W tym roku przypada trzydziestolecie zawodowej Straży Pożarnej, ale owa formacja na przestrzeni tego czasu zmieniła się. Kiedyś była to bardziej straż ogniowa, a teraz kierowana jest do zadań specjalnych. Nic by jednak nie było, gdyby nie strażacy ochotnicy.
„Gościem Dnia” w studiu w Kościerzynie był komendant powiatowy państwowej straży pożarnej w Kościerzynie – starszy brygadier Tomasz Klinkosz. Rozmawiał Grzegorz Armatowski.
– Zawodowe straże pożarne powstawały na bazie tych ochotniczych. Trzeba było oprzeć się na czymś sprzętowo, a zwłaszcza w wymiarze ludzkim. Ci, którzy chcieli zostawali strażakami zawodowymi. Jednostki ochotnicze funkcjonowały równolegle. Naszą wspólną siłą jest współpraca – wyjaśnia Tomasz Klinkosz.
PRACA STRAŻAKA
Ilu strażaków zawodowych służy w powiecie kościerskim?
– Mamy 51 strażaków zawodowych. Część z nich pracuje w systemie ośmiogodzinnym, bo są nie tylko służbą ratowniczą, ale także urzędem. Większość ludzi działa jednak w trybie zmianowym. Pracują w jednostce ratowniczo-gaśniczej, to są ci strażacy, którzy wyjeżdżają do zdarzeń, lub też na stanowisku kierowania, bo jest również dyżurny, który zarządza tym wszystkim, co dzieje się w zakresie ochrony przeciwpożarowej, gaszenia pożarów, ratownictwa, czyli mamy tu kwestie łączności, alarmowania czy dysponowania – dodaje komendant powiatowy.
PRZEBIEG AKCJI
A jak wygląda praca strażaka „od kuchni”? Dzwonimy z informacją o pożarze, łączymy się z Wojewódzkim Centrum Powiadamiania Ratunkowego i co wtedy się dzieje?
– Dzwonimy na 112. Operator przyjmuje zgłoszenie i w zależności od jego treści przesyła tzw. formatki. Wszystko dzieje się elektronicznie. Dane wysyłane są do służb, które potrzebne są na miejscu. Do tej pory jesteśmy na etapie tej wiedzy, którą mamy od zgłaszającego. Czasami później okazuje się, że potrzeby są zupełnie inne. Zgłoszenie przesyłane jest dalej do dyżurnego, który dysponuje nasze siły i środki. Za pomocą myszki wybiera wszystko na wyświetlaczu, a w pomieszczeniach socjalnych, gdzie przebywają strażacy wyświetla się odpowiedni numerek wozu. Strażacy zjeżdżają po ześlizgu, przebierają się i wsiadają do samochodu. W ciągu dnia taki wyjazd zamyka się w minucie – tłumaczy „Gość Dnia Radia Gdańsk”.
Posłuchaj całej rozmowy:
Grzegorz Armatowski/pb