Przemysław Czarnek o nowelizacji prawa oświatowego: „Co złego jest w transparentności?”

O drugim czytaniu projektu nowelizacji ustawy Prawo oświatowe, które wprowadza zmiany m.in w działalności organizacji i stowarzyszeń w szkołach i przedszkolach, oraz o tym, dlaczego opozycja tak zaciekle i histerycznie atakuje „Lex Czarnek”, dyskutowano w audycji „Gość Dnia Radia Gdańsk”. Kolejnymi poruszonymi tematami były skandaliczne słowa Donalda Tuska, podwyżki dla nauczycieli i usunięcie historycznego krzyża na żądanie niemieckiego MSZ. O te kwestie Olga Zielińska zapytała na antenie „Gościa Dnia Radia Gdańsk”, którym był Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki.

Pierwszym tematem rozmowy było uchwalenie przez Sejm nowelizacji ustawy Prawo oświatowe oraz napastliwa krytyka „Lex Czarnek” ze strony sejmowej opozycji.

– Opozycja jest przedstawicielem w swoim głównym nurcie – czy to „platformerskim”, czy lewicowym – rewolucjonistów genderowskich, którzy nie życzą sobie, aby ktokolwiek sprawdzał, czego uczą lewackie organizacje pozarządowe w takich miastach, jak Gdańsk, Warszawa czy Poznań. Czego uczą w ramach jakichś Zdrovve Love czy innych tego typu programach. Ta ustawa wzmacnia pozycję kuratora, ta ustawa postrzega kuratora jako organ nadzoru pedagogicznego, czyli tego, który kontroluje treści przekazywane w szkole. I to robi od kilkudziesięciu lat, a nie od dzisiaj. Nie rozumiem tylko, dlaczego – i to pytanie stawiam wszystkim krytykującym tę ustawę – my, rodzice (ja też mam dziecko w szkole), mielibyśmy nie wiedzieć, czego chcą uczyć nasze dzieci organizacje pozarządowe w szkołach. Przypomnę, że organ nadzoru pedagogicznego to kurator. Jeśli organizacje nie chcą pokazywać, czego chcą uczyć, to niech uczą w innych miejscach, które należą do samorządów i gdzie nie ma nadzoru pedagogicznego kuratora. To jest proste i logiczne. Ten krzyk i napastliwy atak ze strony opozycji świadczy tylko o tym, że jest ona zaprogramowana jako przedstawicielka genderowskich rewolucjonistów, którzy koniecznie chcą wejść do polskich szkół – mówił Przemysław Czarnek.

Jak zatem to będzie wyglądało, jeśli jakaś organizacja będzie chciała w szkole poprowadzić zajęcia, co zyskają rodzice? – dopytywała prowadząca.

– Jeśli jakaś organizacja będzie chciała tylko być obecna w szkole, na przykład z jakąś akcją charytatywną, a nie z zajęciami pozalekcyjnymi, to musi zgłosić to dyrektorowi, musi przekazać radzie rodziców, co chce robić w szkole, i muszą być konsultacje ze wszystkimi rodzicami. W tym zakresie nie ma kuratora. Jeśli natomiast jakaś organizacja chciałaby prowadzić zajęcia pozalekcyjne, to do tego wszystkiego, co powyżej, dokładamy przekazanie tych treści kuratorowi. Kurator wprawdzie nie wyraża zgody, ale zawsze będzie mógł wnieść sprzeciw. Co więcej, nadzór nad merytoryczną działalnością tych organizacji będzie należał do rodziców i do rady rodziców przez cały okres funkcjonowania tej organizacji. Pełna transparentność. Cóż jest dziwnego i złego w transparentności? Tak wygląda kwestia wejścia organizacji pozarządowych do szkół i nie widzę w tym nic strasznego – wyjaśniał Czarnek.

Jak przypomniała Olga Zielińska, jeśli chodzi o wspomniany program Zdrovve Love, to niedawno Rzecznik Praw Dziecka ujawnił, że pomimo wymogów prawnych edukatorzy seksualni pracujący z dziećmi w ramach tego programu nie byli sprawdzani w rejestrze przestępców seksualnych. Podobnie było w przypadku innych stowarzyszeń prowadzących edukację seksualną dzieci. Rzecznik zaapelował więc do wszystkich dyrektorów placówek oświatowych o ścisłe przestrzeganie przepisów.

– To jest chyba oczywiste dla wszystkich: jeżeli organizacje nie chcą ujawnić treści przekazywanych naszym dzieciom w szkołach, to należy sobie zadać pytanie, dlaczego tego nie chcą zrobić. Jeżeli tych organizacji bronią politycy lewackiej opozycji, to należy zapytać, dlaczego bronią takich sytuacji, aby nie ujawniać informacji przekazywanych dzieciom? Odpowiedź wydaje się oczywista; te treści po prostu są tak szokujące, taką „wodę z mózgu” robią, tak gorszą te dzieci, że jest oczywiste, że gdy organizacje będą musiały przedstawić wszystkim rodzicom te treści, to nikt im nie pozwoli na wejście do szkół. Społeczeństwo polskie jest społeczeństwem normalnym i zdaje sobie sprawę z tego, że głupoty wygadywane na tego typu edukacji seksualnej kategorii B są po prostu gorszące i demoralizujące – mówił minister.

Gość Radia Gdańsk mówił też o tym, na ile prawdopodobne jest, że prezydent Andrzej Duda tym razem podpisze nowelizację ustawy.

– W marcu, czyli w momencie gdy prezydent zawetował ustawę, Andrzej Duda dokładnie powiedział, że ta ustawa zawiera szereg przepisów które muszą wejść w życie, ale to nie był czas na jej uchwalanie i to nie był czas na ewentualne spory wokół tej ustawy. Wówczas rozpoczęła się przecież wojna w Ukrainie i to był czas jednoczenia wszystkich sił politycznych wokół ustawy o obronie ojczyzny i wokół tego najważniejszego zadania, jakim jest chronienie bezpieczeństwa granic RP. Taka była motywacja pana prezydenta. Ja zaraz po wecie zdradziłem również rozmowy z panem prezydentem. Bo prezydent najpierw mnie poinformował, że będzie weto do tej ustawy. I powiedział: „pracujmy wspólnie przez kolejne miesiące i zakomunikujmy, że będą konsultacje pomiędzy posłami z Sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, którzy przejmą ten projekt ustawy i będą konsultować go z z Kancelarią Prezydenta, by wypracować taki kształt ustawy, który będzie akceptowalny również w całości, bez żadnych kontrowersji w Kancelarii Prezydenta i będzie mógł zostać uchwalony i podpisany. I przez miesiące trwały takie konsultacje, by doprowadzić do tego projektu. Ja więc nie widzę żadnych przeszkód w tym, aby ta ustawa była dalej procedowana i żeby mogła uzyskać akceptację pana prezydenta – dodał „Gość Dnia”.

Lider Platformy Obywatelskiej, Donald Tusk, ostatnio skrytykował podręcznik HiT, a później powiedział, że minister edukacji interesuje się tym, „co dzieci robią pod kołdrą”.

– Donald Tusk powinien się udać do jakiegoś specjalisty w tym zakresie, bo obsesja to jest bardzo poważna sprawa i jest groźna dla samej osoby, która tę obsesję ma. Tusk ewidentnie się mnie boi. I niech się boi – mówił Czarnek.

Minister zapowiedział także, że skieruje sprawę do sądu.

– Każda tego typu podłość ze strony frustrata, który nie ma nic do zaoferowania ludziom poza kłamstwem, pomyjami i bzdurami wygadywanymi na temat przedstawicieli opozycji (bo tylko to ma do zaoferowania pan Tusk na spotkaniach, które organizuje), jest absolutnie nie do zaakceptowania i w tym sensie musi spotkać się z właściwą reakcją. Mówię o reakcji w postaci wezwania do zaprzestania naruszania dóbr osobistych. Zastanowię się jeszcze nad innym kierunkiem, również prawno-karnym, bo uważam, że jest do tego podstawa: na pewno będzie pozew, być może będzie też prywatny akt oskarżenia przeciwko Tuskowi – hejterowi, frustratowi, który ma obsesję – dodał Czarnek.

W programie przypomniano też niedawne słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego który powiedział, że „wybory w przyszłym roku będą najważniejsze od 1989 roku”. Jeśli tak, to dlaczego?

– Mamy do czynienia z sytuacją, gdy zwycięstwo opozycji – gdyby do niego doszło, ale jestem przekonany, że do tego nie dojdzie – oznaczałoby koniec demokracji, wolności i praworządności w Polsce. Jeśli miałyby zwyciężyć ugrupowania, które nie znoszą jakiegokolwiek głosu sprzeciwu, nie znoszą dyskusji, tylko uciekają się wyłącznie do hejtu, kłamstw i obsesyjnych i obrzydliwych pomówień i zapowiadają, że jak tylko dojdą do władzy to w ciągu stu dni wyczyszczą wszystko; które krzyczą „będziesz siedział, będziesz siedział” to znaczy, że mamy do czynienia z totalitaryzmem, a nie demokracją. To będzie upadek demokracji oraz wolności słowa, bo nie będzie można powiedzieć nic. To byłby powrót do czasów komuny. I w tym sensie będą to najważniejsze wybory od 1989 roku. Bo po tym roku, pomimo wszelkich problemów, trudności i złych rzeczy, które się działy, to jednak wywalczyliśmy przestrzeń wolności, również wolności słowa. Totalsi z opozycji, zwłaszcza tej lewackiej (ona jest i w PO, i w lewicy) zlikwidują demokrację i wolność słowa, to zupełnie oczywiste. Demokracja, która miałaby polegać na tym że lider opozycji jeździ po Polsce i jedyne, co robi, to kłamie, kłamie, jeszcze raz kłamie, hejtuje, obrzuca błotem i obsesyjnymi wymysłami, nie jest żadną demokracją. Demokracja to ustrój ścierania się opinii i poglądów, a nie kłamstw, bzdur i jakichś pomyj wylewanych seriami z ust przedstawicieli polityki. Nie na tym polega polityka, aby kłamać i hejtować ale na tym, aby wymieniać się argumentami. A do wymiany argumentów potrzebna jest przestrzeń wolności słowa. Tej wolności nie będzie, jeśli oni dojdą do władzy. I w tym sensie są to najważniejsze wybory po 1989 roku – wskazywał Czarnek.

Kolejnym tematem była kwestia związana z planowaną podwyżką wynagrodzenia dla nauczycieli, która w przyszłym roku ma wynieść 7,8 proc.

– To będzie uzupełnienie tej podwyżki, która miała miejsce w tym roku, w maju. Zaczęliśmy 1 maja podwyżką w wysokości 4,4 proc., uzupełniliśmy to podwyżką 1 września dla najmniej zarabiających łącznie do 20 proc. i kontynuujemy od 1 stycznia 2023 roku dla wszystkich 7,8 proc. To oznacza, że w porównaniu styczeń 2023 do stycznia 2022 roku najmniej zarabiający nauczyciele będą mieli łączną podwyżkę 35 proc., czyli średnio 1240 zł brutto miesięcznie, a najlepiej zarabiający 814 zł brutto podwyżki miesięcznie. Podnosimy również rok do roku subwencję oświatową. Styczeń do stycznia to ponad 11 miliardów złotych. To przez jeden rok jest więcej, niż PO i PSL podniosły łącznie przez 8 lat. Jeśli „Solidarność” tego nie rozumie i nie rozumie że mamy czasy wojny i potężnych wydatków: na zbrojenia, na tarcze, na dopłaty węglowe (także dla nauczycieli), na trzynaste i czternaste emerytury, na waloryzację emerytur (także dla nauczycieli i rodziców tych nauczycieli), to niech protestuje, to jest praworządny kraj. Tylko niech zrozumie, że nie ma drugiego takiego zawodu, w którym najmniej zarabiający rok do roku w tym trudnym czasie otrzymaliby podwyżkę w wysokości 35 proc. I nie było w historii tego kraju takiego roku, w którym podnosilibyśmy subwencję rok do roku o ponad 11 miliardów zł. Proszę zatem „Solidarność” również o odpowiedzialność – mówił minister.

Podczas spotkania zorganizowanego przez niemieckie MSZ ministrowie spraw zagranicznych G7 spotkali się w Sali Pokoju historycznego ratusza w Monastyrze i na prośbę niemieckiego MSZ  został tam zdjęty 482-letni krzyż. A Sala Pokoju to miejsce symboliczne, to właśnie w niej 370 lat temu zawarto pokój westwalski. Czy to nie jest zatem przykład na to, że „stara” Unia wypiera się swoich korzeni chrześcijańskich? – pytała prowadząca rozmowę.

– To przykład na to, że „stara” Unia biegnie, a nawet leci z prędkością błyskawicy w kierunku upadku naszej cywilizacji, cywilizacji łacińskiej, opartej na systemie wartości chrześcijańskich, który wypływa wprost z tego krzyża, który oni usunęli. To bieg, lot z prędkością błyskawicy w kierunku upadku cywilizacji łacińskiej. Jaka cywilizacja zastąpi tę cywilizację? Łatwo sobie wyobrazić, patrząc na liczbę – i to już w dziesiątkach milionów – ludzi, którzy reprezentują zupełnie inny system wartości, wartości muzułmańskich. Ludzi, których ludzie z Zachodu w postaci Angeli Merkel i pomocników takich, jak Tusk, sprowadzili do Europy i sprowadzają dalej. Taką mamy rzeczywistość, a to jest symbol, który tę rzeczywistość obrazuje – podsumował „Gość Dnia”.

raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj