Protest nauczycieli pod znakiem zapytania. „Źle się dzieje, że podwyżki są negocjowane na ulicy”

Nauczyciele zapowiadają strajk, choć podwyżek domagają się również pracownicy sądów czy pielęgniarki. Na pytanie, jak należałoby dojść do porozumienia, próbował odpowiedzieć gość Radia Gdańsk.

Z Arturem Kiełbasińskim rozmawiał Marek Goliszewski, szef Business Centre Club.

– Podwyżki należą się każdemu, kto zarabia za mało. Strajkom trochę winny jest rząd, bo pokazuje, że mamy pieniądze. Teraz przedstawia nową „piątkę” Prawa i Sprawiedliwości, więc nauczyciele myślą, że skoro rząd chwali się się nadwyżką budżetową, to dlaczego mają zarabiać za mało. Szkoda, że akcja protestacyjna nie rozpoczęła się od negocjacji i dialogu w Radzie Dialogu Społecznego. Obie strony wyłożyłyby tam swoje argumenty, policzono by zasoby finansowe, które ma rząd i przy pomocy profesjonalnych negocjatorów tę sytuację by się rozwiązało. Źle się dzieje, że podwyżki są negocjowane na ulicy – uważa Marek Goliszewski.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj