Adrian Zandberg: „Jeśli chodzi o poziom samorządu terytorialnego, mamy w Polsce kłopot”

Gościem Jacka Naliwajka w Rozmowie Kontrolowanej był lider Partii Razem Adrian Zandberg. Ostrzegał, że brak rozwiązań systemowych w przypadku samorządu terytorialnego wpływa na to, że „polityk staje się niemalże właścicielem miasta, w którym umiera demokratyczny spór”. – Jest pan bolszewikiem? – zapytał rozmówcę Jacek Naliwajek, nawiązując do słów, które miały paść na opisywanej przez Newsweek tajnej naradzie z ust przewodniczącego klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej Sławomira Neumanna.

– Z tego, co się wczoraj dowiedziałem zarówno ja, jak i Ryszard Petru, liderzy Prawa i Sprawiedliwości, ruchy miejskie… Ta narada chyba nie była zbyt tajna – żartował Adrian Zandberg.

Przewodniczący Neumann w trakcie narady nawoływał do obrony Hanny Gronkiewicz-Waltz. Wówczas miał zadać pytanie: – Czy to będzie Westerplatte, będziemy się bić do ostatniej kropli krwi i przegramy? Czy raczej bitwa warszawska: wlejemy tym bolszewikom? Lać się zawsze trzeba. Lepiej wygrać bitwę warszawską niż polec na Westerplatte – apelował do działaczy Neumann. – Chciałbym, żeby się pan odniósł do tych słów – poprosił Jacek Naliwajek.

– To, z czym mamy do czynienia w Warszawie to jest przypadek sytuacji, w której partia polityczna ma przez lata poczucie, że nie ma z kim przegrać, więc wszystko jej wolno. A skoro wszystko jej wolno, to wszystko jej ujdzie. Działacze PO przeżywają teraz szok. Bo okazuje się, że jednak nie wszystko ujdzie, że te skandaliczne praktyki, które miały miejsce w warszawskim ratuszu, jeśli chodzi o oddawanie gruntów miejskich i reprywatyzację. To nie jest coś, co da się zignorować – mówił Adrian Zandberg.

Gość Radia Gdańsk stwierdził, że podobne sytuacje zdarzały się w wielu polskich miastach, w których działają, jak to określił, „wieczni prezydenci i burmistrzowie”. Zdaniem Zandberga, wokół takich osób rozrasta się sieć powiązań ekonomicznych i układów wpływów oraz, jak powiedział: – Urzędników, którzy tak jak w Warszawie, stają się na masową skalę właścicielami roszczeń dotyczących gruntów posiadanych przez miasto.

„MÓWI PAN O WARSZAWIE CZY POMORZU I TRÓJMIEŚCIE?”

 – To się dzieje właśnie wtedy, kiedy zamiast realnej demokratycznej konkurencji mamy jedną osobę lub jedno środowisko polityczne, które ma przekonanie posiadania monopolu na władzę polityczną w jakimś mieście – powiedział lider Partii Razem. 

– Mówi pan o Warszawie czy o Pomorzu i Trójmieście? – zapytał Jacek Naliwajek.

– Gdybym zaczął mówić na tym poziomie ogólności, to w wielu miejscach ludzie mieliby podobne poczucie, co oznacza, że coś podobnego dzieje się też u nich – odparł Zandberg i dodał: – Myślę, że jeśli chodzi o poziom samorządu terytorialnego, mamy w Polsce kłopot.

– Czy kłopotem jest to, że prezydenci Gdańska lub Gdyni są wybierani na kolejną kadencję? – dopytywał prowadzący audycję.

– To kłopot systemowy. W sytuacji, w której polityk staje się niemalże właścicielem miasta, osobą nieodwoływalną, w mieście umiera demokratyczny spór. W związku z tym dużo mniejsza jest realna społeczna kontrola nad tym jak sprawowana jest władza – tłumaczył Zandberg.

POTRZEBNE JEST OGRANICZENIE KADENCYJNOŚCI

Rozmówca Jacka Naliwajka powiedział, że działacze jego partii i on sam są zwolennikami wprowadzenia ograniczeń kadencyjności, co stworzyłoby mechanizm odświeżania elit samorządowych i zagwarantuje brak monopolizacji politycznej. Zdaniem Zandberga podobny mechanizm powinien zostać zastosowany w sejmie, by reprezentanci narodu rzeczywiście odzwierciedlali aktualne zróżnicowania społeczne.

W rozmowie poruszono także tematy reformy edukacji oraz wzrostu obecności w mediach doniesień na temat działalności ugrupowań skrajnie prawicowych.

Posłuchaj audycji:

puch

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj