Wojna wróciła na nasz kontynent. Dlatego tematem przewodnim tej kampanii jest bezpieczeństwo. Zsumowane potencjały gospodarcze Unii Europejskiej to dziesięciokrotność PKB Rosji. To musi zacząć się przekładać na zdolność wydatków zbrojeniowych. Unia Europejska musi stanąć o własnych siłach – mówił w Radiu Gdańsk Janusz Lewandowski, europoseł oraz kandydat Koalicji Obywatelskiej do Parlamentu Europejskiego. Rozmowę prowadził Jakub Kaługa.
– Jesteśmy w stanie wojny hybrydowej z Rosją, która stara się wpływać na wybory na naszym kontynencie i w Stanach Zjednoczonych. Mieliśmy bardzo widowiskowe ujawnienie się agenta wpływu, czyli sędziego Szmydta, który wybrał Białoruś. Na pewno był elementem kampanii wpływu. Wojna wróciła na nasz kontynent. Dlatego tematem przewodnim tej kampanii jest bezpieczeństwo. Nie cieszy mnie to, bo Unia Europejska urodziła się jako projekt pacyfistyczny. Nagle ta integracja nabiera nowego wymiaru, obronnego. Zsumowane potencjały gospodarcze Unii Europejskiej to dziesięciokrotność PKB Rosji. To musi zacząć się przekładać na zdolność wydatków zbrojeniowych. Unia Europejska musi stanąć o własnych siłach. Ta wojna już kiedyś była na naszym kontynencie: to było ludobójstwo w Jugosławii. To była niepokojąca bezradność wielkiej Unii Europejskiej. Potrzebne były naloty amerykańskie, by wyzwolić Sarajewo z zagrożenia. To był dowód, że jeśli ktoś stawia na twardą siłę, to odpowiedzią może być tylko twarda siła. Teraz ruszyły zbrojenia. Jeśli zaczną się sumować, to zyskamy odpowiednią siłę odstraszania. Byle nastąpiło to szybko – podkreślał gość Radia Gdańsk.
Europoseł zaznaczył, że obecnie populiści na nowo rozbudzają obawy Polaków dotyczące przyszłości Unii Europejskiej.
– Populiści znajdują bardzo proste odpowiedzi na trudne pytania. Pomagamy im w ten sposób, że niektóre kontrowersyjne kwestie, np. pakiet migracyjny czy zmiany traktatowe były forsowane przed wyborami europejskimi. Niepotrzebnie. Z tym trzeba iść w swoim tempie i lepiej to komunikować, a szło to w szybkim tempie i napędzało populizm. Znaleźliśmy się w Unii Europejskiej z woli 59 proc. uprawnionych do głosowania w referendum w 2003 roku. Bardzo niewielka większość przesądziła o fundamentalnej sprawie dla przyszłości Polaków. Naród był wystraszony, że wykupią nam ziemie i zaleje nas zachodnią żywność. Trzeba to przyłożyć do strachów obecnych, że rodzi się federalna Unia pod dyktando Niemiec. To taka sama bzdura, jak strachy na lachy z roku 2003. Nie wykupiono polskiej ziemi, odnieśliśmy ogromny sukces eksportowy w produktach rolno-spożywczych, czerpaliśmy korzyści. Na tle tych strachów, które się nie sprawdziły, trzeba rozpatrywać te strachy, które są rozbudzane na nowo. Nie będzie federalnego stanu Europa, bo nie ma narodu europejskiego. Są narody o różnych wrażliwościach – stwierdził.
Lewandowski odniósł się również do strajków oraz obaw rolników związanych z Zielonym Ładem.
– Bunt rolniczy, który obserwowałem w Brukseli, był na tyle namacalny dla urzędników, że już zmieniają tzw. Zielony Ład. Nie będzie ugorowania, a dużo rzeczy będzie fakultatywnych, a nie obowiązkowych. Sądzę, że rolnicy w Polsce nie bardzo się wczytują w treść Zielonego Ładu. Oni protestują przeciw importowi z Ukrainy. Europejski rolnik ma prawo się denerwować, mając do czynienia z konkurentem z Brazylii czy Ukrainy, który nie musi przestrzegać bardzo surowych norm. Unia jest przeregulowana, przez to jest mniej konkurencyjna. W kolejnej kadencji będzie więcej eurosceptyków, niektórzy będą otwartymi sojusznikami Putina. Obroni się centrum, do którego należę wraz z liberałami i socjaldemokratami. Będzie jednak coraz więcej brunatnych kolorów, niestety napędzanych przez istotne dla nich kwestie straszenia migracją czy zmianami traktatowymi. Powinno się pamiętać, jak bardzo zakłamano rzeczywistość brytyjską. Z tego narodził się brexit – przypomniał.
Posłuchaj całej rozmowy:
ua/raf