Szefowa pielęgniarek ostrzega: „Pracujemy nawet po 400 godzin. Fala strajków może rozlać się na cały kraj”

– Brakuje pielęgniarek – alarmowała w Radiu Gdańsk Anna Czarnecka, szefowa Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych w Gdańsku. Jak podkreślała w Rozmowie Kontrolowanej, w pomorskich szpitalach w skali kraju pracuje ich najmniej i jest to niebezpieczne dla pacjentów.
Z Anną Czarnecką rozmawiała Agnieszka Michajłow. Szefowa Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych w Gdańsku podkreślała, że wszystkim powinno zależeć na jak najszybszym zakończeniu protestu pielęgniarek z warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Dodała, że jeśli nie dojdzie do porozumienia, nie jest wykluczone, że dołączą do nich pielęgniarki z całego kraju.

– Widzę dwie opcje. Optymistyczna jest taka, że minister przypomni sobie dawne czasy, kiedy był prezesem Naczelnej Izby Lekarskiej i rozwiąże ten konflikt. Druga opcja jest gorsza. Protesty ruszą lawinowo jak kamyk rzucony w wodę. Pielęgniarki będą się solidaryzować – tłumaczyła w Radiu Gdańsk.

PRACA PO 400 GODZIN MIESIĘCZNIE

Jaki jest stan opieki zdrowotnej na Pomorzu? – W województwie pomorskim sytuacja wygląda bardzo źle. Polska jest na samym końcu jeśli chodzi o ilość pielęgniarek w Europie. Z kolei Pomorze jest na samym końcu w Polsce. U nas jest kryzys, dramat, za chwilę będzie zapaść. Jeszcze pracują szpitale i przychodnie, bo pracujemy na dwa, trzy etaty. Nie pracujemy po 160 godzin miesięcznie, tylko nawet po czterysta godzin. Ponad 50 procent pielęgniarek ma już uprawienia emerytalne, więc pracują, bo chcą. Jeśli zdecydują się odejść, szpitale będą zamykane. Kto będzie temu winien?

PIELĘGNIARKI MAJĄ BOLĄCE SERCA

Anna Czarnecka była w Warszawie i rozmawiała ze strajkującymi. Wzięła udział w prezydium Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych. – Te panie mają bolące serca. Rozpoczęły strajk, bo od dwóch lat dyskusja była bezowocna. Wpisywały do raportów, że boją się przejmować dyżury w tak ograniczonej kadrze. Jest jedna lub dwie pielęgniarki na dyżurze. Polacy powierzają nam swoje zdrowie, swoje dzieci i swoich najbliższych. Kiedy na dwudziestu małych pacjentów jest jedna pielęgniarka na nocnym dyżurze, rodzi się po prostu niebezpieczeństwo. To jest o wiele gorsze niż sam strajk – mówiła w Rozmowie Kontrolowanej.

PAN MINISTER LEKCEWAŻY POLAKÓW

W sprawie protestu wypowiedział się minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Mówił, że nie można rozmawiać, gdy „zakładnikami są chore dzieci”. – Nie wiem czy minister zdrowia do tego stopnia lekceważy polskie społeczeństwo czy myśli, że mamy krótką pamięć. Przecież był przez dwie kadencje prezesem Naczelnej Izby Lekarskiej i to wtedy, kiedy lekarze protestowali. Pamiętam, jak w szpitalu w Bielsko-Białej był ewakuowany oddział dziecięcy. Kiedy kilka lat temu pracowałam w UCK rozumieliśmy, że lekarze protestują. Pacjenci byli odsyłani, zablokowane były planowe operacje, a pan Radziwiłł mówił, że to wszystko jest dla dobra pacjenta, że nie da się pracować w takich warunkach. Tamtego Radziwiłła popieram. Teraz widać, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jestem oburzona tym, co teraz do mediów mówi pan minister. Ten system ochrony zdrowia jest naprawdę niebezpieczny dla pacjenta i mówię to z pełną odpowiedzialnością.

PIĘĆ APARATÓW DO MIERZENIA CIŚNIENIA I JEDNA PIELĘGNIARKA

Agnieszka Michajłow zapytała Annę Czarnecką, jak wygląda praca pielęgniarek w innych szpitalach. Szefowa Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych podkreśliła, że system ochrony zdrowia w ogóle nie uwzględnia liczby pielęgniarek na dyżurze. – NFZ widzi tylko lekarza i sprzęt. System kierunkuje się na pieniądze. Na przykład na oddziale jest pięć aparatów o mierzenia ciśnienia i jedna pielęgniarka na dyżurze. Są takie kuriozalne sytuacje. O pacjencie mówi się „świadczeniobiorca”, czyli właściwie się go odczłowiecza.

NIECH MINISTER POWIE, ILE PIELĘGNIARKA ZARABIA NA GODZINĘ

Minister zdrowia podkreśla, że średnia płaca pielęgniarki w Centrum Zdrowia Dziecko to pięć tysięcy złotych miesięcznie. Anna Czarnecka twierdzi, że takie zarobki wynikają z nadgodzin. – Jeśli mówimy o podwyżkach, słyszymy, że rozdmuchujemy problem. Pięć tysięcy złotych brutto to na kontrakcie są trzy tysiące na rękę. Ale za ile godzin pracy? Niech minister powie, ile pielęgniarka zarabia na godzinę. W Centrum Zdrowia Dziecka jest 70 wakatów, pielęgniarki pracują ponad siły i za to mają tyle wypłaty. Kiedyś w UCK była taka sytuacja. Na neurochirurgii był brak pielęgniarek, łatano to nadgodzinami. Później powiedziano, że tak dużo zarabiamy. Tylko, że tak się nie zarabia za normalny miesiąc – stwierdziła.

MY SIĘ NIE DAMY

Czy podwyżka ministra Zembali poprawiła sytuację polskich pielęgniarek? – Co to jest podwyżka? To nie dodatek na jakiś czas. Społeczeństwo i my zostaliśmy wprowadzeni w błąd. Aby była podwyżka, musi być wzrost podstawy wynagrodzenia. Młodzi ludzie po studiach dostaną góra 2100 złotych brutto. W sprawie podwyżki zostały pominięte tzw. pielęgniarki gabinetowe, czyli w przychodniach czy domach opieki społecznej. To miało na celu skłócenie nas. Teraz mówienie, że nie da się drugiej transzy podwyżki to jest po prostu szantaż. Ale my się nie damy – podsumowała Anna Czarnecka w Rozmowie Kontrolowanej.

Anna Michałowska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj