Miriam i Filip Gołębiewscy – pies pasterski musi mieć owce

Miriam i Filipa zawsze ciągnęło do natury i zwierząt. Może ją trochę bardziej, bo to w szkole średniej Filip zaczął chodzić za nią na konie. Zrywali się nawet z lekcji, żeby w piątek jak najszybciej wyjechać za miasto do stajni. Podobno to on jest nawet lepszy od niej w pracy z końmi. Nazywają go „zaklinaczem koni” chociaż Filip nie lubi tego określenia. Po prostu ze zwierzętami trzeba umieć rozmawiać. Jak się pozna ich język to nie potrzeba siły, zwierzę chętnie słucha i współpracuje.

Miriam stosuje te zasady właściwie codziennie, została psychologiem zwierząt. Prowadzi zajęcia dla właścicieli psów. Ostatnio robiła warsztaty z psiej komunikacji dla weterynarzy, techników, petsitterów, właścicieli hoteli dla psów, osób pracujących w schroniskach „Jak obchodzić się z psem, by było to dla niego miłe przeżycie.” Podobno po jednym z wykładów techniczki weterynarii były zszokowane ilu rzeczy nie wiedziały i dziwiły się, dlaczego takiego przedmiotu nie było u nich na zajęciach!

Wieś zawsze gdzieś się w ich życiu przewijała, postanowili wyprowadzić się z Trójmiasta. Teraz mieszkają w Lubaniu. Miriam zajmuje się szkoleniami. Dojeżdża na zajęcia do Gdyni. Filip jest architektem i udaje mu się pracować w zawodzie w domu. Ostatnio pochłonęła ich hodowla psów pasterskich. Pomyśleli, że takie psy genetycznie uwarunkowane do pracy na łąkach, powinny zajmować się pilnowaniem i zaganianiem owiec. Kupili owce i widzą jak psy są szczęśliwe.

Tak więc zostali hodowcami owiec. Mają też kozy, oczywiście psy i konie, robią sery i uważają, że życie na wsi nie jest nużące, oni czują się spełnieni.

Posłuchaj audycji z Miriam i Filipem Gołębiewskimi

Więcej o metodach stosowanych przez psią psycholog znajdziesz klikając tutaj

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj