Prezydent Słupska w Rozmowie Kontrolowanej mówił, że w sprawie długów Słupska oczekuje pomocy od rządu. Poinformował, że na spotkaniu z Ewą Kopacz w najbliższy weekend ma zamiar rozmawiać też o rekompensacie za tarczę rakietową oraz o zapłacie zaległych kwot za tzw. zadania zlecone. Zgodnie z zapowiedzią spotkanie premier Ewy Kopacz z prezydentem Słupska odbędzie się w najbliższy weekend, podczas wizyty szefowej rządu na Pomorzu. Robert Biedroń zaznaczył, że problemy Słupska to nie tylko problem samorządu. – Sytuacja, do której doprowadziły poprzednie władze jest katastrofalna. Lepiej dziś wesprzeć Słupsk, niż potem mieć kłopoty. Lista postulatów jest długa. W 2008 roku Donald Tusk zobowiązał się do realizacji rekompensat za tarczę antyrakietową. Żadna z nich nie została zrealizowana m.in. budowa drogi ekspresowej czy ściągnięcie do miasta strategicznych inwestorów.
Robert Biedroń zwrócił uwagę, że zła sytuacja Słupska może wynikać z tego, że rząd nie prowadzi polityki zrównoważonego rozwoju kraju. – Są wielkie metropolie takie jak Gdańsk, czy Gdynia i wiem, jak szybko się rozwijają. Przy takim rozkładzie sił Słupsk nie ma szans z nimi rywalizować. Słupsk walczy o przetrwanie, my walczymy o drugą linię torów kolejowych. To kuriozum.
Na antenie Radia Gdańsk polityk skomentował również decyzję gdańskiego sądu o wstrzymaniu nakazu zapłaty 24 milionów złotych jednemu z wykonawców słupskiego aquaparku. – Udało nam się zaskarżyć ten wyrok co do meritum. Teraz czekamy na uzasadnienie, co udało nam się zaskarżyć. To dobrze, bo mamy więcej czasu, żeby zastanowić się co dalej. Możemy zaciągnąć drugi kredyt lub zebrać potrzebne środki z innych źródeł. Może w ogóle uda nam się uchylić się ten wyrok w całości.
Jego zdaniem, Słupsk wyjdzie z długów tylko kiedy miasto zacznie oszczędzać. Jednym z elementów nowej polityki było obniżenie dodatków motywacyjnych dla nauczycieli. – Trzeba pamiętać, że to dobra wola samorządu. Kiedy jesteśmy w trudnej sytuacji finansowej nie można oczekiwać, że pozostawimy jedną grupę bez próby namówienia do oszczędności. Poza tym dodatki nie zostały obniżone w całości, tylko w zależności od wykonywanej pracy o około 30-50 procent. Wszyscy musimy oszczędzać. Albo uratujemy miasto, albo wszyscy utoniemy, podsumował urzędujący prezydent.