Politolog o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej: „Nie jesteśmy jeszcze w kulminacyjnym momencie kryzysu”

W poniedziałek miały miejsce 224 próby nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej, Straż Graniczna wydaliła 29 cudzoziemców, a na odcinku ochranianym przez SG w Dubiczach Cerkiewnych granicę próbowała bezskutecznie forsować 100-osobowa grupa. Jak rozwinie się sytuacja? O to Michał Pacześniak zapytał „Gościa Dnia Radia Gdańsk”, którym był politolog dr Łukasz Wyszyński z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni.

– Zarówno imigranci, jak i służby, które wspierają te osoby po stronie białoruskiej, starają się eskalować sytuację. Jeszcze kilka dni temu mówiliśmy o pojedynczych osobach, grupach, potem o większych skupiskach imigrantów, a w tej chwili to już bardzo duże zgrupowania w konkretnych punktach. Na podstawie tego, co obserwujemy, możemy zaryzykować stwierdzenie, że nie jesteśmy jeszcze w kulminacyjnym momencie kryzysu na granicy. Na pewno będą jeszcze próby przekroczeń, ewentualnej eskalacji czy prób siłowego sforsowania granicy – ocenił Wyszyński.

– Można wskazać, że rozwiązanie sytuacji na granicy nie jest bezpośrednio na granicy, tylko ma zdecydowanie szerszy kontekst. To, czy sytuacja się ustabilizuje, czy będzie deeskalować, co oczywiście byłoby z naszej strony najbardziej pożądane, będzie wymagało z naszej strony innych decyzji – dodał.

W poniedziałek kanclerz Merkel zadzwoniła do prezydenta Łukaszenki po raz pierwszy od czasu wyborów na Białorusi w 2020 roku, z kolei prezydent Macron rozmawiał z prezydentem Putinem. Czy to znaczy, że coś dzieje się ponad naszymi głowami, z czego nie zdajemy sobie sprawy?

– Te informacje dotarły do nas pod koniec dnia. Musimy poczekać jeszcze chwilę na stanowisko polskiego MSZ i polskich polityków. Jeżeli rozmowy odbyły się bez naszej wiedzy, to jest to próba rozwiązania kryzysu w tej części Europy z pominięciem interesariuszy bezpośrednio zaangażowanych. Taka sytuacja z punktu widzenia dyplomatycznego byłaby dla nas niekorzystna. Jeżeli były to działania konsultowane, to należy uznać je za jak najbardziej pożądane, bo strona polska musi zabiegać o umiędzynarodowienie problemu i wykorzystać ten potencjał, który mamy – stwierdził Wyszyński.

Co chcą osiągnąć dyktatorzy z Mińska i Moskwy, wywołując kryzys na granicy?

– Wydaje się, że cel nie jest jeden. Jest ich więcej i możemy oczywiście dywagować, które z nich są ważniejsze, które krotko-, a które bardziej długoterminowe. Na pewno jednym z celów dla Łukaszenki jest chęć politycznej odpowiedzi na zaangażowanie się Polski, ale również innych państw europejskich w wybory w 2020 roku. Innym celem, który z perspektywy Polski jest dużo bardziej istotny, jest umożliwienie siłom zbrojnym Federacji Rosyjskiej czasowego lub stałego funkcjonowania bliżej granic Polski, a co za tym idzie – Paktu Północnoatlantyckiego. Możemy oczywiście zastanawiać się, czy to jest ostatecznie w interesie prezydenta Łukaszenki czy Federacji Rosyjskiej, ale obserwując toczone w tej chwili rozmowy między oboma prezydentami, widzimy, że strona białoruska na pewno zabiega o wsparcie Rosji i liczy na to, że to wsparcie będzie miało także wymiar fizyczny – powiedział Gość Dnia Radia Gdańsk.

– Niewątpliwie problem jest też taki, że dla Białorusi, kiedy ma już migrantów na swoim terytorium, będzie to stanowiło swego rodzaju kryzys humanitarny, więc będzie jej zależało albo na tym, żeby im pomóc w legalnym przekroczeniu granicy z Polską, albo tak naprawdę uzyskać pewien międzynarodowy konsensus. Białoruś może mieć bardzo duży problem, żeby tych migrantów gdzieś utrzymać. Możemy oczywiście zakładać, że wywołanie każdego kolejnego kryzysu, w który zaangażowane jest bezpośrednio państwo, odsuwa na dalszy plan sprawy polityki wewnętrznej Białorusi, co pozwala zaostrzyć sposób postępowania wobec własnej ludności. Wydaje się, że chęć zdestabilizowania Unii Europejskiej nie jest w pierwszej linii interesem Białorusi, tylko celem proponowanym po stronie Federacji Rosyjskiej. W tym kontekście musimy wspomnieć, że przecież mamy też sytuację na granicy rosyjsko-ukraińskiej, gdzie cały czas mówimy o dużej koncentracji wojsk. Nie można rozpatrywać tych spraw zupełnie osobno, lecz należy patrzeć na nie jak na całość – dodał politolog.

 

 MarWer/am

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj