Wojewoda Dariusz Drelich: „Opozycja, która nie będzie mogła się dogadać, ogłosi wielki kryzys”

Skąd taka walka opozycji o to, by nie głosować w referendum? – Chodzi o to, by zostawić sobie furtkę i nie mieć związanych rąk. Żeby można było podwyższyć wiek emerytalny, otworzyć granice. Opozycji bardzo zależy, by to nie było wiążące dla przyszłego rządu. Jeśli będzie wiążące, rząd będzie mógł na forum europejskim mówić o tym, że taka jest wola narodu. Gdyby urzędnicy w UE nie zwracali na to uwagi, nie byłoby sensu budować wspólnoty europejskiej – mówił w Radiu Gdańsk Dariusz Drelich, wojewoda pomorski oraz kandydat Prawa i Sprawiedliwości do Senatu.

– Opozycja, która nie będzie mogła się dogadać, ogłosi wielki kryzys i brak finansów publicznych na to, co jest konieczne. Na nasze osiągnięcia, jak 800+, obniżony wiek emerytalny czy 13. i 14. emerytura. Ustawowo można to zmienić, póki nie mamy tego w konstytucji i nie mamy ważnego referendum. Trudno będzie z tym walczyć, jeśli opozycja by wygrała. Nie sądzę, by tak się stało. Myślę, że wszyscy widzimy i doceniamy zmianę, jak żyło nam się w 2015 roku, a jak żyje się w 2023 roku. Skąd taka walka o to, by nie głosować w referendum? Jeśli wszyscy się zgadzamy, to wszyscy powinniśmy iść, zagłosować i potwierdzić, co uważamy. Chodzi o to, by zostawić sobie furtkę i nie mieć związanych rąk. Żeby można było podwyższyć wiek emerytalny, otworzyć granice. Opozycji bardzo zależy, by to nie było wiążące dla przyszłego rządu. My się tego nie boimy. Ważne jest, żeby zagłosować i związać ręce przyszłemu rządowi – podkreślał „Gość Dnia Radia Gdańsk”.

Drelich został też zapytany o to, jakie znaczenie ma referendum oraz czy jego zdaniem urzędnicy europejscy zwrócą na nie uwagę.

– Rząd będzie mógł na forum europejskim mówić o tym, że taka jest wola narodu i my nie możemy tego zmienić. To jest jasny przekaz. Gdyby urzędnicy w UE nie zwracali na to uwagi, nie byłoby sensu budować wspólnoty europejskiej. Niewykluczone, że w następnych krajach też będą pytania zadane w referendum. Jest przykład konstytucji europejskiej, która nie przeszła, bo tam była wymagana zgoda. Społeczeństwa Europy nie zgodziły się, w związku z czym ta konstytucja nie obowiązuje. Teraz są inne próby wprowadzania nietraktatowych rozwiązań, które odbierają krajom członkowskim suwerenność – przypomniał.

Zdaniem kandydata Prawa i Sprawiedliwości do Senatu migranci przybywający nielegalnie do Europy nie chcą pracować i nie przynoszą ze sobą wartości ekonomicznych. Według niego Polska nie powinna być zmuszona do przyjmowania ich.

– Jest problem w zapisach. Niestety, Komisja Europejska ma narzędzia finansowe, z którymi trudno walczyć. Nie powinniśmy mieć żadnego przymusu, a tym bardziej kar za to, że nie zgadzamy się na to, by przyjmować nielegalnie przybywających do Unii Europejskiej cudzoziemców, którzy nie przyjeżdżają tu do pracy, ale żeby wejść w system socjalny bogatych państw. Nie integrują się, nie pracują, nie przynoszą żadnych wartości ekonomicznych, ani kulturowych. Po prostu chcą podbić Europę w sposób, który umożliwia im system uchylenia furtki do wejścia. Usłyszeliśmy to już od naszych polityków z opozycji na granicy białoruskiej, którzy mówili „wpuśćmy wszystkich, a potem zobaczymy”. To mogą być dziesiątki tysięcy osób. O to właśnie chodziło. Cała wojna na Ukrainie wybuchła po tym, jak próbowano zdestabilizować nasz system. Chodziło o to, żeby to było przygotowanie do napaści Rosji na Ukrainę – wyjaśnił.

Wojewoda przypomniał także liczne inwestycje, które są realizowane na Pomorzu dzięki środkom rządowym.

– Pomorze jest najszybciej rozwijającym się gospodarczo regionem. Są tutaj największe w Polsce inwestycje. To, co zostało rozpoczęte w ostatniej kadencji, a teraz jest w realizacji, to ponad 500 mld zł. To pierwsza w Polsce elektrownia atomowa, to elektrownie wiatrowe, to nowe gazociągi, ropociągi, sieci energetyczne. Rozwijane są też porty, prace idą w dobrym tempie. Gdyby nie inwestycje w portach, nie dalibyśmy sobie tak dobrze rady z kryzysem wywołanym przez wojnę na Ukrainie. Te inwestycje powodują, że będziemy mieli w budżecie środki na to, by inwestować lokalnie. Polski Ład to w tej chwili osiem edycji, 7 mld zł dotacji przekazanych, tysiące inwestycji. To drogi, przedszkola, sale gimnastyczne. Inwestycje powstają z inicjatywy mieszkańców. Polski Ład to umożliwia. Takich środków nigdy w samorządzie nie było. 15 października chcemy obronić kontynuację tych programów. Jeśli PiS nie wygra tych wyborów, to te programy nie będą kontynuowane – ostrzegł.

– Nie sądzę, by jakiś samorząd w województwie pomorskim stracił na Polskim Ładzie. Tutaj nie można stracić. Dotacja wynosi od 80 do 92 proc. Nie wiem, co osoby, które w ten sposób się wypowiadają, mają na myśli. Wystarczy popatrzeć na statystyki. Zobaczmy, jak wzrosły dochody samorządów z podatków, które rząd PiS obniżył. Obniżyliśmy PIT i było wielkie larum, że samorządy będą miały mniejsze wpływy. A mają większe. Obniżenie podatków spowodowało większe wpływy. To reguła ekonomiczna, że przy pewnym poziomie opodatkowania wpływy zaczynają spadać, gdy się podnosi podatki. Proszę popatrzeć na budżet Gdańska. Wzrósł o 80 proc., może więcej, zależy w jakich obszarach. Programy rządowe to w Gdańsku około 400 mln zł z Polskiego Ładu. To poważne środki – zaznaczył Drelich.

W rozmowie poruszono również temat fuzji Lotosu oraz Orlenu. „Gość Dnia Radia Gdańsk” podkreślał, że dzięki temu rafineria w Gdańsku może korzystać z dostaw ropy Saudi Aramco.

– Grupa Lotos to było wiele spółek. W tej chwili została ona połączona z Orlenem, więc nie mówimy o sprzedaży, ale fuzji. Odbyło się to za zgodą wszystkich akcjonariuszy. 30 proc. jednego z elementów Grupy Lotos, czyli rafinerii, to udziały, które nabyło Saudi Aramco. To inwestor strategiczny, który jest największym na świecie producentem ropy naftowej. Wyobraźmy sobie, że mamy rafinerię, która przerabia ropę naftową, ale nie mamy dostaw ropy. W tej chwili dostawy z Rosji zostały odcięte. Ta rafineria nie miałaby możliwości pracy. Udziałowiec, który dysponuje największymi złożami na świecie, zapewnia to, że ta rafineria będzie pracować. Ropę można też przerabiać w innych instalacjach na Pomorzu. Orlen w nie inwestuje. Dlatego jesteśmy w dobrej sytuacji. Fuzja Lotosu z Orlenem przyniosła ten pozytywny element, że dzięki fuzji jesteśmy w stanie przejść z mniejszymi stratami przez kryzys ekonomiczny wywołany wojną na Ukrainie – mówił.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj