, żeby następne pokolenia mogły poczuć, czym był nasz wielki, narodowy sukces, powiedział Paweł Adamowicz. – Nie da się zestawić PGE Areny z Europejskim Centrum Solidarności. To zupełnie inne inwestycje. ECS to dziedzictwo, tożsamość Gdańska. Nie bylibyśmy tak znani bez Sierpnia ’80, przez stoczniową bramę weszliśmy do światowej historii, dodał prezydent Gdańska.