Grafik 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni jest pełen różnych symboli oznaczających np. spotkania z twórcami, konferencję prasową itp. Mamy do wyboru 14 sal kinowych. Który moment wielkiej operacji logistycznej, czyli ułożenia tego wszystkiego w logiczną całość, był najtrudniejszy? O to Tatiana Slowi zapytała Kingę Plicht, kierownika kin festiwalowych.
– Najtrudniejszym jest moment, kiedy to wszystko zaczyna się dziać naprawdę. Wcześniej układaliśmy to na papierze. Używałam długopisu i korektora, bo tak wolę. To jest niezwykle ekscytujące do tej chwili. Kiedy festiwal rusza, kiedy wszystko jest już wydrukowane, to nie można nic zmienić. Trzeba uważać, żeby nie stracić czujności każdego kolejnego dnia. Należy pamiętać, że pomyłki się zdarzają i codziennie rano jeszcze go sprawdzamy – wyjaśnia Kinga Plicht.
WYZWANIE LOGISTYCZNE
Sprawa jest o tyle skomplikowana, że nie mówimy tylko o grafiku seansów. Mamy tam zawarte wszystkie wydarzenia festiwalowe. Trzeba brać pod uwagę długość poszczególnych produkcji, ale też np. to, czy dani artyści zdążą dojechać na spotkanie.
– Najważniejsza jest u nas praca zespołowa. Jesteśmy podzieleni na różne etapy pracy. Współpracujemy ze sobą i zgrywamy to wszystko właściwie do ostatnich momentów. Najpierw układamy tzw. pokazy uroczyste w Teatrze Muzycznym. Konsultujemy się z twórcami, którzy mogą w danym dniu przyjechać. Jest to trudne, ale staramy się zacząć od tego. Potem pod to układamy konferencje prasowe, następnie spotkania z twórcami w kinie festiwalowym i potem pozostałe rzeczy. Zdarzają się wtedy jeszcze poprawki, które na tym etapie są najgorsze. Czasem warto jest wtedy zrobić wszystko od początku, ale tak to się toczy. Zaczynamy w lipcu, kończymy w sierpniu. Wtedy oddajemy programy do druku i czekamy – wyjaśnia popołudniowy Gość Dnia Radia Gdańsk.
Jak kształtuje się geografia Festiwalu? Jak można dołączyć do uczestników filmowego święta? Również o tym porozmawialiśmy z Kingą Plicht.
Posłuchaj:
Tatiana Slowi/pb