„Lepiej odstraszać niż zakładać, że wróg może dojść do linii Wisły. Linia zdrady Tuska, czyli plan obrony Polski na Wiśle, to okupacja wschodu i ostrzeliwanie zachodu. Nie pozwolimy na to” – to słowa z najnowszego spotu Prawa i Sprawiedliwości. Dlaczego w 2011 roku rząd Donalda Tuska przyjął, że linią obrony przed ewentualnym atakiem Rosji będzie Wisła? Odpowiedzi na to pytanie szukaliśmy w porannej rozmowie „Gość Dnia Radia Gdańsk”. Do dyskusji Piotr Kubiak zaprosił Karola Rabendę, wiceministra aktywów państwowych i kandydata Prawa i Sprawiedliwości na posła do Sejmu RP.
– Ciężko określić, dlaczego rząd Donalda Tuska miał taki plan. Wydaje się, że takie wtedy były możliwości finansowe i obronne. To oczywiście jest strategiczny błąd. Żadne państwo nie powinno odpuszczać żadnego kilometra swojej ziemi. Ale wtedy takie decyzje zapadały. My dziś do tych spraw podchodzimy zupełnie inaczej. Uważamy, że Polskę trzeba bronić wszędzie tam, gdzie Polska jest. Inwestujemy w armię, inwestujemy w nowe uzbrojenie, inwestujemy w to, żeby polskich żołnierzy było jak najwięcej. Nie zgadzamy się z taktyką która przewidywała to, że część kraju będzie polem bitwy. Widać to na Ukrainie, że gdy Ukraińcy zaczęli się bronić, to sojusznicy stanęli za nimi. A kiedy tej obrony nie ma, tej walki nie ma, to nie można się spodziewać wsparcia ze strony sojuszników. A zatem my tę taktykę prowadzimy inaczej. To trochę jest tak, jak z całą strategią naszej opozycji, że jest „Polska A” i „Polska B”. My uważamy, że Polska jest jedna i Polacy, bez względu na to, czy żyją na wschodzie, czy na zachodzie, bez względu na to, czy żyją w dużym, czy małym mieście, mają te same prawa. Mam wrażenie, że nasi przeciwnicy polityczni uważają trochę inaczej i ta część wschodnia była zawsze gorzej traktowana. My uważamy, że Polska powinna się rozwijać równomiernie bez względu na to, czy jest to Polska wschodnia, czy zachodnia, czy to jest Polska tzw. powiatowa, czy to jest Polska wielkich miast. A tutaj ta strategia przewidywała, że część Polski byłaby zniszczona przez wdrożenie w życie tych planów – mówił Karol Rabenda.
Wiceminister podkreślił, że te plany miały wpływ na rozwój gospodarczy części kraju, m.in. Pomorza.
– Tu chodzi także o tereny, które są bardzo blisko nas. Byłe województwo elbląskie oczekuje i potrzebuje wsparcia, ale niestety przez lata było ono omijane przez różnego rodzaju inwestycje. A my uważamy, że te tereny powinny się rozwijać tak samo, jak reszta Polski. Samo województwo pomorskie ma swoją specyfikę, to nie tylko Trójmiasto, nie tylko Kaszuby, ale to też np. region słupski, który potrzebuje wsparcia, a przez lata go nie miał. Tymczasem tamtejsi mieszkańcy mają takie same potrzeby cywilizacyjne i obywatelskie, jak obywatele innych części Polski. My tę politykę zrównoważonego rozwoju prowadzimy od lat i to przynosi efekty. Prowadzi to do wzrostu gospodarczego Polski – argumentował Rabenda.
W audycji dyskutowano też o problemie migracyjnym w Europie oraz o kierowanych ze strony Niemiec posądzeniach w związku z rzekomą aferą wizową, że Polska jest wręcz winna temu kryzysowi.
– Niestety jest to hipokryzja ze strony Niemiec. Ten kryzys, podobnie jak kryzys z 2014 i 2015 roku, jest wywołany ich polityką imigracyjną. Czyli głównie zachęcaniem ludzi, by ci przyjeżdżali do Europy i, trzeba to powiedzieć wprost, aby korzystali z pewnych uprawnień socjalnych, a niekoniecznie się tu osadzali na warunkach ekonomicznych. Polityka części krajów Unii Europejskiej w stosunku do imigrantów jest polityką, która nie sprawdziła się i która generuje nowe problemy. To my mamy rację: czyli twarda polityka, twarde stanowisko, twarde postawienie sprawy, czyli nieprzyjmowanie nielegalnych imigrantów. Widzimy ewidentnie, że Niemcy chcą to wykorzystywać to politycznie. Co nam zostaje? To, abyśmy twardo stali na swoim stanowisku i przedstawili inną koncepcję radzenia sobie z tym problemem, bo Europa sobie z tym nie radzi – wyjaśniał Karol Rabenda.
raf