Debaty jak igrzyska, inwazja banerów i świadomi wyborcy. Politolog podsumowuje kampanię wyborczą

To była krótka i spokojna kampania. To naturalny trend, przechodzimy w kierunku merytorycznej kampanii. Wyborcy są coraz bardziej świadomi i wiedzą, że ich decyzja to wybór kierunku rozwoju samorządu – mówił w Radiu Gdańsk dr Paweł Trawicki z Zakładu Myśli Politycznej i Historii Najnowszej Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego.

– Kampania była krótka, bo tak się ułożył kalendarz wyborczy. Większość emocji została wyczerpana w wyborach jesiennych, a kampania samorządowa jest zdecydowanie spokojniejsza i cichsza. To naturalny trend, przechodzimy w kierunku merytorycznej kampanii – ocenił „Gość Dnia Radia Gdańsk” w rozmowie prowadzonej przez Grzegorza Armatowskiego.

– Samorząd się zmienia. Co jakiś czas pojawia się korekta jego działań i wydaje mi się, że póki co są to dobre kierunki. Przed nami na pewno jeszcze jakieś zmiany. Myślę, że będą związane z tym, kto powinien obejmować obowiązki wójtów, którzy zostali wybrani do parlamentu. Jeśli ktoś ma przejąć obowiązki wójta, to powinien to być jeden z jego zastępców albo przewodniczący rady gminy. Byłaby to osoba, która czuje puls gminy – przekonywał.

Zdaniem dr. Trawickiego rośnie świadomość wśród wyborców, przez co większe szanse w wyborach mają kandydaci, którzy są obecni w życiu społeczności w trakcie kadencji.

– Wyborcy są coraz bardziej świadomi i wiedzą, że ich decyzja to wybór kierunku rozwoju samorządu. Mamy sinusoidę. W okolicach wyborów jesteśmy suwerenem, który powierza mandat włodarzom, w połowie kadencji jesteśmy elektoratem, który się utożsamia, w drugiej połowie kadencji zwykłymi obywatelami, a w okresie przedwyborczym znów suwerenem. Ludzie wyczuwają fałsz i sytuacje, gdy są traktowani instrumentalnie. Kandydaci, którzy są obecni w życiu społeczności przez pięć lat, mają większe szanse na wybór – przyznał.

Politolog był również pytany o to, jakie znaczenie mają debaty. – Ludzie lubią debaty. Mają element autoprezentacji i rywalizacji, bo na ogół występuje w nich większość kandydatów. To igrzyska, bo okres przedwyborczy dla mieszkańców określonych gmin jest momentem, gdy mogą dokonać przeglądu kadr i programów. Jesteśmy stęsknieni pewnych emocji. Ta kampania jest spokojna i debaty są potrzebne, żeby nie była nudna. Zdecydowanie łatwiej jest odpowiadać na proste pytania na spotkaniach ze swoimi wyborcami. Debata to struktura żywa i mogą paść niewygodne pytania. Osoby, które czują się pewnie pod względem merytorycznym, nie obawiają się debat i traktują je jako szansę. Ci, którzy liczą na łut szczęścia, minimalizują ryzyko i raczej nie biorą udziału w debatach – wyjaśnił.

W rozmowie poruszono także temat banerów, których – zdaniem wielu osób – jest w tej kampanii wyjątkowo dużo.

– Mamy do czynienia z inwazją banerów. To znak czasów. Wiszą w miejscach, które agresywnie rzucają się w oczy. O ile znajdują się na przystankach tramwajowych, nie sprawiają zagrożenia. Widziałem je jednak na skrzyżowaniach, gdzie ograniczały ruch. Nie wiem, czy kandydat, który „wisi” w miejscu zauważalnym, ale utrudniającym życie, uzyska pozytywny skutek. Banery nierzadko wiszą w szpalerze i kandydaci nikną. Wydaje się, że zaczynamy przenosić kampanię do mediów społecznościowych, ale jeśli chodzi o osoby, które są w wieku dojrzalszym, banery spełniają swoją funkcję lepiej niż ulotki – zaznaczył.

Posłuchaj całej rozmowy:

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj