Od 1945 do 2022 r. spośród kilku tysięcy SS-manów, nadzorczyń i więźniów pełniących różne funkcje w KL Stutthof przed sądami stanęło zaledwie ponad 120 mężczyzn i kobiet, z których skazanych zostało ok. 110 osób. Ostatnie procesy toczyły się w Hamburgu jeszcze w 2022 roku. Anna Rębas rozmawiała o tym z dr. Marcinem Owsińskim, kierownikiem działu naukowego Muzeum Stutthof, autorem książki „Lagrowi ludzie. Śledztwo i pierwszy proces stutthofski (1945–1946). Opowieść o przemianie”.
– Przemiana jest dosyć symboliczna, ale praktyczna. Związana jest z przejściem normalnego człowieka, takiego jak my, który żyje zwykłym życiem, następnie doświadcza okrucieństw wojny, by ostatecznie trafić do obozu koncentracyjnego. Staje wtedy przed wyborem – dobro czy zło? Jak postępować? W książce ta przemiana dotyczy kilkunastu osób różnych narodowości, które skonfrontowały się w Stutthofie z tym, w którą stronę pokierować swoje życie. Ta opowieść o przemianie jest dosyć poważna, gdyż dla większości z nich kończy się karą śmierci za czyny w obozie. Została ona zasądzona chwilę po zakończeniu wojny – wyjaśnia Marcin Owsiński.
MORALNOŚĆ BYŁA ŁAMANA
Temat jest jednak szeroki. Jak udało się dojść do tych opowieści o pierwszej próbie sądzenia osób funkcyjnych?
– Droga była bardzo różnorodna, gdyż w trakcie tych badań i odtwarzania historii tych ludzi okazało się, że nie ma osób odpornych na to, co nas otacza, kiedy znajdujemy się w sytuacjach skrajnych i nie wiemy, jak się możemy zachować. Mamy tutaj ludzi wielokrotnie nagradzanych, twórców polskiej niepodległości, poprzez ludzi z wykształceniem i zwykłych robotników. Mamy też zwykłe niemieckie kobiety, które były matkami i sprzedawczyniami. Kończymy na normalnych chłopakach z ulicy. Oni wszyscy w czasie wojny trafili do obozu i w konfrontacji z okolicznościami, które tam zastali, okazało się, że ich postawa moralna i poglądy legły w gruzach, bo poszli na łatwiejszą stronę – dodaje autor książki książki „Lagrowi ludzie. Śledztwo i pierwszy proces stutthofski (1945–1946). Opowieść o przemianie”.
Posłuchaj całej rozmowy:
Anna Rębas/pb